http://bluszczowe-recenzje.blogspot.com/Ile razy mieliśmy ochotę porzucić swoje tymczasowe życie przesiąknięte rutyną i przeżyć niesamowitą przygodę? Jak często wyobrażaliśmy samych siebie w jakimś zakątku świata podążających nieznanym szlakiem, próbując odkryć co jest na jego końcu? Szybko jednak powracaliśmy do realnego świata, wzdychając na widok brudnych garnków zalegających w zlewie czy siedzącego naprzeciw nas w autobusie pana dłubiącego w nosie. A gdyby jednak udało się wyrwać choćby na parę dni?
Gregor nie spodziewał się takich wakacji. Zajęty opieką nad młodszą siostrą i spoglądaniem na chorą babcię nie pomyślał, że niewinna wyprawa do pralni zamieni się w pogoń za krnąbrną Botką, a szyb wentylacyjny będzie skrywał pewien sekret. Chłopiec odkrywa go, gdy próbuje pochwycić znikającą w jego odmętach siostrę. Nieznana siła wciąga ich oboje w swoje wnętrze, które zdaje się nie mieć końca.
Rodzeństwo ląduje w Podziemiu zwanym Regalią. Bardzo szybko poznają władcę tej krainy, Vicusa, oraz jego przyszłą zastępczynię – Luksę. To właśnie oni uświadamiają go o czyhającym na nich niebezpieczeństwie, co mrozi krew w żyłach Gregora. Jako Naziemni są oni celem numer jeden wśród szczurów, które będą polować na nich tak długo, aż dostaną to czego pragną. Nie robią tego jednak dla zabawy. Okazuje się, że od wielu, wielu lat między mieszkańcami krąży Niedokończona Przepowiednia, w której mowa o niepewnej przyszłości Podziemia, a chłopiec odgrywa w niej kluczową rolę. Gregor podchodzi do tego sceptycznie, jednak postanawia zaryzykować i wziąć udział w niecodziennej misji.
Czy chłopiec zdoła radę uratować Regalię przed siejącymi zniszczenie szczurami? I co zrobi, gdy się dowie, że jego ojciec żyje i może być gdzieś niedaleko?
Sięgając po pierwszy tom „Igrzysk śmierci” miałam okazję przeczytać informację na temat Suzanne Collins i jej twórczości. Właśnie wtedy dowiedziałam się, że to nie ta słynna trylogia była pierwszym dziełem tej autorki. Zaintrygowana zapragnęłam poszukać informacji na temat debiutu książkowego Collins, jednak język angielski od zawsze jest moją piętą Achillesową, więc jedynie na zamiarach się skończyło. Dopiero w 2015 roku (po dwunastu latach od premiery pierwszego tomu Kronik Podziemia) wydawnictwo IUVI umożliwiło nam poznanie przygód Gregora. Tylko czy warto było czekać na tę chwilę?
„Codziennie kiedy się budzę, mówię sobie, że to mój ostatni dzień życia. Jeśli nie próbujesz na siłę trzymać się czasu, to nie boisz się tak bardzo jego utraty.”
Debiutancka powieść Collins wciągnęła mnie już od pierwszego akapitu. Świadczy o tym fakt, że przeczytałam ją w jeden dzień, co ostatnio jest u mnie nie lada wyczynem. Autorka stworzyła niesamowity świat pełen intrygujących miejsc i nietuzinkowych bohaterów tworzących zespoloną całość. Regalia zachwyciła mnie swoim całokształtem, jednak zakochałabym się w niej bardziej, gdybym otrzymała więcej opisów tej krainy. Część terenów została opisana powierzchownie, jednak mam cichą nadzieję, że to się zmieni w kolejnych tomach.
Nie mogę zapomnieć o tym, że w tej książce nie wieje nudą. Tutaj akcja goni akcję, lecz co za dużo to niezdrowo. Czasami potrzebowałam wytchnienia i odkładałam lekturę, jednak zawsze przerywałam czytanie w najlepszych momentach, przez co szybko ponownie ją otwierałam i wracałam do tego świata. To drugi malutki minus tego wszystkiego.
