Intrygowała mnie okładka – zimna, surowa i tajemnicza. Intrygował mnie tytuł. I przede wszystkim chciałam zatrzeć niemiłe wrażenie, jakie pozostawił we mnie poprzedni polski kryminał Instytut. Jakie efekty? Myślę, że fakt, iż zaczęłam wieczorkiem i nie odłożyłam dopóki nie przekręciłam ostatniej strony mówi sam za siebie.
Kanalia jest kryminałem psychologicznym. Otóż mamy do czynienia z trzema morderstwami: w rzece znaleziono zwłoki młodej kobiety zabitej strzałem w tył głowy; w slumsach ubogiej dzielnicy odkryto ciało narkomana uderzonego tępym narzędziem w głowę; i wreszcie w domu policja odnajduje zmasakrowane torturowane ciało kobiety – pani architekt.
Czy coś łączy te morderstwa? Miały miejsce w odstępie kilku dni, w miesiącu marcu. Na pozór każda z ofiar pochodziła z różnego środowiska, co tym bardziej wykluczało jakiś związek miedzy ich śmiercią. Jak jest naprawdę?
Do pracy rusza policja, śledztwo prowadzone jest przez trzech policjantów. Inspektor Markowski to agresywny, niesympatyczny stary „wyjadacz”, znający się dobrze na swojej pracy ale z utartym sposobem działania. Podobnie jak jego towarzysz komisarz Senik. Dołącza do nich „żółtodziób” aspirant Lepka, młody, po studiach, skromny idealista, działający zgodnie z zasadami, nie do końca jeszcze odnajdujący się w systemie i w policji.
Pollak doskonale zestawił tych bohaterów zwracając uwagę na całkowitą amatorszczyznę Lepki, pozwalając mu popełniać wiele błędów, wprowadzając nas w świat jego naiwnych myśli i planów, które snuje jako niedoświadczony i nie znający życia świeżak w policji. Sytuacje, z jakimi przychodzi mu się zmierzyć autor okrasza odpowiednią dawką humoru i ironii, sprawia, że czytelnik darzy sympatią tego bohatera i mu kibicuje, mimo iż wydaje się, iż nie do końca praca w policji to jego powołanie.
Na uwagę zasługują niezwykłe ciekawe dialogi bohaterów. Naturalne, bogate i co ważne, niezwykle humorystyczne. Żywe i plastyczne, pozwalają poznać bliżej każdego z bohaterów i podążać za nim, jego tokiem myślenia i postępowaniem. Język jest barwny i prawdziwy, z nutką cynizmu i sarkazmu.
Fabuła zakręcona ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzieje się naprawdę wiele i to w bardzo szybkim tempie. Nie jest to kryminał z typu strasznie trzymających w napięciu, w których ze strachem przekręcamy kolejną stronę. On wykracza trochę poza stereotypy. To kryminał z genialnie, misternie prowadzonym i opisanym szczegółowo śledztwem. Czytając zagłębiamy się coraz bardziej, zachęceni możliwością rozwikłania tej zagadki. Doskonałe źródło poznawcze jeśli chodzi o sposób prowadzenia śledztwa. Autor raczy nas dużą ilością szczegółów, procedur, zwyczajów, przedstawia tok myślenia policjanta znającego się na rzeczy. Nie spotkałam się z tym jeszcze w kryminale.
Oprócz świetnej akcji mamy tu też jednak refleksję nad człowiekiem i potwierdzenie słów, że od miłości do nienawiści naprawdę niewielki krok. Zakończenie mi się podobało, nie spodziewałam się i nie odkryłam kto, co i dlaczego. A to w kryminałach lubię najbardziej – element zaskoczenia.
Rzeźba z okładki okazała się symboliczna i wielce wymowna. Wyjaśnienie tytułu również na plus.
Potrzebowałam rozrywki i Kanalia Pawła Pollaka mi ją zapewniła.