Nie żałuję, że tę książkę kupiłem i przeczytałem. To stwierdzenie jest ważne ze względu na krytyczne uwagi zamieszczone poniżej. Zadowolenie przyszło jednak nie od razu. Bo choć spis treści zachęcał do lektury zakreślając właściwy zakres problemowy tematu, to sama lektura była ciężkim egzaminem dla moich nerwów. Książkę napisał neofita z typowym dla tej formacji mentalnej entuzjazmem i duchem prozelityzmu. Chyba dla większego zasięgu rażenia wybrał formułę niemal broszury propagandowej. Tak pisane książki nauczyłem się już dawno obchodzić z daleka. Z drugiej jednak strony widać, że Woods zna temat. Wspiera się na rzeczywiście znanych i cenionych, choć czasem kontrowersyjnych autorach. Gdyby tylko tak nachalnie do nich nie przekonywał …
Pewien niepokój budziła niewielka objętość (230 stron) książki relacjonującej tak olbrzymi temat. Istniało kilka możliwości: albo jest to niezwykle inteligentna synteza albo grafomańska eksplozja neofity z doktoratem lub wreszcie powierzchowny, choć idący w dobrym kierunku opis zagadnienia tytułowego. Po zakończonej lekturze opowiadam się za ostatnią opcją.
Książka okazała się dla mnie cenna, choć w nieoczekiwany sposób. Ponieważ wywody autora nie budziły czasem zaufania, bo były powierzchowne i bezkrytyczne a jednocześnie odwoływał się do znanych naukowców, sięgnąłem do nich i ja. W ten sposób przeczytałem wreszcie prace Stanley’a Jaki, Harolda Bermana i opisy oraz recenzje wielu innych prac, z których korzystał Woods. Zmuszony do surfowania po Internecie w celu weryfikacji jego stwierdzeń, niespodziewanie znalazłem dużo interesujących i nieznanych mi wcześniej tekstów na temat roli chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej cywilizacji. Moje surfowanie było jednak sterowane książką Woods’a. Tak więc praca, która wpierw rozczarowała dała mi ostatecznie o wiele więcej, niż się po niej spodziewałem. Sporo się też dowiedziałem nowego, bo niektóre zagadnienia nie były mi w znane, choćby geneza prawa europejskiego. Dlatego ten właśnie rozdział pracy Woodsa (rozdział X) cenię najbardziej.
Czytelnik powinien przede wszystkim nie zrażać się nachalnym entuzjazmem i nieustannym zachwytem autora nad rolą Kościoła w historii. Wpływ Kościoła na rozwój zachodniej cywilizacji sprowadza się w tradycyjnych ujęciach do pewnego zbioru problemów, co do którego istnieje mniej więcej konsensus. Zagadnienia te Woods dobrze wymienił. Każde opisał skrótowo, pobieżnie, czasem bezkrytycznie, ale bez wpadek. Literaturę przedmiotu zna, choć zawsze możnaby mu coś zarzucić. Ale komu nie można? Brakuje w tej książce szerszego tła, bo jakbyśmy nie cenili chrześcijaństwa i Kościoła w dziele budowy Europy i Zachodu nie wolno zapominać o innych elementach: geografii, klimacie, spuściźnie starożytności, zmiennym otoczeniu geopolitycznym, barbarzyńskich korzeniach.
Rozterki przy lekturze powiększają błędy tłumacza i niechlujna redakcja. Polszczyzna tłumaczenia często niemile zgrzyta a od czasu do czasu tłumaczenie ewidentnie szwankuje. Jak wtedy, gdy uczeni średniowieczni raz po raz zwani są studentami. Zaś polska redakcja nie postarała się wskazać, które z pozycji wymienianych w bibliografii zostały już wydane po polsku. A jest ich już trochę.
Na korzyść polskiego wydania trzeba powiedzieć, że książka jest wydana elegancko i estetycznie i może być upominkiem, który po odpakowaniu będzie dobrze wyglądał.
Na mojej stronie zamieściłem obszerne omówienie treści tej książki (9 stron). Zapraszam do lektury
Jacek Kwaśniewski
Na mojej stronie zamieściłem obszerny opis tej książki (9 stron)