Istnieje powszechne przekonanie, że zdarte buty najlepiej naprawi szewc i - ogólnie rzecz biorąc - najlepiej pozostawić specjalistom pewne sprawy. "Niech każdy zajmie się tym, czym potrafi najlepiej". Wiemy jednak sami, z własnych doświadczeń, że o ile z grypą lepiej pójść "do doktora", niż do kogokolwiek innego, to nie każdy "specjalista" jest dobrym fachowcem.
Z drugiej strony - można przecież wykonywać wiele rzeczy całkiem dobrze, bez względu na wykształcenie, czy doświadczenie. Istnieje wszak coś takiego jak "talent".
Przekonaliśmy się już, że książki może pisać każdy: aktorki, politycy, sportowcy... Oczywiście, nie każdego książka zostanie wydana:) Piszą młodsi i starsi; osoby zawodowo zajmujące się pisarstwem i amatorzy. Niektórzy z potrzeby serca, duszy, inni - zarobkowo. Trudno jest porównywać motywację i dzieła, gdyż zarówno wśród tych pisanych na zamówienie, jak i tych spisanych "od serca" możemy znaleźć i pozycje ciekawe, i marne.
Janina Laxness zawodowo zajmuje się malarstwem, a "Kły Norwegii" jest jej pierwszą książką. Cienką, niepozorną, choć przyciągającą okładką (widnieje na niej jeden z obrazów autorki). Tytuł brzmi groźnie.
Miałam mieszane uczucia, gdy pierwszy raz wzięłam ją do ręki.
I okazało się, że ta niepozorna książeczka autorstwa nieznanej pisarki kryje w sobie coś intrygującego. Janina pisze o sobie, o życiu na emigracji. Jako wnikliwa obserwatorka, często z ironią, czasami z żalem, lecz częściej z żartobliwym uśmiechem, opisuje ludzi, których spotkała na obczyźnie. Nie przedstawia ich jako postaci czarno - białe, lecz jako ciekawe osobowości, nie tyle co mające zalety i wady, ale jako próbujące... po prostu żyć. Żyć godnie. Nie wszystkim jednak jest to dane. Sen o "bogatej Norwegii", jak pisze autorka, to złudzenie...
Dzięki Janinie poznajemy prawdziwych ludzi, z krwi i kości: autorka dzieli się z nami swoimi przemyśleniami na ich temat, nie drążąc jednak głębiej, nie odkrywając tajemnicy, jaką jest człowiek. Przypatruje się z boku, uważnie. Ciekawa ludzi, ciekawa świata. Mówi czytelnikom o swojej pasji, którą jest malarstwo, o tym jak maluje, o swoich - nie zawsze w pełni udanych - wernisażach.
Z jednej strony wyczuwa się u autorki dystans do siebie i do świata, z drugiej - ogromną fascynację naturą i ludźmi - to wszystko sprawia, że książka wciąga, a po jej przeczytaniu czujemy pewien niedosyt. I nie zadziwia nas kunszt pisarski, niebywała wyobraźnia, czy poprawna stylistyka, ale prawdziwość i wrażliwość na rzeczy drobne, na ulotne chwile, na zwykłe gesty. One są dla autorki najważniejsze. I słusznie - bo przecież z tych drobnych rzeczy składa się nasze życie.
Polecam wszystkim.