Każdy rzymski legionista, któremu udało się przetrwać dwudziestoletnią służbę wojskową, dostaje od Juliusza Cezara niewielką posiadłość ziemską w podbitych krajach. Za zasługi i dobrą robotę. Przy okazji Cezar zapewni sobie żyzność rzymskich włości - w końcu szefem Rzymu nie jest po darmo. Nawet Kleopatra pcha się mu pod nogi i grozi mu, ale potem i tak do niego wraca. Juliusz Cezar dobrym chłopem jest (tak się przynajmniej wydaje).
Taki dar "ziemski" otrzymał również Romeomontekus, nałogowy pijak i awanturnik i wiecznie zakatarzony emeryt. Kiedyś i teraz nieustannie sprawia problemy (wszystkim bez wyjątku), a w dodatku obraża samego wodza wodzów, czyli Julka Cezara. Ale i on dostaje ziemię, bo jakby nie patrzeć, zasłużył sobie po 20 latach pracy. Jednak, zawsze jest gdzieś ukryty chochlik - w akcie darowizny Cezar zapisał żołnierzowi wioskę niezwyciężonych Galów w Armoryce! Nawychwalał się jej, nareklmował i w takich superlatywach opisał, że owa kraina prawie miodem i piwem płynie. I chyba płynęła z Rzymianinem, bo chwila moment sprzedał podarunek oberżyście Ortopediksowi. A ten - widząc interes, też go opchnął i witaj świecie...
Ortopediks z żoną i kapryśną córką trafiają do wioski Gallów i tu zaczyna się handel i biznes w jednym (i rodzinne dramaty poza oczami innych). Oto są (śmierdzące) ryby od Tenautomatiksa, jest udawanie pani domu (przez żonę) i fochów córki (notorycznie, choć czując nosem biznes, kombinuje i lawiruje i zaleca się do asteriksa, choć Obeliks się przy niej... czerwieni i się nią zachwyca...). Ale gdzie jest kobietka i kilku za nią, to już jest tłok i pogubienie i miłość w złość przechodzi, a potem jest cios i wystrzał w powietrze, bo jak tu złość kontrolować? A to wszystko za sprawą Ortopediksa i jego familii. Jak ich nie było, było spokojnie (czasem jakaś awantura o śmierdzące ryby, do której angażowała się cała wioska - prócz kur). Od czasu przybycia dwóch pań i karczmarza jest źle, bardzo źle. A gdy dochodzi do waśni między Asteriksem i Obeliksem, to jest fatalnie...
Ale na końcu i tak jest impreza i śpiewak z wioski jest związany, sowy na drzewie siedzą, Idefiks nawet pałaszuje dobry kąsek ze stołu.
Magiczny wywar czy... magiczny wiatr mądrości?
wspaniałe przygody, zabawne i jakże urocze rysunki