O ile w dwóch poprzednich tomach kronik Hugha z Singleton akcja toczy się głównie w Bampton i jego okolicach, to w kolejnej, noszącej tytuł „Ślad atramentu”, przenosimy się na pewien czas wraz z bohaterem do Oksfordu. Tam nasz chirurg-kronikarz ponownie oprócz prezentowania swych umiejętności w leczeniu, będzie miał okazję wykazać się swym talentem detektywistycznym.
A staje się tak za przyczyną nieszczęścia, jakie spotyka jego umiłowanego mistrza Johna. Znikają mu bowiem z mieszkania wszystkie księgi, w tym 20 stanowiących jego własność oraz dwie pożyczone. Mają one bezcenną dla właściciela zawartość, są również niezwykle drogie, gdyż jak wiadomo pisane ręcznie. Rozpacz mistrza Johna jest po prostu ogromna. Hugh, na prośbę mistrza i za zgodą swego chlebodawcy, z nieocenioną pomocą przydzielonego mu przez lorda sługi Artura, podejmuje się odnalezienia skradzionych ksiąg. Pomaga mu również bardzo rezolutna Kate.
Tym razem Hugh naraża się nie tylko sprawcy zuchwałej kradzieży ksiąg Johna Wycliffe'a, ale i dość wysoko postawionemu adoratorowi Kate, który próbuje go skompromitować. Oskarża go np. o kradzież futrzanego płaszcza, a tym samym próbuje posłać na śmierć (prawo w Anglii średniowiecznej było bardzo surowe).
W Oksfordzie Hugh przeżywa więc sporo trudnych chwil, chwil pełnych emocji i zagrożenia, włącznie z pobytem w więzieniu, w którym śmierci uniknie tylko, jak sam będzie później uważał, dzięki opatrzności Bożej. Na jego głowę cały czas dybią nie przebierając w środkach zarówno złodziej ksiąg, jak i konkurent do ręki Kate, nasyłając na niego i jeden, i drugi zbirów.
Ale zaznaje również wielu przyjemnych momentów, do których należeć będą te spędzane z Kate, która decyduje się zostać panią jego serca, a w przyszłości żoną, jak i oczywiście radość mistrza Johna z odzyskania swych ksiąg.
W „Śladzie atramentu” czytelnik otrzymuje pasjonującą kontynuację świetnej fabuły poprzednich kronik, z akcją pełną dramatycznych zwrotów i niespodzianek.
Gdy otrzymałam „Ślad atramentu” i zorientowałam się, że to już trzecia część kronik, a ja nie znam dwu pierwszych zaryzykowałam i szybciutko zwróciłam się o przesłanie mi również wcześniejszych, i udało się. I w ten sposób zatapiając się w lekturze cały wrzesień spędziłam w średniowiecznych okolicach Oksfordu towarzysząc z ogromną przyjemnością młodemu, wzbudzającemu sympatię medykowi, który z zapałem i poświęceniem służył innym nie tylko swą szeroką, jak na tamte czasy, wiedzą medyczną, ale także marzył o własnym szczęściu w małżeństwie.
Książki te zapewniły mi doskonałą i pasjonującą lekturę z fabułą znakomicie osadzoną przez autora w historycznych realiach średniowiecznej Anglii, w tle których pobrzmiewa echo wojny stuletniej. Fabułą, w której przeplatają się intrygujące wątki kryminalne z równie pasjonującymi obyczajowymi, i w której żywo tocząca się akcja ma zaskakujące zwroty a jej tempo sprawia, że na nudę w czasie czytania nie ma miejsca .
Dużym atutem tej, jak zwykle w przypadku wydawnictwa PROMIC niezwykle estetycznie wydanej serii, jest urokliwie oddanie klimatu średniowiecza. Widać u autora dużą wiedzę i znajomość ówczesnych realiów. Klimat ten, wyczuwa się tak dobrze dzięki temu, że Starr bardzo realistycznie i rzetelnie, a zarazem interesująco pokazał w nich warunki życia i bytowania w XIV wieku poszczególnych sfer społecznych. A udało mu się to dzięki szerokiemu przekrojowi powołanych do życia na kartach książek postaci, w tym mimo fikcyjności fabuły również autentycznych, jak choćby lord Gilbert Talbot, mistrz John Wycliffe, czy szeryf Oksfordu John Trillowe.
Seria kronik Melvina R Starra jest warta poznania. To nie tylko literatura, która dostarcza przedniej rozrywki. Dzięki niej poznajemy też wiele interesujących wiadomości historycznych (nie tylko o metodach leczenia, jakimi posługiwał się wtedy chirurg). Osobiście pozostając pod urokiem średniowiecznego klimatu serii i nietuzinkowej osobowości jej bohatera, który traktuje siebie i swoje przygody z dużą dozą humoru, liczę na to, że PROMIC szybko wyda kolejną książkę.