Jest deszczowy wieczór w małej miejscowości, kiedy John siedzi sam w barze, który prowadzi. Wie, że w taką pogodę już żaden gość do niego nie zajdzie, a więc postanawia pozamykać wszystko i udać się do swojego mieszkania, które mieści się na tyłach budynku. Wedy w drzwiach pojawia się wystraszona, zmarznięta, z rozcięta wargą i siniakiem na twarzy, a na rękach z dzieckiem kobieta. Paige chce zostać tylko na chwilę, jej synek jest rozpalony, a Anna zgubiła drogę i tym sposobem trafiła do Virgin River. Jednak mężczyźnie udaje się ją namówić, aby została na noc, udostępnia jej pokój i chociaż początkowo ani myśli zostać w końcu się zgadza.
Życie Paige to ciągły strach. Kiedyś tak nie było, kiedyś czuła się wybranką losy. Ona szara myszka ledwo wiążąca koniec z końcem, mieszkająca w małym mieszkaniu z dwójką koleżanek i on mężczyzna z klasą, pieniędzmi, możliwościami. Jednak bajka szybko się skończyła, a zamiast miłości pojawiły się siniaki. Jej jedyną możliwością jest ucieczka, szybko i jak najdalej, bo jeśli mąż ją znajdzie będzie masakra, a ona musi myśleć nie tylko o sobie.
W Virgin River nie miała w planach pozostać na długo, jednak pewne zdarzenia sprawiły, że na razie została. Jednak jej mąż nie zamierza zostawić jej w spokoju. Czy w małej miejscowości Virgin River będzie bezpieczna? Czy odnajdzie tu spokój? Czy to będzie jej miejsce na ziemi? Co połączy ją z Johnem?
To nie jest kolejny romans (chociaż i on jest dość ważnym wątkiem), to książka pełna bólu, strachu. To opowieść o kobiecie, nad którą mąż się znęcał, która żyła wiele lat w strachu i samotności, bo została odseparowana od wszystkich. Podczas czytania towarzyszyło mi bardzo dużo emocji. Ja chyba nigdy nie będę umieć zrozumieć, jak można podnosić rękę na osobę, którą powinno się chronić. Akcja nie jest bardzo szybka, ale na tyle, że osobiście nie mogłam się od książki oderwać.
Dużym plusem moim zdaniem jest fakt, że w książce wracamy również do bohaterów poznanych w pierwszym tomie. Poznajemy dalsze losy Mel i Jacka.
Bohaterowie ciekawi, dość dobrze wykreowani.
Paige poznajemy, kiedy liczy się dla niej tylko ucieczka, ochronienie nie tylko synka, ale również swojego nienarodzonego dziecka, które nosi pod sercem. Z jednej strony jest wystraszona, zagubiona, w bardzo złej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Jednak z drugiej jest bardzo silna, potrzeba ogromnej siły, aby wyrwać się ze szponów piekła domowego, w jakim ona tkwiła. Pobyt w Virgin River pomalutku ją zmienia, pozwala uwierzyć nie tylko w siebie, ale również w innych ludzi. To bohaterka, której nie tylko mocno kibicowałam, ale również współczułam.
John zwany przez wszystkich Proboszczem. To mężczyzna o wyglądzie wzbudzającym strach i łagodnym charakterze. Jest bohaterem lubianym przez mieszkańców, dobrym, pomocny, a jednocześnie potrafi pokazać, na co go stać, kiedy zagrożeni są jego bliscy. Osobiście go polubiłam.
„Kłopoty w raju” to książka, która zdecydowanie mi się podobała i z przyjemnością polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu -
https://anka8661.blogspot.com/2022/03/wydawnictwo-harpercollins-polska.html