Do takich rozmów doszło. A to wszystko za sprawą autorów znakomitego reportażu o jednym z najsłynniejszych seryjnych morderców, Tedzie Bundym.
W „Ostatnim żywym świadku”, Stephen G. Michaud i Hugh Aynesworth, przybliżają nam całą legendę i fenomen Garbusa. (Od tej książki warto zacząć!), nim sięgnie się po „Rozmowy z mordercą”.
Obie książki będą dla was trudna, długą, ale też fascynującą lekturą. Ten kto nie znał Garbusa i przede wszystkim nie wiedział, czego się dopuścił, to dla zwykłego śmiertelnika , mógł się wydawać zwykłym studentem prawa, a nie seryjnym mordercą. Był normalny. Dla Theodore Bundy’ego normalność oraz urok osobisty było maską, pod którą ukryta była dzika bestia. Otóż ‘BITE-KILLER’, wcale nie był normalny. Ted był anormalny. Rozmowy jakie przeprowadzili z nim Stephen i Hugh, miały na celu doprowadzić do uniewinnienia z zarzutów odnośnie popełnionych brutalnych morderstw na młodych kobietach, jakich się dopuścił ,lecz temu bardzo zaprzeczał. Za te morderstwa groziło mu krzesło elektryczne. Sam Bundy był prowodyrem tych rozmów z dziennikarzami. Po prostu świetnie grał! Bawił się z nimi w kotka i myszkę. Ted robił naprawdę wiele by zwrócić uwagę wszystkich mediów w kraju na swoją personę i całą procesową otoczkę wokół niego. - To wszystko zmierzało do tego by Ted Bundy seryjny- morderca zabłysł na szklanym ekranie, niczym gwiazda Hollywood. On sam bardzo lgnął do mediów, a media ciągnęły do niego. W tamtym czasie, gdy media usłyszały o Tedzie, to za wszelką cenę chcieli dowiedzieć się prawdy o brutalnych morderstwach na młodych studentkach i kobietach za którymi rzekomo stał właśnie Bundy. Ów projekt na którego czele stali właśnie Stephen G. Michaud i Hugh Aynesworth, miał zapewnić Tedowi to, co w rzeczywistości nie było w żaden sposób niewykonalne. W istocie determinacja dziennikarzy była tak duża, by odnaleźć jakiekolwiek dowody, które potwierdzałyby niewinność Bundy’ego (takich dowodów nie było). Dla dziennikarzy była to niezwykle długa, daleka i bardzo bolesna podróż, jak się okazało. Odkrywane przez nich kolejne karty prawdy i zawarta w nich wiedza omal nie doprowadziła ich do tego by wycofać się z projektu i go zakończyć. Praca nad tym projektem była wręcz rozpaczliwa. Sama współpraca Teda z dziennikarzami podczas pisania książki wygadała jak labirynt. W gąszczu pytań znajdziesz na nie odpowiedź i tym samym wyjście z labiryntu, czyli poznasz prawdę. Prace nad książką „Ted Bundy. Rozmowy z mordercą”, były owocne i satysfakcjonujące, lecz ważne też było to, co mogło, czy też nie mogło ujrzeć światła dziennego.- Czy dla Teda istniały nader kłopotliwe pytania, a może były to niewygodne tematy, albo trudne rozdziały? Jaki wpływ miała na samego Bundy’ego metoda kija i marchewki, jakie były jego reakcje? W którym momencie się otworzył przed swoimi rozmówcami, a kiedy zamykał?
Chyba najważniejsze w tym wszystkim jest to, że niezwykle trudno było zrozumieć oraz poznać jego wewnętrzne „JA”. Ta skrywana głęboko część siebie przed światem, która pozwoliła by nam bardzo dokładnie pojąc myśli Garbusa napawające odrazą, wspomnienia, odczucia i przede wszystkim emocje jakie nim kierowały.
