Twórczość Agnieszki Mielech znana jest mi bliżej od ubiegłego roku, kiedy to po raz pierwszy sięgnęłam po cykl powieściowy Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Już wtedy zachwyciłam się tymi zwyczajnymi z pozoru powieściami dla młodszej młodzieży i powiem Wam szczerze, że nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać - te książki są dla mnie po prostu świetną odskocznią. Jak jednak wypadł tom, w którym Emi zabiera nas do rozgrzanej słońcem Hiszpanii? Odpowiedź na to znajdziecie poniżej.
Tajny Klub Superdziewczyn (i jednego Superchłopaka) tym razem ląduje w Maladze – urokliwym miasteczku, które kusi pięknymi widokami i słońcem. Plany dotyczące plażowania i odpoczynku muszą jednak zejść na dalszy plan – w muzeum dochodzi do podejrzanego incydentu. Grupa będzie musiała teraz rozwiązać zagadkę dziwnego detektywa i skradzionego obrazu Picassa. Czy będzie im dane szybkie rozwiązanie tejże sprawy?
Po lekturze poprzednich części z tego cyklu wiedziałam, że kolejne tomy będą musiały zagościć na moich półkach - teraz przyszła pora na moją ukochaną Hiszpanię, którą sama bardzo chciałabym w przyszłości odwiedzić. No, ale do rzeczy: ten tom przygód Emi przypadł mi do gustu równie mocno, co poprzednie, z czego się niesamowicie cieszę. Choć książkę tę czytałam już dłuższy czas temu, to wciąż pamiętam wrażenie, jakie na mnie wywarła.
Głównych bohaterów, a zwłaszcza tytułową Emi uwielbiam. Są to takie postacie, które nie tylko interesują mnie pod względem tego, jakie mają charaktery i co lubią robić w wolnym czasie (tak na przykład), ale szaleję za pokazaną przez autorkę relację pomiędzy nimi. Przyjaźń, która ma solidne fundamenty, pokazująca, że można się ze sobą nie zgadzać, a jednak podchodzić do swoich przemyśleń z szacunkiem - cieszę się, że Agnieszka Mielech podkreśla tę kwestię we właściwie każdej ze swoich książek.
Autorka ma bardzo lekki i przyjemny styl pisania, który doskonale sprawdzi się właśnie dla młodszych czytelników - tak, by mogli bez przeszkód poznawać daną historię, ale też czuli się zainteresowani tym, co wydarzy się dalej. Przedstawienie miejsca akcji również zasługuje tutaj na uznanie – autorka w sposób ciekawy przeplata wątki fikcyjne wraz z ciekawymi faktami na temat miejsca, w którym aktualnie przebywają bohaterowie. Jak dla mnie, jest to coś świetnego. Wiem, że niektórym może wydawać się to dziwne, że 25-latka z zachwytem wypowiada się o powieści właściwie dziecięcej, ale szczerze? Dzięki książkom z tego cyklu odnajduję w sobie dziecko na nowo i po prostu świetnie bawię się podczas czytania o kolejnych przygodach tytułowego klubu.
Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Dookoła świata. Hiszpania, ole! to tytuł, który zdecydowanie przypadł mi do gustu i myślę, że równie mocno spodoba się miłośnikom literatury dziecięcej, młodzieżowej, ale w zasadzie nie tylko. Uważam, że warto poznać całą serię o Emi i jej klubie niezależnie od wieku – tak po prostu, dla przyjemności.