„Falcon. Na ścieżce kłamstw” to debiut Katarzyny Wycisk, który jest dobry, jednak czuć, że jest to pierwsza książka autorki.
Historia opowiada o Alex, której 2 lata wcześniej zamordowano brutalnie rodziców. Od tego czasu zmaga się z traumą, a jakby tego było mało, musiała zrezygnować ze swoich marzeń o studiach i zająć się domem i schorowaną babcią. Pewnego dnia jest świadkiem dziwnego zdarzenia. Widzi jak młody mężczyzna pali ludzi na popiół, a właściwie nawet to po nich nie zostaje. Jest to tak irracjonalna sytuacja, że dziewczyna traktuje ją jako wymysł swego umysłu. Problem pojawia się jednak już następnego dnia, gdy spotyka tego mężczyznę w kawiarni, w której pracuje. I to zmienia całe jej życie.
Pomysł na fabułę jest naprawdę dobry. Falcon jako tajna organizacja poszukująca dzieci o zmienionym DNA, a później ich brutalnie szkoląca i robiąca im pranie mózgu. Młodzi ludzie o wyjątkowych, nieraz morderczych umiejętnościach. Ucieczka kilku zbuntowanych rekrutów i ich walka z ludźmi powiązanymi z organizacją. Polubiłam naszych uciekinierów z Falconu, są to postacie z bagażem traumatycznych doświadczeń, które starają sobie poradzić z przeszłością i ciągłym zagrożeniem. Dobrym zabiegiem były też retrospekcje, które przybliżają nam zasady działające w Falconie. Dzięki nim poznaliśmy też historię Jeden i Trzy.
Największym minusem książki jest to, że większość narracji prowadzona jest w pierwszej osobie. Dlatego całą historię poznajemy z perspektywy Alex. W związku z tym cała książka pełna jest jej myśli, uczuć i przemyśleń, które w pewnym momencie stają się bardzo męczące. Bohaterka zachowuje się bardzo naiwnie i łatwowiernie. Jak mogę zrozumieć jej zachowanie względem Jeden, w końcu łączy ich więź, to już jednak jej podejście do reszty bohaterów jest po prostu głupie. Jak można od razu zaprzyjaźnić się z grupą ludzi o morderczych umiejętnościach, wierzyć im na każde słowo i nawet nie zadawać pytań. I właśnie tych pytań i wyjaśnień najbardziej mi zabrakło. Nie wiem jak wy, ale jak ktoś zamknął by mnie w bunkrze to pierwsze co, to chce się dowiedzieć kim są, czym jest Falcon, jak z niego uciekli, kto zapewnia im zaopatrzenie. A nasza bohaterka zasłania się ciągle respektowaniem ich granic i woli. Nawet jak nagle spotyka swoją rodzinę, to o nic nie pyta, nie interesuje ją skąd się znają z uciekinierami, gdzie byli przez te lata itp. Tym razem nie odzywa się do nich w ramach protestu… Właściwie na większość tych pytań nie dostajemy odpowiedzi do końca książki, co strasznie mnie irytuje. Mam nadzieję, że zostanie to wyjaśnione w następnych tomach. Nie wiemy też nic o świecie, w którym dzieje się akcja. Mamy tylko jakieś miasteczko, kawiarnię, bunkier, bohaterzy gdzieś tam jadą, ale nic konkretnego. Jakby wszystko było zawieszone w czasie i przestrzeni.
Najbardziej denerwowały mnie jednak wieczne psychoanalizy, które robiła Alex pozostałym bohaterom. I to w najmniej odpowiednich momentach. No kurcze darcie się o zaufaniu i otwarciu się na innych na faceta, który może cię zabić jednym mrugnięciem, do tego w trakcie planowania misji ratunkowej, jest moim zdaniem dość głupie…
Podsumowując książka jest dobrym, ale nie genialnym debiutem. Mamy tu fajny pomysł na fabułę, ciekawe retrospekcje, bohaterów z interesującymi umiejętnościami, tajemniczą organizację i walkę z nią. Autorka ma lekkie pióro, więc książkę czyta się szybko. Gdyby jeszcze popracować nad mankamentami wymienionymi wyżej byłoby idealnie. Akcja kończy się w takim momencie, że sięgnę po 2 tom. Mam nadzieję, że będzie lepszy niż pierwszy.