Zanim sięgnęłam w końcu po „Dziewczyny z Hex Hall” wahałam się bardzo długo. Nie przekonywały mnie zachęty przyjaciół, ani nawet pozytywne recenzje. Widząc okładkę, na myśl przychodziły mi od razu główne bohaterki będące ‘zbuntowanymi’ nastolatkami. W końcu jednak odważyłam się i z pewnym niepokojem otworzyłam pierwszą stronę.
Rachel Hawkins, zanim została pisarką, uczyła angielskiego w szkole średniej w Alabamie. Teraz pracuje nad kolejnym tomem trylogii o Hex Hall. Rachel twierdzi, że nie jest czarownicą, choć jej byli uczniowie mogliby się z nią nie zgodzić... Jej pierwsza powieść została wydana przez Hyperion w marcu 2010.
Główną bohaterką powieści jest niejaka Sophie Mercer, szesnastoletnia dziewczyna, która skrywa wielki sekret. Jest czarownicą.
"Bycie czarownicą z całą pewnością nie okazało się ani trochę tak fajne, jak się spodziewałam. Na przykład wcale nie mogę latać na miotle (poprosiłam mamę o to, kiedy tylko ujawnił się mój talent, ale ona odmówiła, więc musiałam jeździć autobusem jak inni). Nie mam ksiąg z zaklęciami ani gadającego kota (alergia), a poza tym i tak nie miałabym nawet pojęcia, skąd brać takie składniki jak na przykład oko traszki."
Historia rozpoczyna się podczas studniówki, kiedy to Sophie próbuje pomóc swojej koleżance. Cała akcja kończy się jednak niepowodzeniem i zostaje ona zesłana za karę do Hekate Hall – poprawczaka dla czarownic, zmiennokształtnych, wiedźm i innych nadnaturalnych istot. Wkrótce po swoim przybyciu dowiaduje się o tragicznych rzeczach, które niedawno miały tam miejsce.
"Hekate Hall jest za długie, wszyscy mówią Hex Hall"
Pomimo mojego wcześniejszego nieco sceptycznego podejścia do tejże powieści – pochłonęła mnie ona bez reszty od pierwszej strony. Wielkim plusem jest to, że akcja ciągle gna do przodu, dzięki czemu czytelnik nie ma czasu na nudę. Im dłużej czytamy, tym więcej się dowiadujemy, często zaskoczyć mogą nas również zwroty akcji.
Styl autorki jest bez wątpienia lekki i dość ciekawy, całość czyta się niesamowicie przyjemnie. Język nie jest zbyt wygórowany, powieść będzie więc łatwa w odbiorze dla każdego. Na wielki plus zasługuje również poczucie humoru autorki, wiele razy podczas lektury śmiałam się razem z bohaterami.
Niektóre elementy mogą przypominać nam nieco inne powieści z gatunku. Schematycznością ocieka również wątek miłosny. Jest zła piękność, związana z najprzystojniejszym facetem w szkole – do którego wzdycha większość dziewczyn. Na szczęście zakończenie ratuje nieco powieść w moich oczach, ponieważ było wręcz zaskakujące. Po skończeniu „Dziewczyn z Hex Hall” czułam pewien niedosyt i przede wszystkim ciekawość o to, co będzie dalej. Zainteresował mnie wątek ojca Sophie i ku mojemu rozczarowaniu, w tej części nie mamy okazji by go bliżej poznać. W trakcie czytania widzimy jednak zmiany jakie zachodzą w bohaterce i dopiero na końcu utworu możemy zobaczyć, kim tak naprawdę ona jest.
Podsumowując, pomimo kilku wad które dostrzegłam w tej powieści – mogę z czystym sumieniem wszystkim ją polecić. Czyta się ją bardzo przyjemnie i łatwo, będzie więc idealną odskocznią od nieco cięższych lektur. Polecam.