Podczas lektury tej książki odkrywamy, że rozmowy dziennikarzy z Tedem, nie były wcale zapisem zwykłych rozmów. Ta książka (jak i jej poprzedniczka ‘Ostatni żywy świadek’ ) ma o wiele większy przekaz. To zdecydowanie coś więcej. Coraz bardziej zagłębiając się w historię jednego z najsłynniejszych morderców na świecie, mamy wrażenie jakbyśmy byli na kolejce górskiej, gdyż spowiedź Bundy’ego wygląda jak ‘Wielka Księga Mądrości’ w połączeniu z rozważeniami filozoficzno-psychologicznymi. Odpowiedzi udzielanych przez Teddy’ego na zadawane pytania są podejrzliwe. A wynika to z tego, iż sam Garbus stosuje w swoich odpowiedziach manipulacje. W taki o to sposób Bundy bawi się z dziennikarzami.Te jego sztuczki, to nic innego, jak uniki, które mają postać taniej papki psychologicznej, by zwinnie odeprzeć atak przeciwnika. Teddy ciągle wierzy , że jest niewinny. Jest przekonany, że nie popełnił tych zbrodni. Mogło by się wydawać, że wysiłki dziennikarzy pójdą na marne.W trakcie tych spotkań, dziennikarze wielokrotnie pytają Bundy’ego o okoliczności polowań, o ofiary, o przyczyny ataków, gdzie się zdarzyły i w jakim miejscu. Jak na wytrwałego łowcę Ted stara się jak najbardziej możliwie zmniejszyć skalę swoich krwawych żniw. Jest szaleńcem, który pragnie wolności. A te jego zabawy z dziennikarzami, w jego mniemaniu, mają mu pozwolić uniknąć krzesła. Kot sądzi, że jest sprytniejszy od dwóch naiwnych myszy. Ależ on jest w błędzie. Ta gra wcale nie zmierza w kierunku, by go uniewinnić i uwolnić. Ona ma odwrotny zamiar do zamierzonego, by jednak wydać ostateczny wyrok. A dziennikarze mają za dużo AS-ów w rękawie oraz doskonałe przygotowanie, by faktycznie dla satysfakcji Bundy’ego i przekonać go , że jest niewinny. By przekazać dowody. To niezwykle trudne zadanie bardzo determinuje naszych dziennikarzy.- Czy faktycznie znaleźli dowody na niewinność ‘Bite-Killera’? Czy może podsunięte wskazówki przez Teda doprowadziły ich do odgadnięcia całej prawdy o nim? Czy sprawiedliwości stało się zadość?
Autorzy tej książki za wszelką cenę chcąc przeniknąć do umysłu seryjnego mordercy i chcąc to zrobić postanowili zastosować dość niestandardowe podejście do swojego rozmówcy. Ta metoda okazała się strzałem w 10! To niestandardowe podejście okazało się sukcesem już za pierwszym razem i przyniosło bardzo skuteczne rozwiązanie. Tym samym również zmusiło Bundy’ego na otwarcie się, by w końcu wyspowiadał się z okrucieństw, których dokonał i nie tylko. Czego tak naprawdę dotyczy ta spowiedź Garbusa? - Jest ona o całym jego życiu. Co w nim się wydarzyło, jakie było jego dzieciństwo, kim byli jego rodzice.
To niesamowicie szczera i długa rozmowa. Dużą uwagą w tych rozmowach są wzmianki o emocjach jakie towarzyszyły Tedowi. To były pierwsze i bardzo trudne emocje. Nasz Garbus w ogóle nie umiał ich przepracować. To przeżywanie przez niego emocji mogło również stać się iskrą zapalną, które w dużym stopniu wpłynęły na postępowania jakich się dopuścił.
Im bardziej jesteśmy pochłonięci lekturą „Ted Bundy. Rozmowy z mordercą”, to jeszcze bardziej mamy wrażenie, że Theodore znakomicie się bawił w czasie procesu powstawania książki o nim. Znakomite było tez to, że wspomnienia o posiadaniu ofiar w dalszym ciągu w jakiś sposób dla niego były przyjemne, zabawne, aż chciało by się rzec, że miłe.- A w rzeczywistości, tak naprawdę była to swego rodzaju maska, gra pozorów, które może chroniły prawdziwe ‘JA’ Bundy’ego? A może tak naprawdę chroniły małego wystraszonego garbuska ukrywającego się w głębi potwora?
Mimo wszystko warstwa emocjonalna, która towarzyszy nam podczas czytania o obrzydliwych wynaturzeniach, to po prostu warto sięgnąć po „TED BUNDY. Rozmowy z mordercą”. Przede wszystkim po to by zrozumieć i poznać tok rozumowania Teda, jego sposób w jaki postrzega życie, ludzi, czy to jaki jest punkt widzenia otaczającego go świata. Chociażby przyjrzeć się systemowi jego wartości, marzeniom, planom, hierarchii potrzeb. Przecież Ted był jak każdy z nas, a może faktycznie był inny.- W sumie to jaki w zasadzie był Ted?- Inteligentny, sprytny, bystry, czy może mądrzejszy od śledczych, a może bardziej cwańszy od innych morderców? Może jednak był o wiele bardziej przewidującym następstwa konsekwencji swoich działań?
