Współpraca barterowa z Wydawnictwem
WarBook"Ludzkość potrzebuje nowych wyzwań."
Lubicie powieści, których akcja rozgrywa się w kosmosie?
Od zawsze marzyliśmy o podboju kosmosu. Od dziesięcioleci podejmowane są próby poznania jego tajemnic.
Wyobraźcie sobie przyszłość... Ludzkość po kolejnej wojnie światowej doświadcza ogromnych strat.
"Milion zabitych Amerykanów, zdemolowane Hawaje, Alaska i pół Indonezji, nie wspominając o tym, co zostało z Tajwanu, obu Korei, Filipin i paru pomniejszych krajów regionu. Oficjalnie mówiło się o dziesięciu milionach obywateli Azji, których życie zostało przerwane podczas tej rozpierduchy nazywanej Pierwszą Wojną Pacyficzną."
Ludzie to jedyny gatunek, który wszczyna wojny dla władzy i zysków nie licząc się z kosztami. Autor maluje przed nami obraz Ziemi po kolejnych krwawych konfliktach.
Alan Tarnowski, były żołnierz, próbuje dostosować się do nowej rzeczywistości. Pracuje w fabryce jako jeden z wielu trybików, który łatwo wymienić. Aż w końcu nastał ten dzień, którego się obawiał. Traci pracę, a poszukując nowego zatrudnienia niespodziewanie otrzymuje nietypową propozycję. Jako jeden z rekrutów leci... w kosmos.
"To Epsilon 1158A, ale mówimy na nią Nadzieja(...) Leży w gwiazdozbiorze Wielkiego Obłoku Magellana, przeszło 50 kiloparseków od miejsca, w którym się znajdujemy. Na pewno już zadajecie sobie pytanie, po co wam to wszystko pokazałem. Odpowiedź jest prosta. Wy tam polecicie."
Co byście powiedzieli na tak nietypową propozycję? Co czeka naszych bohaterów w kosmosie?
Planeta, która według wstępnych obserwacji miała stać się rajskim miejscem do zamieszkania okazuje się pułapką, z której nie ma ucieczki.
Nim wstanie dzień jest pierwszym tomem cyklu Kronika podboju. Początek książki jest dosyć stonowany, akcja rozwija się powoli. Wszystko zaczyna przyspieszać w momencie, gdy koloniści znajdą się na Epsilonie 1158A. Wyprawa, która miała się okazać pasmem sukcesów, udowodniła w pełni prawo Murphy'ego, które mówi, że: " Jeśli coś może się nie udać, na pewno się nie uda."
Postać Alana Tarnowskiego dominuje w tej powieści. Jego profil psychologiczny jest dla nas najbardziej czytelny. Charyzmatyczny, odznaczający się brawurą, nie zostawia towarzyszy na pewną śmierć, ma problemy z bezapelacyjnym wykonywaniem poleceń przełożonych.
"Jesteś urodzonym samobójcą.
To nie było miłe. Nikt nie chce o sobie usłyszeć, że ma skłonności do osobistej destrukcji. Do tej pory tak tego nie odbierał. W armii nazywano to odwagą."
Pozostali bohaterowie w mniejszym lub większym stopniu stanowią tło dla tej postaci. Z niektórymi ciężko jest się utożsamić. Natomiast bardzo podobało mi się wykorzystanie droidów do walk i eksploatacji planety oraz wykorzystanie kapsuł kriogenicznych do hibernacji oraz hipernapędu do skoków nadprzestrzennych i pokonywania ogromnych odległości w kosmosie. Nie jest to nowy motyw, ponieważ możemy się zetknąć z nim w filmach science-fiction, niemniej jednak bardzo dobrze wpisuje się w klimat tej powieści.
Próby przetrwania kolonistów na nowej planecie trzymają w napięciu.
"Okolica zmieniła się w pobojowisko(...) Straty były większe niż początkowo przypuszczał (...) Było źle i nic nie zapowiadało, że będzie lepiej."
Kilka wątków jest nagle urwanych i nie dają nam szczegółowych odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Jako, że jest to pierwszy tom cyklu zakładam, że w kolejnym autor je rozwinie.
Plastycznie przedstawione militarne opisy walk i uzbrojenia. Ludzkość dążąca do zdobycia władzy, polityczne implikacje, dążenie do celu za wszelką cenę, walka o przetrwanie. To wszystko sprawiło, że ta historia wciągnęła mnie od samego początku. Jestem ogromnie ciekawa kolejnego tomu i dalszych losów bohaterów.
Fani powieści dystopijnych na pewno znajdą w niej coś dla siebie. Polecam.