Zapewne każdy z Was spotkał się z przerażającą historią młodej narkomanki Christiane F. Jest to jedna z tych lektur, które przechodzą z pokolenia na pokolenie i u każdego wywołuje szok. Mowa oczywiście o „My, dzieci z dworca ZOO”.
Główną bohaterkę poznajemy, gdy ma dwanaście lat. Dopiero co przeprowadziła się do nowego miejsca, zmieniła szkołę i wpadła w nieprzyjemne towarzystwo „fajnych” ludzi. To właśnie przez nich Christiane sięgnęła po narkotyki – nowy świat stanął przed nią otworem. Przez całą książkę podążamy jak cień za młodą dziewczyną i patrzymy na jej upadek.
Pierwszą rzeczą, z którą spotykamy się otwierając „My, dzieci z dworca ZOO” jest akt oskarżenia przeciwko Christiane. Informuje nas o poczynaniach dziewczyny w sposób bezuczuciowy, aż ciarki przechodzą po plecach. Dalej wgłębiając się w książkę możemy spotkać przypisy matki głównej bohaterki, oraz kolejnymi aktami ze spraw sądowych. Ciekawą rzeczą są również zdjęcia i wypowiedzi pobocznych postaci na temat nałogów i nie tylko.
„Niedzielne poranki były bardzo przygnębiające.Wlokłam się wypluta na dworzec metra i myślałam: To wszystko razem gówno warte.”
Obserwujemy całkowitą przemianę Christiane. Na początku widzimy ją jako sympatyczną dwunastolatkę o dziecinnej twarzy, która sprzeciwia się własnym poglądom dotyczącym używek. Boi się zapalić wraz z grupą haszysz, wzbrania się przed tym. Po posmakowaniu ekstazy związanej z narkotykami jest tylko gorzej. Staje się podobizną człowieka, chodzącym trupem. Robi wszystko by tylko zarobić na działkę. To niewiarygodne jak człowiek może się zmienić pod presją otoczenia, bo to właśnie od jej nowych „przyjaciół” wszystko się zaczęło.
Surowy język nieocenzurowane opisy, wulgaryzmy i przerażające przedstawienie świata jeszcze bardziej podkreśla prawdziwość tej historii. Patrząc na wszystko oczami Christiane, możemy poczuć obrzydzenie do każdej rzeczy, która ją otacza. Książka dzieli się z nami uczuciami bohaterki w niewiarygodny sposób.
„My, dzieci z dworca ZOO” ostrzega nas przed narkotykami. Uczy by trzymać się od tego z daleka. Wokół książki pojawia się mroczna aura, która ostrzega przed zawartością, tej niepozornie cienkiej powiastki.
Jeśli ktoś nie czytał tej pozycji to radzę się za nią wziąć. To obowiązkowa lektura z takiej tematyki. Może i nie jest pisana zbyt dobrym językiem patrząc na stylistykę, ale nie o to tu chodzi. „My dzieci z dworca ZOO” mają coś przekazać.
Najważniejszym plusem książki jest oparcie się na faktach. Christiane, Detlef – jej chłopak, oraz znajomi dziewczyny to postacie jak najbardziej prawdziwe. Historię głównej bohaterki poznajemy, dzięki jej odwadze i tym, że podzieliła się nią ze światem.
„[...] człowiek automatycznie się uczył, że wszystko, co wolno, jest potwornie nudne, a ciekawe tylko to, co zabronione.
Pierwszy raz „My, dzieci z dworca ZOO” złapałam w swoje łapki mając jedenaście, czy dwanaście lat - była to dla mnie lektura zakazana, w końcu byłam "za mała". Od tamtej pory sięgam po nią co jakiś czas. Za każdym razem książka dotyka mnie z tą samą siłą. Polecam ją. Jest moją ulubioną książką o zawierającą problem narkotyków wśród młodzieży.
recenzje-bezimiennej.blogspot.com