DZIŚ WIECZOREM NIE SCHODŹMY NA PSY. AFRYKAŃSKIE DZIECIŃSTWO ALEXANDRA FULLER
"Wtedy podjęłam decyzję, by opisać swoje życie takie, jakie było: pełne pasji, cudowne, trudne, męczące, chaotyczne, piękne (...)To opowieść o tym, jak pewna Afrykanka pogodziła się ze skomplikowaną historią swojej rodziny, to historia miłości do tego kontynentu."
Nareszcie coś dobrego.
Świetnie napisane wspomnienia, okraszone mnóstwem zdjęć, które dodatkowo wprowadzają czytelnika w świat autorki.
Opowieść prawdziwa.
"Dolina symbolizowała szaleństwo tropików tak niebezpieczne dla kruchej psychiki Europejczyka. W ciągu jednej nocy to miejsce mogło doprowadzić człowieka do utraty zmysłów, jeśli był biały i w ciągłych nerwach. Tak jak my."
O ludziach, którzy kochali siebie i kochali zwierzęta. Kochali Afrykę. Biali Afrykanie.
"Przyjechałam do Rodezji w Afryce. Z Derbyshire w Anglii. Miałam dwa lata, byłam zdziwiona i ledwie mówiłam pierwszym, dziecinnym angielskim. Moje płuca zaskoczyło gęste, gorące, wilgotne powietrze."
Czasami smutna.
"Nikt nigdy nie powiedział wprost, w świetle dnia, że jestem odpowiedzialna za śmierć Oliwii i że ta śmierć sprawiła, iż mama z zabawnej pijaczki zmieniła się w szaloną, smutną pijaczkę, a więc jestem odpowiedzialna także i za jej szaleństwo. Nikt nigdy nie powiedział tego jasno i wskazując palcem. Nie musiał."
Czasami bardzo zabawna.
"Mama nie zabija także pająków, bo podobno to przynosi pecha. Powtarzam jej: - Wydaje mi się, że większego pecha już i tak nie możemy mieć. - Pomyśl w takim razie, o ile byłoby gorzej, gdybyśmy zaczęli zabijać pająki."
Czasami szokująca.
"Leżałam na kuchennej podłodze, wrzeszczałam, szarpałam się za szorty i wiłam, czekając, aż umrę od trującego jadu czegoś, co mnie ugryzło."
Napisana bardzo dobrze. Prostym językiem.
Moim osobistym minusem były fragmenty historyczne i polityczne /nie jestem fanką tych dziedzin/, ale dla miłośników będzie to dodatkowy atut.