„Klepsydra Aldibaha” to już trzeci tom z serii „Dziedziczka smoka”, włoskiej pisarki, Lici Troisi. Jest to pierwsza seria tejże autorki, dotychczas z pod jej pióra „wychodziły” jedynie same trylogie.
Po raz kolejny poznajemy przygody Smokończyków, którzy poszukują owoców Drzewa Świata, aby obudzić je do życia i sprowadzić na ziemię Smokonie, dawne miasto, w którym ludzie i smoki żyły w zgodnej koegzystencji. Tym razem jednak Sofia, Lidja, profesor Schlafen, a nawet Fabio, staną przed dużo cięższym zadaniem.
Pączek Drzewa Świata przygasa, a to oznacza ogromne niebezpieczeństwo dla ziemi. Profesor uważa, że do tego incydentu doszło, ponieważ jakiś Smokończyk został śmiertelnie ranny lub właśnie zginął. Potwierdzenie tej tezy znajdują w internecie, gdzie w zagranicznym dzienniku, a dokładniej z Monachium, podano informację o znalezieniu poparzonego chłopca o imieniu Karl. Niestety w wyniku poniesionych obrażeń, chłopak nie przeżył. Profesor wraz ze swymi dwiema podopiecznymi, postanawia wybrać się na jego pogrzeb.
W czasie ceremonii poznają przybrana matkę Karla –Effie, która jak się później okazuje, także jest Stróżem. Z jej opowieści dowiadują się, że chłopiec zginął z ręki Nidy, ziemskiego wcielenia okrutnego wywerna Nidhoggra.
Pod długiej naradzie, kobieta i profesor, dochodzą do wniosku, że jedynym sposobem na ocalenie ich misji jest przywrócenie Karla do życia i z jego pomocą odnalezienie owocu strzeżonego przez Aldibaha. Jednak aby tego dokonać muszą cofnąć się w czasie, a w tym celu muszą odzyskać prastary artefakt zwany Władczynią Czasu. Jest to klepsydra w całości wykonana z drewna i żywicy Drzewa Świata.
To właśnie w czasie tej podróży drogi przyjaciół znowu przetną się z drogą jaką obrał sobie Fabio. To co odkryją w przeszłości wprawi ich w niebotyczne zdumienie i może zaważyć na wyniku misji ratunkowej, tym bardziej, że Effie nie wyjaśniła im do końca na jakich zasadach Władczyni Czasu przenosi ich w czasie.
Czy uda im się ocalić Karla? Czy odnajdą kolejny owoc? Co takiego odkryją? Przekonajcie się sami sięgając po te książkę.
Przechodząc do rzeczy. Akcja powieści nie jest ani porywająca, ani zapierająca dech w piersiach. Wszystko toczy się tempem dobrze znanym czytelnikom z poprzednich części tejże serii. Jednak nie mogę powiedzieć abym się nudziła w trakcie czytania „Klepsydry Aldibaha”, bowiem akcja wciąga od samego początku, a to za sprawą dobrze skonstruowanej i prowadzonej fabuły. Autorka najważniejsze informacje podaje nam w niewielkich ilościach, a to zapewnia bardzo fajną zabawę i nie raz może nas zaskoczyć. Wydaje mi się, że Pani Troisi chciała w ten sposób podsycić ciekawość czytelników i zapewnić sobie, iż na pewno sięgną po kolejny tom.
Jeżeli chodzi o bohaterów to są oni dużo bardziej dojrzali, dzięki czemu nie irytują już tak bardzo. Ich charaktery przestały przypominać kaprysy dzieci w przedszkolu. Musze się przyznać, że bardzo polubiłam postać Fabia i, o dziwo, Karla. Obaj chłopcy mają ze sobą sporo wspólnego, a zarazem uzupełniają się. Fabio jest mroczny i porywczy, natomiast Karl to pogodny i kierujący się zasadą, że najpierw warto pomyśleć, a dopiero potem działać. Na korzyść Fabia działa także to, iż wreszcie zaczął się integrować z resztą Smokończyków, a nawet zaczyna czuć coś do Sofii. Bardzo jestem ciekawa jak to wszystko dalej się rozwinie.
Podsumowując. Książka „Klepsydra Aldibaha” jest dużo lepiej napisana i dopracowana niż poprzednie części serii. Jednak język wszędzie pozostaje taki sam, a mianowicie, prosty i łatwo przyswajalny. Dzięki temu książkę, jak i pozostałe, czyta się szybko i przyjemnie. Zachęcam do sięgnięcia po ta serię, wydaje mi się, że warto przebrnąć przez pierwsze tomy i doczekać do wielkiego finału.