Rodzina, rodzina, nie cieszy gdy jest, lecz kiedy jej ni ma, samotnyś jak pies”. Te, jakże optymistyczne, słowa piosenki Starszych Panów nuciłem sobie dla poprawienia nastroju po zakończeniu lektury powieści „Dylemat” autorstwa B. A. Paris, bardzo popularnej i w Polsce brytyjskiej autorki thrillerów psychologicznych (opatrywanych wielce znaczącymi tytułami: „Za zamkniętymi drzwiami”, „Na skraju załamania”). Musiałem to zrobić, bo „Dylemat” to powieść nader ponura, by nie powiedzieć: upiorna.
Mam z tą książką jeszcze drugi, równie poważny dylemat. Nie przypominam sobie żadnej innej powieści (choć może to efekt owej przypadłości o nazwie już dla mnie nie do zapamiętania), której bohaterowie in gremio budziliby moją antypatię. Osią fabuły, a zarazem praprzyczyną niemal wszystkich spadających na pewną brytyjską rodzinę nieszczęść, jest obsesja bohaterki, która przez 20 lat planuje (a w końcu realizuje) wielkie i zupełnie bezsensowne przyjęcie na swe 40. urodziny, mające być rekompensatą za nieudane wesele. I – wydaje sporą ilość kasy, w sytuacji, gdy brak im pieniędzy nawet na widywanie się ze studiującymi za granicą dziećmi (skądinąd te realia są dość dziwne – rodzina należąca do middle class, posiadająca domek ze sporym ogrodem, ma kłopoty ze zorganizowaniem kilkuset funtów np. na wymarzoną wycieczkę do Egiptu; w końcu w Polsce można polecieć pod piramidy na tydzień, z full wypasem, za kilkanaście stówek…). Ale zostawmy to, może dobrobyt Wielkiej Brytanii po prostu został przereklamowany…
Gorzej, że to przyjęcie skłania męża jubilatki do zatajenia przed nią ważnego, by nie rzec: tragicznego wydarzenia - mężczyzna podejrzewa, choć nie ma pewności, że ich córka zginęła w katastrofie, ale nie stara się swych wątpliwości ostatecznie rozstrzygnąć. To także zachowanie czytelnika wkurzające, ale przynajmniej skłaniające do myślenia.
Bo przywołane zastrzeżenia wcale nie deprecjonują wartości tej powieści. Raczej przeciwnie – książka B. A. Paris zmusza do zastanowienia się nad własnym postępowaniem. Któż z nas w obliczu podjęcia ważnej decyzji, potwierdzenia podejrzeń (chociażby sprawdzenia wyników badań) nie starał się sprawy odwlec, odłożyć choćby na chwilę, by jeszcze przynajmmniej przez jakiś czas żywić się nadzieją?
I trzeba przyznać autorce, że w opisie procesów myślowych swego bohatera jest bardzo przekonywująca, choć jego motywacja, niechęć do pozbawienia żony ostatniej chwili radości - wywołanej wspomnianym przyjęciem - wydaje się rażąco banalna, by nie rzec idiotyczna. Ale to już jedynie kwestia konfrontacji dwóch systemów wartości – czytelnika i bohatera (autora).
Nie można też nie zauważyć – co może w tego typu literaturze najważniejsze – że autorka potrafi umiejętnie budować nastrój grozy, stopniować napięcie, podsuwać czytelnikowi wzajemnie wykluczające się hipotezy i mnożące się jak króliki rodzinne tajemnice, więc zabawa jest - nie, określenie „zabawa” w stosunku do tej powieści jednak nie pasuje…
B. A. Paris „Dylemat”, Albatros 2020, 348 str.