„Wyrządzoną krzywdę można wybaczyć, ale nie zapomnieć”.
Bohatera tej książki albo się lubi, albo nie...
Gordian nie miał łatwego dzieciństwa, a skrywana tajemnica zdaje się ciążyć mu na duszy. Jest trenerem sztuk walki i studiuje inżynierię. Wyznaje jedną zasadę: nie bawi się w związki, mimo że wiele dziewczyn jest zainteresowanych czymś więcej niż czysty układ bez zobowiązań. A wszystko przez to, że nie wierzy w miłość i uważa, że nigdy się nie zakocha, bo uczucia mogą zniszczyć człowieka. Wszystko się zmienia, gdy spotyka córkę męża swojej matki...
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to typowa historia, w której on bzyka każdą, nic sobie z tego nie robi, jest facetem z ogromnym ego i pewnością siebie, że może mieć każdą, bo żadna mu się nie oprze, przy okazji zapiera się, że nigdy się nie zakocha, a miłość to jedna wielka bzdura, a potem bum! Pojawia się ona i wszystko się zmienia.
W sumie można tak powiedzieć, ale to Melissa Darwood, a ona zawsze sprawia, że jej książki są wyjątkowe i tutaj tak jest.
Gordian to postać kontrowersyjna. Jedni go lubią, inni wręcz nienawidzą. I myślę, że wszystko przez to, że autorka postawiła na napisanie książki z męskiej perspektywy, co było oczywiście nie lada wyzwaniem. Zagłębienie się w męską psychikę i to w tak dogłębny sposób wyszło jej bardzo dobrze, szczególnie przy takiej postaci, jaką jest Gordian, który nie miał łatwego życia, a obecnie wisi na nim wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci. Wydarzenia z dzieciństwa bez wątpienia odcisnęły na nim swoje piętno i ciągle zmaga się z własnymi demonami. Swój gniew i wszelkie frustracje rozładowuje za pomocą seksu, najlepiej z kobietami, z którymi nie połączy go nic więcej niż czysty układ bez zobowiązań. Jest arogancki, strasznie pewny siebie, zawsze stawia na swoim, czasem jest nieznośny, ale z drugiej strony ma w sobie coś, co sprawia, że nie można mu się oprzeć i z czasem czytelnik zaczyna go rozumieć i nawet jeśli na początku miało się co do niego mieszane uczucia, to zaczyna się to zmieniać na lepsze. W końcu ten facet przez lata żył z demonami przeszłości i w przekonaniu, że miłość to zło, a przecież tak chyba nie jest, prawda?
Kira jest po przejściach i jako nastolatka przeżyła prawdziwe piekło. Jednak nie poddała się po tym, a podniosła się z tego z wielką siłą. Właśnie przyjechała na wakacje do Polski do swojego ojca, gdzie poznaje swojego przyszywanego brata. Przez to, co ją spotkało, ma ogromne problemy z zaufaniem i zaangażowaniem i mimo początkowych niechęci coś sprawia, że dziewczyna chce mu zaufać, chce się przed nim otworzyć i poczuć się bezpieczna w jego ramionach, kłopot jednak tkwi z Gordianie, który jest zainteresowany zupełnie inną relacją niż dziewczyna, jednak jak to w miłości bywa, wszystko może się wydarzyć, ale czy na pewno?
W książkach Melissy Darwood uwielbiam to, że lubi przemycać głębsze treści z drugim dnem i skłaniać do przemyśleń na różne tematy. „Gordian. Grzech i kara” od razu może przywołać na myśl, że za każdy grzech czeka nas kara i powiem wam, że coś w tym jest, a kara może przybrać różne formy i tak naprawdę to od nas zależy czy pozwolimy, aby coś zjadało nas od środka, bo czasem „odpokutowanie” swoich win i błędów, to nie tylko przyjęcie z pokorą kary, zamiast walki ze sobą, a nawet odpuszczenie i wybaczenie, bo „wyrządzoną krzywdę można wybaczyć, ale nie zapomnieć”.
Dajcie szansę Gordianowi. Uwierzcie, że nawet mimo początkowych zachowań głównego bohatera, które mogą się wydawać trochę irytujące, naprawdę warto, a na końcu dostaniecie wyjaśnienie całego jego zachowania i to może was zaskoczyć.
Autorka świetnie przedstawiła męski punkt widzenia pokręconej (dopóki nie pozna się wyjaśnienia) i pikantnej historii, która po skończeniu naprawdę daje do myślenia.
Nie zapomnijmy również o przecudnym wydaniu Gordiana i o tym, że jest to pierwsza książka z wszystkimi czarnymi stronami wydana w Polsce.