"Bogobójczyni" to pierwszy tom trylogii, a zarazem debiut literacki Hannah Kaner. Wydarzenia przedstawione są z kilku perspektyw: bogobójczyni Kissen, dawnego rycerza Elogasta oraz Inary i bożka Skedicetha. Tej czwórki nic nie łączy, ale wspólnie odbędą pielgrzymkę do Blenradenu, zniszczonego miasta, dawniej siedziby wielu bogów, dziś zakazanego dla ludzi. W trakcie wędrówki bohaterowie będą zmuszeni walczyć ramię w ramię i zaufać sobie na tyle, by móc przeżyć.
Nie powiem, by książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Owszem, już pierwszy rozdział wzbudził moje zaciekawienie, ale czytało mi się trudno, głównie przez dość ciężki styl jakim powieść jest napisana/przetłumaczona. I nie chodzi o nadmierną ilość informacji, które zwykle pojawiają się na początku każdej powieści fantastycznej, bo tych nie było zbyt wiele. A właśnie o styl. Po około 120 stronach już tak tego nie odczuwałam, jednak przez całą książkę zdarzały się pojedyncze zdania, których nie rozumiałam - wyłapywałam ogólny przekaz jakiegoś akapitu, ale gdy rozbierałam go na poszczególne zdania to niektóre były dla mnie niejasne lub po prostu bez sensu.
Lubię poznawać nowe światy, choć wiem, że nadmiar informacji może być początkowo przytłaczający. Ale w tej książce tego mi zabrakło. Na pierwszych stronach pojawia się trochę nazw własnych, które wymagały ode mnie sprawdzenia na mapie, ale zabrakło mi szerszego kontekstu. Niewiele wiemy o specyfikacji bogów, o ich znaczeniu w poszczególnych krainach, o ich atrybutach czy powstawaniu. Ja lubię mieć wszystko przedstawione czarno na białym, w bardzo konkretny sposób, a w "Bogobójczyni" musiałam zdać się na szczątkowe informacje, podawane w małych ilościach przez całą powieść. I chociaż dla mnie był to minus to myślę, że dla innych czytelników może być to atutem. Mam tu na uwadze szczególnie tych, którzy rzadziej sięgają po fantastykę nie przepadając za zbyt rozbudowaną warstwą "informacyjną".
Ale mankamenty powieści dotyczą, jak już wspomniałam, głównie pierwszych 120 stron. Potem jest już tylko lepiej. Powoli poznając bohaterów możemy coraz lepiej zrozumieć ich postępowanie. I tu ogromny plus dla Autorki za rewelacyjną kreację wszystkich postaci - bardzo wyrazistych, nieidealnych, mających za sobą trudne przeżycia, które sprawiły, że teraz choć nie zawsze zachowują się poprawnie to zawsze honorowo.
Chociaż na początku zabrakło mi konkretów to z czasem coraz lepiej poznawałam świat wykreowany przez Autorkę i coraz wyraźniej widziałam, że przemyślała go ona w najdrobniejszym szczególe, chociaż dość niechętnie dzieli się ona swoją wizją z czytelnikami. Ale myślę, że już przy kolejnych tomach w pełni wykorzysta potencjał jaki ma Middren.
Czytałam kilka opinii, że w książce niewiele się dzieje, że jest przegadana i że to typowy pierwszy tom będący tak naprawdę tylko wprowadzeniem do większej historii. I szczerze mówiąc ja odbieram książkę zupełnie inaczej. Owszem, pierwsze strony to swego rodzaju wstęp, ale równocześnie już pierwszy rozdział opisujący historię Kissen jest interesujący i przykuwa uwagę. A każdy kolejny tylko rozbudzał moją ciekawość i zanim się spostrzegłam nie mogłam oderwać się od lektury. A im bliżej końca, gdy ujawniane są kolejne tajemnice tym bardziej żałowałam, że nie mam przy sobie następnego tomu.
"Bogobójczyni" nie jest powieścią idealną, bo ma parę wad, które można tłumaczyć tym, że jest to debiut. Ale zdecydowanie ma potencjał i jest na tyle intrygująca i interesująca, że warto było poświęcić jej czas.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl