"Dzikie wybrzeże. Podróż skrajem Ameryki Południowej" to książka Johna Gimlette. Połączenie opowieści i reportażu z cyklu "Orient Express". Jest to jedna z lepszych serii książek podróżniczych.
Autor zjechał trzy zawarte w książce miejsca: Gujanę, Gujanę francuską i Surinam. Gujana to inaczej Dzikie wybrzeże - teren między Orinoko a Amazonką. Przyznam się, że wcześniej, mimo, że wiedziałam o istnieniu tych miejsc, nic o nich nie wiedziałam. Teraz moja wiedza jest bardzo duża i nabrałam wielkiej ochoty, by kiedyś się tam udać. Już samo wprowadzenie sprawiło, że wiedziałam o tym, że bardzo spodoba mi się ta książka. We wprowadzeniu autor krótko opowiedział całą historię Gujany, wszystkie ważne historyczne wydarzenia i daty, streścił wszystko na temat dzikiego wybrzeża lekkim i prostym językiem, dzięki czemu potem bez problemu rozumiałam wszystko co opisywał. Mimo, że natłoku informacji w krótkim wstępie było naprawdę bardzo wiele, ani jedno zdanie mnie nie znudziło i przeczytałam wszystko od deski do deski. Gimlette potrafi w taki sposób opisać zdawałoby się nużące fakty historyczne, że wszystko wchodzi od razu do głowy i co ważniejsze pozostaje w niej. To się rzadko zdarza.
John Gimlette jest obserwatorem historii Gujan. Nie ocenia, ani nie stara się dociec kto jest winien tego, że mieszkańcy, mimo, że upłynęło wiele lat, wciąż cierpią głód, biedę i nie mają perspektyw na przyszłość. To właśnie bardzo mi się spodobało. Ta książka to suche fakty, mimo, że autor pisze swoich specyficznym, lekkim i bardzo przyjemnym stylem, potocznym językiem, to jest to zbiór informacji przekazywanych czytelnikowi w ciekawy sposób. Nie ma tu prywaty, komentarzy i zdania autora. Nie jest to jednak książka bezosobowa, wręcz przeciwnie, ma się wrażenie jakby była pisana do jednej konkretnej osoby, to sprawia, że łatwo się ją czyta, jak rozmowę. Mnóstwo jest dialogów z tubylcami, co lepiej pokazuje i obrazuje sytuacje, na które natknął się autor. Ta podróż była niebezpieczna, jednak jej efekt jest wspaniały.
Gujana to w pewnym sensie koniec świata. Jak większość miejsc, w przeszłości także i ona dotknięta była niewolnictwem. Co jednak straszniejsze, w kolonii Holenderskiej niewolnictwo panowało prawie do czasów pierwszych samochodów! Wszystko zaczęło się, gdy "biali" odkryli, że Gujana to królestwo cukru. Zapragnęli stworzyć imperium, każdy chciał zarobić, ale do pracy nie było zbyt wielu chętnych. Tak właśnie powstało niewolnictwo. Bardzo zapadło mi w pamięć pytanie, które zadał autor:
- Czy niewolnictwo było przeżytkiem średniowiecznego myślenia, czy też raczej zwiastunem współczesnej filozofii, zgodnie z którą sprzedać można wszystko, o ile tylko cena jest właściwa?
Czytając najbardziej podobało mi się to, jak Gimlette opisał Iwokramę, miejsce nad rzeką chętnie odwiedzane przez turystów. Opisał je jako magiczne, które trzeba zobaczyć na własne oczy aby zrozumieć, jak widok natury może sprawić radość, uszczęśliwić.
W "Dzikim wybrzeżu" opisy są piękne, krajobrazy magiczne, a całość wciąga do ostatniej strony. To przede wszystkim książka podróżnicza z nutką historii w tle, ale na pewno to jeden z tych tytułów, które zawierają tak lekko opisane krajobrazy, miejsca i szlaki, że po przeczytaniu człowiekowi zdaje się, że nigdzie nie chciałby się znaleźć tak bardzo, jak w opisanym w książce miejscu.