Zapewne wam, tak jak i mi, filmy towarzyszą od wczesnych lat dzieciństwa i nie ważne w jakich latach zostaliśmy wychowani. Jest to rozrywka masowa, ale każdy amator znajdzie coś dla siebie. Prócz fascynacji (lub zwykłym zainteresowaniem) samym filmem, wiele z nas uwielbia zjawisko... Kina! Kina jako instytucji, budynku, atmosfery, przeżyć czy zwykłych (lub niezwykłych) wspomnień. Każdy z nas pamięta pierwszy wypad do kina na seans, emocje, które tego dnia nam towarzyszyły. Możliwe, że samo wydarzenie pamiętamy mocniej i intensywniej niż fabułę filmu, który obejrzeliśmy. I nie ma w tym nic dziwnego. I tak jest od lat, ale to na początku lat 20. XX wieku kina przeżywały swój wielki "boom". Nowość na rynku, która interesowała wszystkich z każdej klasy społecznej, zjawisko omawiane było na salonach, jak i przy robocie. I aby dowiedzieć się czegoś na ten temat, warto sięgnąć po pozycję Pawła Sitkiewicza.
Niestety autora nie miałam wcześniej przyjemności "poznać" i przyznam, że troszkę tego żałuję. Jak mówi wszystkim dobrze znana Wikipedia: doktor naukowo zajmuje się historią filmu animowanego oraz kinem XX-lecia międzywojennego w Polsce i na świecie. Jest to więc jak najbardziej odpowiednia osoba do wydania rzeczowej publikacji na temat kina międzywojennego w Polsce. Pozycja z typu popularnonaukowej nie zmęczy czytelnika, amatora kina, jak i również specjalistów oraz znawców - na spokojnie tytuł można wstawić w przypisach do pracy naukowej. A co najważniejsze... Sam autor korzystał z tylu źródeł (przypisy zajęły około 40 stron), że aż grzechem byłoby dalsze niezagłębienie się w ten temat.
Rozdziałów jest osiem (+wstęp i zakończenie). Niby mało, ale jednak nie. Skupiają się na ważnych elementach i są wyczerpująco opisane. Nigdy nie przypuszczałam, że aż tyle można opowiedzieć o kinie i czytając kolejne rozdziały, byłam coraz bardziej zaskoczona. Wciągnęło mnie to od razu!
Nie sądzę, że jestem odpowiednią osobą do "recenzowania" publikacji doktora habilitowanego. W końcu jestem zwykłą studentką, co wie na ten temat tyle, co nic. Spojrzę na tę książkę jako zwykły, przeciętny, "randomowy" czytelnik, który po prostu interesuje się filmem.
W pierwszym rozdziale dowiadujemy się kto i po co chodził do kina. Tutaj nie mam żadnych obiekcji, bardzo ciekawie się to czyta. Niby temat wydaje się oczywisty, ale został przedstawiany w całkiem inny sposób i można dowiedzieć się paru nowych smaczków. Kolejno mamy przedstawione przemiany obyczajowe, jak kina wyglądały w Polsce (czy to w miastach, czy to na wsiach) i na świecie, jakie były sposoby, aby trafić do widza, jak przebiegał seans filmowy (gdzie film całkiem często nie odgrywał istotnej roli), zostały opisane również niebezpieczeństwa, które "czyhały" w kinie oraz jak ludzie reagowali po seansie wychodząc z kina. Ostatni rozdział to zakończenie, gdzie jest przedstawiona kinomania w latach okupacji. Tematy rozdziałów są dobrze wyselekcjonowane i ich dobór ma naprawdę sens. Naprawdę duża dawka historii oraz realiów tamtych lat, czyta się te wydarzenia momentami jak zwykłą powieść.