Wcale mnie to nie dziwi, że był on sadystą-rzeźnikiem-psychopatą. Gdyby mógł Bundy byłby wziętym prawnikiem, możliwe że miał też zadatki na karierę polityczną, czy też medykiem. - A co z posiadaniem rodziny, wychowaniem dzieci? - Tego również pragnął Ted. Mógł ja mieć. Mógł też mieć psa i domowy azyl. Ktoś takiego pokroju, jak Theodore Bundy mógł stać się każdym i mieć wszystko, czego sobie zapragnie. Jednakże on w ogóle tego nie pragnął. Wcale nie chciał stabilizacji. Właśnie tutaj dochodzimy do wielkiego dramatu, który dotknął jego samego oraz jego ofiary, które spotkały na swej drodze diabła, stając z ni oko w oko. A to wszystko dlatego, ze Ted był dla wielu, oczywiście na pewnym etapie tylko, „Facetem Znad Rzeki” o potrzebach perwersyjnych. Był odrażającym zabójcą z obleśnymi fetysz-owskimi metodami. Był w nie odziany. Wiedza płynąca z tych rozmów jest niesamowicie bogata. Nawet nie trzeba szukać jej między wierszami. To sam Ted się przed nami otwiera, pozwala nam zajrzeć do swego umysłu. A my z zapartym tchem obserwujemy, klatka po klatce co się w nim kryje. Nawet nie zorientujemy się w którym momencie zostaniemy wciągnięci w odmęty ohydnego brudu zbrodni popełnianych przez niego. - Jeśli już zadaliśmy pytanie i bardzo chcemy poznać na nie odpowiedź, ale w ostatniej chwili chcemy się wycofać, no cóż odwrotu już nie będzie. Musimy chcąc nie chcąc poznać setki odpowiedzi, jak to wszystko się zaczęło. Nie będę ukrywać, że co poniektóre te odpowiedzi mogą zgorszyć, a jeszcze inne wywołać smutek, lecz będą też również takie, które wstrząsną czytelnikiem do szpiku kości. I przy okazji zafundują nam skrajne emocje. Może też wydarzyć się coś takiego, iż nie wszystkie wypowiedzi Garbusa uda nam się zrozumieć na logikę. Czytając tę książkę trzeba to zrobić z dużym dystansem, jak i na pewne sprawy spojrzeć nieco z innej perspektywy. Tej szerszej perspektywy.
Książkę „TED BUNDY. Rozmowy z mordercą” powinniśmy potraktować jak pełnowymiarowy wykład z psychopatologii, na którym jesteśmy (i to dosłownie, bo nie możemy go wysłuchać), my go czytamy, osoba wygłaszająca swój referat próbuje dowieść faktu posiadania ofiary, czy też kluczy do poznania sensu ludzkiego bytu. Taki właśnie jest Teddy, a nie żadna inna osoba. To on nam zdradza, jak to jest naprawdę wybiec przed zwierzynę. Dowiadujemy się, iż ofiarę należy śledzić, gdy ma się zamiar pozbawienia jej życia. - Jak to jest, że martwy człowiek to dla mordercy jeszcze człowiek, gdy powinien być rzeczą? Jak to w ogóle jest możliwe, że z rozmów z chorym sadystą można ujść z życiem? Prawda to, że można wyciągnąć z tego jakąś naukę, zdobyć wiedzę nie postradając przy tym zmysłów? Muszę to przyznać, ze te rozmowy są niezwykle wyjątkowe, interesujące , nawet ze względu na samego rozmówcę.
Gdy już będziecie po lekturze książki z pewnością, będziecie bogatsi o wiele więcej na temat psychiki Theodore’a Roberta Bundy’ego. Uważam, że jednak znajdą się i takie momenty podczas lektury, gdzie sama jego teoria WAS wykończy. Będzie cholernie męczący w swoim filozofowaniu. Choć będzie to cecha dla niego szczególna. A to o nim dużo świadczy. Chodzi też tutaj o to co nam mówił, co próbował nam przekazać, a przede wszystkim jak trudnym okazał się przeciwnikiem, przestępcą, graczem. Jak niesamowicie trudno było z nim wygrać walkę i również to, jak dużo czasu potrzebowali śledczy, by wytypować Tego jedynego Teda!
Co takiego wyznał Bundy tuż przed śmiercią, czy zdradził gdzie zostały pogrzebane ciała wszystkich jego ofiar? Czy przyznał się do wszystkich morderstw, a może tylko do niektórych, albo do niektórych w ogóle się nie przyznał? Podczas rozmowy z dziennikarzami wytknął jakieś wady dotyczące „technik policyjnych”, jaki miał stosunek do działań wymierzonych w jego osobę, czy jego zdaniem proces był sprawiedliwy?
Te, jak i wiele innych pytań o świadków, linie obrony, czy samo oskarżenie. Odnajdziecie to wszystko na kartkach tej książki o „TED BUNDY. Rozmowy z mordercą”. Sądzę, że sporo faktów was zaskoczy, wprawi w szok i niedowierzanie. A przecież minęło już tyle lat,a w dalszym ciągu działalność przestępcza Rzeźnika Bundy’ego nadal fascynuje, co przeraża, nie tylko wśród czytelników, naukowców, psychiatrów, psychologów, czy właśnie badaczy. On sam sądził, że z upływem czasu ludzie przestaną o nim mówić, pisać i czytać. W jakimże on był błędzie! Nadaremnie się łudził, iż zostanie wygumkowany i to na zawsze. A stało się zupełnie odwrotnie, im dowiadujemy się więcej o samym Tedzie, to wiemy o wiele więcej niż byśmy chcieli się dowiedzieć.
Mogłoby się wydawać iż ten sławetny trend nigdy nie przeminie, czy się zmieni. A już na pewno o tym, że o umysłach morderców i samej zbrodni nadal nie wiemy wszystkiego?!
ZACHĘCAM DO LEKTURY!!!!!