'Gould's Book of Fish, A novel in twelve fish' z roku 2001 była już w Polsce wydana jako 'Williama Goulda księga ryb. Powieść w dwunastu rybach' w roku 2004 przez wydawnictwo Muza w tłumaczeniu Hanna Pawlikowskiej-Gannon. Wtedy jednak autor nie był popularny. Nie będę się wypowiadać o różnicach w tłumaczeniu, bo nie sprawdzałam, ale obecny tłumacz Maciej Świerkocki przełożył 'Ptaka dobrego boga', więc to świadczy o wysokiej jakości nowego tłumaczenia 'Księgi ryb'.
Świat książek Flanagana jest trudny, pełen cierpienia, barbarzyństwa i zezwierzęcenia, królowania instynktów. Zarówno 'Ścieżki północy', jak i wcześniejsza chronologicznie 'Księga ryb' to literatura obozowa. Literatura europejska i historia Europy z tym tematem musiała się zmierzyć dopiero w połowie XX wieku. Australia przeżywała to wcześniej. Śmiem twierdzić, że kolonie przeżywały to wcześniej, tylko że ich traum nikt nie spisywał. Flanagan jest pisarzem jak najbardziej współczesnym, ale całą swoją twórczość poświęca tym trudnej historii Australii, a konkretnie Tasmanii. Świata zbudowanego z kolonizacji, zaczynającego swoją europejską historię od bycia więzieniem Wielkiej Brytanii.
Bohater i narrator 'Księgi ryb' jest więźniem na wysepce Sary, będącej częścią Ziemi Van Diemena. Akcja rozgrywa się w pierwszej połowie XIX wieku, gdy Imperium Brytyjskie jest imperium, a świat dzieli się na centrum i obrzeża, gdzie można robić wszystko, bo moralność tam nie obowiązuje.
Więc w takie piekło trafia młodzieniec, który sam siebie nazwał Williamem Buelowem Gouldem. Skazano go w sumie za drobne przestępstwa i biedę, a wyrok był bezterminowy. W tym więzieniu Gould spotkał się z niesamowitym okrucieństwem, z łamaniem wszelkich praw ludzkich, z bestialstwem i wszelką formą poniżania więźniów, aż wreszcie z traktowaniem tego miejsca jako prywatnej własności Komendanta i jego współpracowników. To co się uroiło w ich chorych głowach, było realizowane kosztem życia więźniów. Bo przecież i tak nikt nie był za to odpowiedzialny. Raporty, które były wysyłane do Korony, nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.
Gould opisuje skrajny głód i nieludzkie warunki, eksperymenty medyczne, takie jak preparowanie głów i wycinanie tatuaży, pokazuje świat 'złagrowany', w którym żeby przeżyć, trzeba wyzbyć się godności, honoru i ludzkich emocji.We mnie ten świat nasunął skojarzenia z obozami hitlerowskimi.
W tym piekle w zasadzie nie ma ucieczki dla Goulda, poza rysowaniem ryb dla Lekarza. Stopniowo przykry obowiązek staje się jego azylem. Jego tożsamość zespala się z tą 'rybią'.
Gould czuje, że oni, więźniowie są jak ryby, bo też cierpią bezgłośnie, a jedyną ucieczką jest woda. Tylko że człowiek nie przeżyje w wodzie.
Stałym motywem twórczości Flanagana jest kontrast pomiędzy brutalnością świata przedstawionego a poetyckością języka i głównego bohatera. Tutaj tej poetyckości jest mniej niż w 'Ścieżkach Północy'. Nie ma nawet ucieczki od niej w zapomnienie i unikanie wspomnień jak w 'Klaśnięciu jednej dłoni'. Traumatyczna rzeczywistość wchodzi w narratora wszystkimi zmysłami. Jedynie morze jest ocaleniem. Rysowana i spisywana przez niego księga ryb jest jedyną ucieczką, azylem i formą ocalenia człowieczeństwa. Chociaż może nie człowieczeństwa, ale ucieczki od tego 'człowieczeństwa', jeśli je rozumieć jako zdobycze cywilizacji europejskiej. Życie więzienia z Księgi ryb pokazuje jak bardzo to człowieczeństwo zanika im dalej ludzie są od Europy. Komendant jest prototypem Hitlera, który dla chorych mrzonek szafuje życiem ludzi. Pojawiają się też tubylcy, którzy w tym świecie kolonizacji są traktowani brutalnie i bez litości tak, jakby nic nie czuli, nie mieli żadnych uczuć i byli rasą niższą.
Książka jest wielkim oskarżeniem kolonializmu i człowieka, który dopuszczał się TAKICH ZBRODNI. Przecież Kolonia Karna na Sarah Island naprawdę istniała. To, co Europa doświadczyła w XX wieku jest rozszerzeniem tego, co wcześniej wyprawiano na obrzeżach świata. Najgorsze jest to, że zwierzę w człowieku nie umarło, że piękno jest tylko w nas, że jest ono słabsze i nie potrafi tak działać jak zło.