„Jestem synem wolnego i walecznego narodu i nie mam zwyczaju drżeć przed kimkolwiek”.
Najgłośniejsza powieść Ossendowskiego i zasadniczo trudno się temu dziwić, gdyż po pierwsze – napisana po angielsku, po drugie – wydana w Nowym Jorku tuż po brawurowej ucieczce autora z ogarniętej bolszewicką pożogą Rosji, po trzecie – porusza tematykę, która budziła ciekawość i emocje ludzi na całym świecie, o czym najlepiej świadczy liczba dziewiętnastu tłumaczeń powieści na języki obce.
Znany szwedzki podróżnik po Azji i geograf, Sven Hedin, zarzucił Ossendowskiemu konfabulację i podobno udowodnił w publikacji „Ossendowski i prawda”, że duża część opowieści o jego obfitującej w przygody ucieczce z Syberii, była po prostu wyssaną z palca, pełną fantazji narracją (eufemizm). Oznacza to ni mniej, ni więcej, że polski pisarz miał bardzo kreatywny stosunek do własnej biografii.
„Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było” – zwykł mawiać w podobnych przypadkach dobry wojak Szwejk. Dość że książkę czyta się dobrze. A że roi się w niej od polityki, intryg, walki o władzę, krew leje się strumieniami, a trup ściele się gęsto - można ją potraktować jako powieść sensacyjno-awanturniczo-przygodową. Taki literacki odpowiednik sfilmowanych przygód znanego archeologa rodem z Hollywood, nieustraszonego Indiany Jonesa, który również żadnych wyzwań się nie lękał.
O Ferdynandzie Ossendowskim mawiano, że jest „polskim Karolem Mayem”, czyli – podobnie jak ów znany Niemiec - autorem niezwykle poczytnym, lubianym i popularnym. Różnica między obu pisarzami jest natomiast taka, że Karol May wszystkie swoje książki o Dzikim Zachodzie napisał ZANIM pojechał do USA, a Ossendowski najpierw wrócił z Azji, a dopiero POTEM napisał „Zwierzęta…”.
Tytuł niniejszej powieści wydanej przez Wolne Lektury, jest dokładną transkrypcją angielskiego oryginału ("Beasts, Men and Gods"). Polskim czytelnikom książka znana jest także pod tytułem „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”.