Głównym bohaterem książki jest tytułowy Gregor – jedenastoletni Nowojorczyk, którego tok rozumowania oraz zachowanie mogłoby wskazywać inaczej. Wielu recenzentów ma za złe Collins za stworzenie tak przerysowanej postaci, jednak ja przekonałam samą siebie, że ta postać jest wykreowana w odpowiedni sposób. Niby jak doszłam do takich wniosków? Już tłumaczę. Już wcześniej wspominałam, że Gregor po zaginięciu swojego ojca przejął część obowiązków domowych, aby odciążyć mamę, która musiała utrzymać ich wieloosobową rodzinę. To pomogło mu podejmować dojrzalsze decyzje, a dodatkowym napędem ku temu była myśl „ojciec byłby ze mnie dumny”. Niestety odbijało się to na jego dzieciństwie, które tracił z dnia na dzień. Dopiero niespodziewana wyprawa do Regalii (Podziemie) wybudziła w nim dawne postrzeganie świata, a zarazem dziecinne zachowanie, co spowodowało, że – chociaż już od pierwszej strony polubiłam Gregora – pokochałam tę postać. Po prostu nie wyobrażam sobie tego bohatera jako pyskatego smarkacza z mokrym nosem i przekrwionymi oczami od płaczu. Ta książka wymagała silnego charakteru, który z czasem mięknie pod wpływem możliwości odnalezienia ojca i właśnie to otrzymałam. Tylko czy udało mu się wypełnić Przepowiednię i odzyskać ukochanego tatę? Tego wam już nie zdradzę.
Przejdę jednak do pozostałych postaci, a jest ich całkiem sporo. Tutaj króluje różnorodność gatunków, dzięki czemu obok ludzi możemy poznać strachliwe karaluchy, żądne krwi i rządów nad całą Regalią szczury, neutralne dla wszystkich pająki oraz waleczne i lojalne ludziom nietoperze. Każda żywa istota przedstawiona w tej książce miała swój wytyczony cel, przez co nie miałam wrażenia, że mamy tutaj do czynienia z zapychaczami fabuły. Dodatkowo wyrazistość kilku postaci (Botki – dwuletniej siostry głównego bohatera, Luksy – księżniczki Podziemia czy Ripreda – szalonego szczura) urozmaica historię, dodaje smaczku i wręcz zachęca do głębszego zanalizowania ich zachowania.
„– Czy szczury wiedzą, co to miłość? – zapytał Gregor oschle.
– O tak – odpowiedział Ripred z pogardliwym uśmieszkiem. – Bardzo kochamy samych siebie.”
Kunszt pisarski Suzanne Collins jest mi już bardzo dobrze znany, jednak i tak byłam zaskoczona tym, z jaką lekkością udało jej się wykreować tak niesamowity świat za pomocą słów. Muszę tutaj wziąć pod uwagę to, że to debiut literacki autorki, jednak już wtedy podbiła ona serca czytelników (czemu się nie dziwię). Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać o twórczości Collins, bo większość już ją zna i wyrobił sobie opinię na ten temat.
Bardzo spodobał mi się dodatek dla Naziemnych, w którym można odnaleźć wywiad z autorką, opis zwierząt występujących w książce, jednak najlepszym gratisem jest „szyfr Botki”! To kolejne atuty przemawiające ku temu, aby sięgnąć po tę powieść.
Z serii „Rozkminy Bluszczyny”: Po lekturze tej książki zdziwiona stwierdziłam, że teraz inaczej postrzegam karaluchy, jednak nadal nie chcę mieć z nimi do czynienia. Pewnych rzeczy po prostu nie da się zmienić.
Podsumowując:
„Gregor i Niedokończona Przepowiednia” to książka skierowana do młodych czytelników, jednak także starsze osoby mogą sięgnąć po tę książkę bez wahania. To przyjemność oderwać się od poważniejszej literatury i dać się porwać niesamowitej przygodzie.
Obiecuję, że nie będziecie się nudzić. Ta książka pochłania w ekspresowym tempie i nie pozwala zbyt szybko wyrwać się ze swoich rogów.
Opłacało się czekać na polską premierę!