„Ta historia rozpoczyna się w samolocie linii United Airlines, który wystartował z nowojorskiego lotniska JFK bez przeszkód…” to zdanie, rozpoczynające powieść, niby beznamiętne i zwyczajne, a jednak zaintrygowało mnie. Taki jest początek i koniecznie musiałam poznać koniec. I czy ten rzeczywiście następuje? Może tylko na ostatniej stronie nie znajdziemy już więcej treści ale za to ciąg dalszy będzie toczyć się w naszych myślach?
Frank Michalski jest szkoleniowcem z amerykańskiej firmy Enchancing the Future. Jedzie do Pekinu, by, krótko mówiąc, przekonywać biznesmenów dużych firm, że normy i obyczaje przyjęte i szeroko rozpowszechnione na Zachodzie są zdecydowanie lepsze i właśnie Chiny powinny je przeszczepić na grunt wschodni. Wspomagając ich w budowie nowego wizerunku, ukierunkowując ich pragnienia, szlifując nowe nawyki, chce usprawnić współpracę z nimi, co da bezpośrednie przełożenie na zysk.
Michalski z pochodzenia Kolumbijczyk jest przykładem ślepo zapatrzonego w Amerykę człowieka, sam nieświadomy swojej prawdziwej tożsamości wierzy w siłę i przewagę Ameryki nad Chinami. Zwolennik globalizacji i kapitalizmu, piewca teorii amerykańskiego sukcesu stara się ze wszech miar narzucić swoje wzorce i racje chińskim przedsiębiorcom jednocześnie nie przyjmując do wiadomości żadnego argumentu poza swoimi. Pewny siebie, operujący wytartymi, sztywnymi schematami, sceptyczny nie spodziewa się, że gdy trafi na przeciwników silniejszych od siebie jego niezachwiana wiara w sukces, w wyższość Zachodu nad Wschodem nagle znika. W konfrontacji z ludźmi szczerze przekonanymi i wierzącymi w wyznawane przez siebie wartości uświadamia sobie swój błąd.
Na swojej drodze spotyka dziennikarza Corneliusa F. Bordewicha, bacznie obserwującego rzeczywistość, w oczekiwaniu na ważne wydarzenie i biznesmena Li Qianga. Ten drugi jest jednym z uczestników kursu; tradycjonalista, do bólu zżyty z chińskim dziedzictwem, kulturą, językiem. Każda z tych trzech postaci reprezentuje kompletnie inny światopogląd dlatego dialogi przez nich prowadzone to jak balansowanie na krawędzi, dużo ironii, zero dystansu dla racji przeciwnika. Porywają i fascynują ze względu na dwa skrajne podejścia do danego zjawiska, oraz dość wyczerpujące i konkretne opracowanie tematu.
W toku trwania kursu, wraz z głębszym wnikaniem w chińską rzeczywistość głównie za sprawą spotkań z Li Qiangiem i jego rodziną Frank się zmienia. Nagle okazuje się, że w całym tym szkoleniu nie przemiana kursantów jawi się priorytetem ale właśnie nauczyciela, który sam staje się nagle uczniem. To o jego duszę i tożsamość ma toczyć się spór.
Michalski dojrzewa do myśli, że stereotypy to niewystarczająca wiedza o kraju, że Chiny warto i trzeba poznać, szczególnie jeśli chce się je zmieniać. Tylko czy przy bliższym poznaniu rzeczywiście taka konieczność istnieje?
Zastanawiam się…
Cywilizacja wschodu i zachodu diametralnie się od siebie różnią. Ukształtowane zostały przez inne wydarzenia, innych ludzi, mają inne tradycje, żyją innymi zasadami, kierują się w życiu innymi wartościami. Ich kultura, dobra narodowe również nie posiadają punktów wspólnych. Na pewno jeśli by oceniać wschód i zachód każdy patrzyłby ze swojej perspektywy, w większości przekonując do swoich racji, nawet bez większej wiedzy o tej drugiej stronie. Obie te kultury są pozytywne, obie tworzą wiele dobrego, co echem odbija się po całym świcie. Więc dlaczego je ujednolicać? Dlaczego narzucać Wschodowi zasady i sposób funkcjonowania, uznawane na Zachodzie? I dlaczego, wreszcie, z góry się zakłada, że to właśnie cywilizacja wschodnia jest tą, która wymaga zmian? Pomijając ustrój polityczny i system władzy, ma wiele do zaoferowania. I życie tam nie musi toczyć się w rytmie wybijanym przez europejskie czy amerykańskie zegary.
Nie ukrywam, że pomijając lekko zarysowany podział na świat czarny i biały podróż wraz z Frankiem Michalskim do Pekinu była dla mnie bogatą ucztą intelektualną. Głównie za sprawą wymiany poglądów, które angażują czytelnika, skłaniają do refleksji i zastanawiania się, który z rozmówców ma rację. To powieść przegadana. Ale rozmowy te uczą czytelnika, szczególnie tego, który z kulturą i cywilizacją Chin nie wiele mają wspólnego, a jego wiedza na temat Chin i Chińczyków, podobnie jak wiedza Franka, opiera się na stereotypach.
Czy Frank rzeczywiście się zmienił? Czy to pod wpływem chwili i otoczenia przewartościował swoje życie i widzenie świata? I czy ta przemiana w ogóle jest wiarygodna? Czytelnik sam zdecyduje. Jednak dzięki niemu dostajemy również próbkę życia i przemian we współczesnych Chinach, co okazało się być równie ciekawe.
Niezrozumienie wschodu i zachodu, odwieczny konflikt między tymi światami to temat nie nowy. Ekspansywność zachodu, jego dążenie do zaszczepiania na każdym możliwym gruncie swoich racji i tradycji również nam są znane. Ale nie zmienia to faktu, że ta może mało oryginalna fabuła w połączeniu z interesującymi bohaterami, (z których każdy jest indywidualnością), lekkim i przystępnym językiem, frapującymi opiniami na temat różnych rzeczywistości i ich miejsca w świecie tworzy doskonałą całość.