Mimo faktu, że w blogosferze pojawia się wiele niepochlebnych opinii o książkach autorstwa Piotra Kołodziejczaka a posty dotyczące jego książek są bojkotowane (mało osób komentuje) to postanowiłam, że przeczytam ostatnią dostępną na rynku - a nie czytaną jeszcze przeze mnie - "Klępy śpią" i wyrobić sobie własną opinię. Bo to przecież nie sztuka skrytykować. Sztuką jest wyłuskać z każdej książki pozytywy a negatywy ... no cóż, ja moje uwagi przekazałam autorowi.
Jeśli mam być szczera, to chyba pierwsza trylogia autora, czyli seria Życia w życiu, bardziej mi się podoba niż druga sekwencja trzech tytułów tworzących całość. Jednak polecam czytać książki w kolejności ukazywania się i zachęcam do zapoznania się z moimi opiniami o "Wschodach do nieba" oraz "Nie rób mi tego".
Są lata siedemdziesiąte. Świeżo upieczony absolwent liceum - Czarek - udaje się na wymarzone studia do Rostowa nad Donem - miejscowości na południu Rosji. Podróż pociągiem nie należy do największych przyjemności życia, ponieważ trzeba pokonać ponad dwa tysiące kilometrów. A na miejscu czekają na "żółtodzioba" liczne niespodzianki: pokój z kupką gruzu i brakiem umeblowania, karaluchy, szkolenie w gazowni czy mało przyjemne badania lekarskie. Jednak czego się nie robi dla zdobycia wykształcenia. Kiedy już chłopak zaaklimatyzuje się w akademiku poznamy trochę studenckiego życia codziennego i ekstremalnego. Wiadomo, że typowy student to nie tylko wykłady, ale i imprezy, dziewczyny, w końcu coś trzeba robić w dalekiej od domu Rosji. Czarek w dość nietypowy sposób wiąże się też z dziewczyną - Anetą, jednak na ich drodze staje... Stop! O tym już przeczytacie w niniejszej książce. Chyba że ktoś - jak ja - przeczytał już tom trzeci serii to niestety nie będzie już miał niespodzianki czytając o Anecie.
Naprzemiennie z losami Czarka autor opowiada nam drugą historię. Tym razem nie jest tajemnicą kim są jej bohaterowie: to Agnieszka i Major - nauczycielka matematyki i jej uczeń, których poznaliśmy we "Wschodach do nieba". Agnieszka odrzuciła miłość chłopaka i wyjechała wraz z córeczką do rodzinnego Radomia. Tam poznała Jarka, nauczyciela z tej samej szkoły, w której zaczęła nową pracę. Mężczyzna z dość nietypowym stylem bycia stał się kimś więcej niż tylko kolegą z pracy. Czy Marta zaakceptuje przyjaciela mamy? Czy Agnieszka będzie potrafiła zapomnieć o Majorze? Przecież to od jej wyboru ścieżki życiowej zależy również przyszłość córki. Jaką decyzję podejmie kobieta?
"Klępy śpią" to przede wszystkim intrygujący tytuł. Od chwili gdy o nim usłyszałam pomyślałam - a cóż to są te klępy? Nieznany termin wyjaśnia się podczas lektury i niezmiernie mnie zadziwiło jego znaczenie.
Muszę przyznać, że jest to książka idealna na jesienny wieczór. Ciekawa historia, a właściwie dwie, do tego sporo humoru i relacji międzynarodowych w akademiku w Rostowie. Czytając "Klępy..." często się uśmiechałam i nawet nie wiem kiedy dotarłam do ostatniej strony. O ile pierwszy tom serii Życia w życiu mnie nie powalił na kolana, tak muszę przyznać, że całość trylogii brzmi nieźle.
Piotr Kołodziejczak stworzył historię pełną niespodzianek. Choć nie zaskoczył mnie tym, co wspólnego mają Agnieszka i Czarek, to sam finał był aż nieprawdopodobny. Autor chciał nam przekazać tą lekturą, jak ważne są podejmowane przez nas decyzje. W jaki sposób mogą one zaważyć na naszym przyszłym życiu. I nie tylko naszym. Zawsze przecież miłością połączone zostają dwie osoby i jeśli jest ona prawdziwa, to choćby nie wiem jak oddalić się od tej drugiej osoby fizycznie to duchowo ona zawsze będzie obok. Bo przecież miłość to uczucie, które jeśli już zakiełkowało w sercu to niełatwo go stamtąd wyrwać jak niepotrzebnego nikomu chwasta. I żadne znajomości zawierane by zapomnieć, by stworzyć sobie namiastkę domu lub by mieć z kim porozmawiać wieczorem, nie mają sensu. Czy warto zatem świadomie porzucać prawdziwą miłość? Jak wyglądałoby nasze życie gdybyśmy tego nie zrobili?
"Klępy śpią" to niezbyt obszerna książka, która jest idealna na odprężające po ciężkim dniu chwile z lekturą. Świetnie nadaje się też na chandrę, bo zatapiając się w historii innych ludzi, którzy mają - odmienne od naszych lub podobne - problemy, możemy poczuć się lżej na sercu i duszy. A dzięki sporej dawce humoru możemy dostarczyć sobie dodatkowo endorfin. Jestem jak najbardziej na tak!