Myślałam o tej książce jako o niezłej obyczajówce dla kobiet i rzeczywiście, jest to książka dla kobiet, a patrząc na chłam, jaki często reklamuje się jako literaturę kobiecą, jest to książka rzeczywiście niezła. Na pewno do jej plusów można zaliczyć dość aktualny temat: życia singielek, które często ukrywają pod tą nazwą swoje pragnienie posiadania kogoś i radzą sobie z tym pragnieniem na różne sposoby. Jest to też książka o zaradności życiowej i o kobiecej przyjaźni, wystawianej na próbę jak to bywa najczęściej - przez życie. Jest jednak wiele rzeczy, które bardzo mnie w tej opowieści denerwują. Po pierwsze, zdrobnienia. Czy naprawdę dorosłe kobiety zwracają się do siebie wyłącznie per Misiu albo Miniu? Naprawdę? Po drugie, charakter bohaterek - a czasem odnoszę wrażenie, że jego zupełny brak. Nic nie poradzę na to, że rozpacz bohaterki, która zapomina wrócić do szpitala i przesypia noc na ławce z powodu żalu po odejściu faceta, z którym to ma dziecko, którego ani on ani ona nie kochają, wydaje mi się być przekalkowana z jednego z latynoskich seriali. Na całe szczęście, Szwaja nieźle potrafi budować sytuację drugoplanowe, które podobnie jak w "Domu na klifie", tak i tu ratują książkę. Tam była to tematyka rodzinnych domów dziecka, tutaj - to, co w ramach dobroczynności postanawiają robić członkinie klubu. Szczególnie wątek z odwiedzaniem dzieci na oddziale onkologicznym opisany jest niezwykle przekonująco i chwyta za serce. Drugą rzeczą, która ratuje tą książkę jest dawka humoru, szczególnie w opisie relacji klubowiczek z ich psychiatrą (bo a jakże, chodzą do psychiatry). Zresztą, według mnie mocną stroną tej książki są postacie mężczyzn, którzy wydają mi się być o wiele bardziej wyraziści niż bohaterki pierwszoplanowe. Z całą pewnością nie jest to książka zła, ale można jej zarzucić kilka spraw, które powinny zmusić się do zastanowienia, czy na pewno chcemy po nią sięgnąć. Czyta się co prawda szybko, bo napisana jest sprawnym i przystępnym językiem (co też na plus trzeba autorce przyznać), ale moja rada jest taka: jeśli szukasz lekkiej niezobowiązującej książki, którą można przeczytać na plaży albo pod kocem, śmiało możesz sięgnąć po "Klub mało używanych dziewic". Jeśli jednak, podobnie jak ja, masz kilkadziesiąt oczekujących na Twoją uwagę książek, spotkanie z tym klubem odłóż trochę w czasie.