Tak jak wspominałam, autor bardzo przyłożył się do pracy i starał się możliwie jak najbardziej wyczerpać omawiany temat. Momentami niestety aż mi się one dłużyły. Pojawiały się pewne powtórzenia; niby cytowane były wspomnienia różnych postaci, ale głównie chodziło ciągle o to samo, tylko troszkę z innej perspektywy. Dlatego miałam trochę wrażenie, że "stoję w miejscu" i czytam ciągle to samo.
Naprawdę mam problem z tą książką. Wszystko niby idealne, perfekcyjne, ale jak to bywa z książkami naukowymi - momentami nudzi człowieka. Czytanie mi się dłużyło i męczyło. Często robiłam przerwy i nie chciałam do tej pozycji wracać, ale gdy znów do niej przysiadłam, to wsiąkałam od razu, aby po dłuższej chwili przeskakiwać między wersami... Również nie pomagała tu typografia; nie wiem czy to wina fontu, interlinii, marginesów czy kto to tam wie, ale gubiłam się. Nie dość, że sama treść wymagała skupienia, to co jakiś czas, naprawdę czytałam znów to samo zdanie, mimo że potrafię czytać książki (serio!). Jasne, zdarza mi się czasem w różnych publikacjach przeczytać ten sam wers, ale tutaj te zjawisko występowało zdecydowanie dużo częściej. A najbardziej to brakowało mi ilustracji, zdjęć, rycin czy innych kolorowych (lub czarno-białych) wstawek, które mógłby umilić mi czytelność tekstu, jak i bardziej wczuć się w klimat lat 20. XX wieku. Powinno być tego zdecydowanie dużo więcej! A jak już były takowe ilustracje, to były tragicznie wstawione, bo często przerywały od tak zupełnie z czapy zdanie w połowie. Strasznie mnie to dekoncentrowało.
Po sposobie wydania tej pozycji niestety nie jestem zachwycona i raczej fanką nie zostanę. Treściowo - chylę czoła do samej ziemi. Wiedzy, zapału można pozazdrościć. Trzeba jedynie popracować nad tym, aby zainteresować zwykłego czytelnika, bo mamy tutaj taki rollercoaster - raz wciąga niesamowicie, raz emocje opadają i powiewa lekką nudą. Jest troszkę niewyważona. Ale zdaję sobie sprawę, że ta pozycja nie jest skierowana do przeciętnego czytelnika, więc raczej moje obiekcje nie mają sensu.
Więc tak, jest to pozycja bardzo, bardzo dobra! Ale nie dla każdego... ;)
Książka z Klubu Recenzenta nakanapie.pl
PS. Autor tak zachwycił mnie swoją wiedzą (albo umiejętnym korzystaniem ze źródeł), że koniecznie muszę zdobyć jego poprzednie publikacje, jak np. "Miki i myszy. Walt Disney i film rysunkowy w przedwojennej Polsce".
Wyjściu do kina w przedwojennej Polsce towarzyszyła szeroka skala emocji – od łez wzruszenia po strach o zdrowie i życie. Rytuały publiczności tworzyły często spektakl ciekawszy od filmu. Pełen niesp...
Wyjściu do kina w przedwojennej Polsce towarzyszyła szeroka skala emocji – od łez wzruszenia po strach o zdrowie i życie. Rytuały publiczności tworzyły często spektakl ciekawszy od filmu. Pełen niesp...
Jesteście ciekawi czy w XX-leciu międzywojennym chodzono raczej "do kina", czy też "na filmy"? Odpowiedź - nieewidentną - otrzymacie w książce Pawła Sitkiewicza, "Gorączka filmowa" Po "Gorączkę film...
@Orestea
Pozostałe recenzje @Babi
Moje guilty pleasure
Autora darzę niesamowitym sentymentem. Nie byłam jedyną, która w czasach gimnazjum zaczytywała się w jego książkach i czerpała z tego przyjemność. Mimo, że cykl zaczęłam...
Z poradnikami nigdy nie było mi po drodze. Bardzo trudno było mi trafić na jakiś sensowny. Niestety w większości są to totalne bzdety, które nadawałyby się na kolumnę w ...