„Jamila” to debiutancka książka pani Katarzyny Sadowskiej i mój pierwszy kontakt z literatura SF od wielu, wielu lat. Do tej pory jedynymi książkami jakie przeczytałam z tego gatunku było kilka pozycji z serii „Gwiezdne Wojny” … jednak to było dawno temu i nieprawda. Z racji bycia nieoczytaną w tej dziedzinie podeszłam do tej książki z pewnym dystansem, niczego od niej nie oczekując. Może tylko gdzieś tam, w mojej główce, tliła się malutka nadzieja na bardzo dobrą lekturę. W końcu, w ostatnim czasie, udało mi się przeczytać kilka naprawdę dobrych debiutów literackich.
Czytając „Jamilę” przenosimy się … nie wiem czy „dawno, dawno temu” ale na pewno do jakiejś odległej galaktyki. Niestety nie wiemy jakiej. Autorka „oszczędziłam” nam zbędnego wyjaśniania czy jest to nasza świat w dalekiej przyszłości, gdzie podróże kosmiczne to chleb powszedni, czy jest to zupełnie fikcyjna rzeczywistość, nie mająca nic wspólnego z Ziemią, ludźmi i podbojem przez nich kosmosu. Bardzo brakowało mi tutaj takiej informacji, która pozwoliłaby mi się do tego wszystkiego odpowiednio ustosunkować. Takiego wprowadzenie do całości.
Świat przedstawiony przez autorkę jest brutalny, pełen przemocy i zorganizowanej przestępczości. Nie brak tam piratów, którzy kradną, szmuglują, handlują żywym towarem . Ofiarą jednej z takich pirackich grup stała się Jamila Cambell. Co prawda pierwsze spotkanie z piratami skończyło się dla niej lepiej niż można było się z początku spodziewać ,jednak kolejne wpłynęło już znacząco na jej życie. Musiała podjąć trudne dla niej decyzje , wstąpić w zupełnie obcy, brutalny świat i jakoś się w nim odnaleźć. Książka opowiada głównie jej perypetie. Głównie, ponieważ w drugiej połowie książki jej losy zostały zepchnięte na drugi plan a my mogliśmy śledzić poczynania innych bohaterów.
Jamila - główne bohaterka była niezmiernie irytującą postacią. Mimo, że była naprawdę inteligentną osobą, wydawała się okropnie niezaradna. Szara myszka, cały czas krzywdzona przez życie i innych. Bita, katowana, wyzywana i tresowana. Autorka nie oszczędzała jej, wręcz pastwiła się nad nią. Z początku można było jej współczuć jednak po dłuższej lekturze stało się to męczące, czasami wręcz niesmaczne. Nie wiem co autorka chciała przez to osiągnąć. Inni bohaterowie również nie za bardzo przypadli mi do gustu. Byli sztuczny, papierowi, wyprani z emocji. Najbardziej irytowało mnie to, że pojawiali się nie wiadomo skąd. Nagle „wskakiwali” w wir akcji jakby cały czas tam byli. Autorka podawała nam bardzo okrojone informacje na ich temat. Praktycznie nie wyjaśnieniami kim byli, skąd, jaki był ich związek z poznanymi wcześniej osobami, a ja sama sobie jestem winna, że tego nie wiem. Naprawdę, chociaż kilka linijek na temat niektórych postaci było by mile widziane. Oczekiwałam czegoś więcej niż tylko wiedzieć jak ktoś ma na imię i jaką funkcję pełni w tym kosmicznym interesie. Nie bardzo można polubić kogoś czy też czytać o kimś, o kim praktycznie nic się nie wie.
Kolejnymi elementami, które mnie drażniły były opisy … a raczej ich brak. Autorka nie zadała sobie najmniejszego trudu aby opisać jakiekolwiek miejsce. Czy to planetę, prom kosmiczny, osadę, cokolwiek. Wszystko było przez to takie szare, nijakie, mdłe i bez wyrazu. Gdzie jak gdzie ale w takim gatunku literackim jak SF można puścić wodze wyobraźni i stworzyć naprawdę niesamowite miejsca , które działają na wyobraźnię.
Pani Sadowska skupiła się w swojej książce głównie na dialogach i poczynaniach bohaterów. Muszę przyznać, że to chyba największy … i niestety jedyny plus tej książki. Akcja toczyła się tutaj naprawdę szybko, cały czas biegła do przodu. Napady, pościgi, utarczki między różnymi frakcjami – wszystko to sprawiało, że książkę czytało się z zaciekawieniem, przewracając szybko kolejne strony aby dowiedzieć się co będzie dalej. Niestety ten piękny stan zaczytania zostawał niekiedy przerwany przez nieoddzielenie od siebie niektórych wątków. Korekta, jeśli jakakolwiek była, woła o pomstę do nieba.
Podsumowując – pomimo irytujących elementów i przewidywalnej akcji, książkę czytało mi się w miarę dobrze. Zaciekawiła mnie i pozwoliła mi na oderwanie się od rzeczywistości. Niemniej jednak nie przekonała mnie do tego gatunku literackiego. Mimo wszystko nie skreślam jeszcze SF … w końcu prawdziwe perełki dopiero przede mną.