Nigdy do końca nie jestem w stanie sprecyzować, co tak właściwie sprawia, że po książki Picoult sięgam chętnie i bez najmniejszego zawahania. Podejmuje ona w swoich historiach intrygujące tematy, to fakt, ale nie jest jedyną pisarką, która tak robi. Teraz, wciąż się nad tym zastanawiając, wydaje mi się, że powodem jest to, iż oczekując ciekawej historii, otrzymuję ciekawą historię, aczkolwiek przewrotną jak nigdy wcześniej. Z książki na książkę Picoult mnie zachwyca i zaskakuje, a jednocześnie utwierdza w przekonaniu, że po jej książki jak najbardziej warto jest sięgnąć.
„Drugie spojrzenie” jest książką zupełnie inną od tych, które do tej pory miałam możliwość przeczytać autorstwa Picoult, jednak w żadnym momencie nie traci swojego klimatu, tak bardzo charakterystycznego dla tej autorki. Jodi przedstawia nam niezwykłą, magiczną historię, w której głównym bohaterem jest Ross Wakeman, mężczyzna zajmujący się odnajdywaniem duchów w miejscach, w których ukazują one swą obecność. Ross przybywa do Comtosook, miasteczka całkowicie spokojnego, w którym mieszka jego siostra z dziewięcioletnim synem. W tym samym momencie firma deweloperska rozpoczyna budowę galerii handlowej na miejscu, w którym spoczywają Indianie Abenaki. Ludność jest przeciwna budowie, lecz nie tylko ludzie oddają w tej sprawie głos, ponieważ, jak się okazuje, „siły wyższe” również mają coś do powiedzenia. Miejsce mają tam niezwykłe zjawiska, których nie da się naukowo wyjaśnić. Nieoczekiwany deszcz płatków róż, wciąż wyczuwalny w powietrzu zapach owoców leśnych oraz zamarzająca ziemia w środku lata. Te i wiele innych wydarzeń tworzą naprawdę niezwykłą historię, od której ciężko się oderwać.
Autorka w tej książce ukazuje nam się z zupełnie innej strony, o której być może niektórzy nie mieli pojęcia. Mogłoby się wydawać, że skoro Picoult postawiła tym razem na nieco zjawiska paranormalne, to książka ta straci na swej wartości, ponieważ pisarka znacznie odbiegła od swojego schematu. Jest to jak najbardziej mylne wrażenie, ponieważ ani książka, ani sama Jodi nie straciła na swej wartości. Ukazanie się z tej innej strony wpłynęło na jej korzyść, ponieważ teraz wiadomo, że Picoult potrafi napisać bardzo dobre powieści nie tylko z sądem w tle, z czego tak w zasadzie one słyną. Nieco magii dodało tej książce uroku i wpłynęło na klimat, który stał się bardziej tajemniczy i urzekający. Historia sama w sobie obfituje wręcz w masę zaskakujących momentów, szczególnie historia Lii była dla mnie jednym, wielkim zaskoczeniem, ale wzbudziła również emocje, o jakie nawet się nie podejrzewałam.
Czy ktoś z nas zastanawiał się, z jakich sytuacji tak naprawdę zradza się strach? W którym momencie staje się częścią naszego życia i niekiedy towarzyszy nam naprawdę długo? Historia Lii, jak i jej spostrzeżenia pokazały mi taką drogę do strachu w moim sercu, której nigdy wolałabym nie poznać. Zrodziło się we mnie zwątpienie dotyczące pewnych kwestii, które przybrało naprawdę duże rozmiary i ostatecznie uwarunkowało moje decyzje odnośnie niektórych spraw. Myślę, że nie tylko ja, ale każdy inny czytelnik, który zabierze się za czytanie tej książki, znajdzie w słowach i przemyśleniach Lii coś, co dotyczy jego życia, a może nawet samej osoby. Widać tutaj wyraźnie, że Jodi przyłożyła się do psychologii tej postaci, dała z siebie wszystko, by bohaterka ta wydawała się jak najbardziej prawdziwa. Co więcej, udało się. Z resztą nie tylko Lia jest niezwykle plastyczna, ale również Ross, który cierpi, zmagając się ze stratą ukochanej narzeczonej. Czy poznanie Lii pozwoli mu zapomnieć o stracie, czy może zwiększy ten ból? By poznać odpowiedź na to pytanie, należy przeczytać książkę, do czego serdecznie zachęcam.
Wydaje mi się, że Jodi nie byłaby sobą, gdyby w swej książce nie poruszyła arcyważnego i jednocześnie kontrowersyjnego tematu. W tym wypadku porusza ona kwestię naprawdę ważną, która była wręcz tragiczna w skutkach. W powieści poznajemy Henry’ego F. Perkinsa, który wierzył w to, że poprzez badania, powszechną edukację i wsparcie ze strony prawa rosnąca populacja najbardziej problematycznych obywateli Vermontu może zostać zredukowana. Postać ta nie jest postacią fikcyjną, wymyśloną przez autorkę, jest to osoba jak najbardziej realna. Henry F. Perkins odegrał kluczową rolę w uchwaleniu w Vermoncie ustawy o sterylizacji w roku 1931. Krótko mówiąc, zdaniem Perkinsa, aby zapobiec przychodzeniu na świat ludzi, którzy stwarzają problemy (mówiąc ściślej – morderców, gwałcicieli, ludzi, którzy przebywają w ośrodkach dla upośledzonych itd.), należy po prostu zapobiec rozmnażaniu się ludzi, którzy mogą takie potomstwo wydać na świat. Jest to barbarzyńskie podejście, z którego podczas drugiej wojny światowej pomysł zaczerpnęli hitlerowcy i rozpoczęli masową akcję „czystości rasowej”. Kto ma prawo decydować o tym, jakie dzieci, jacy ludzie powinni przychodzić na świat?
Jeżeli ktokolwiek ma obawy przed przeczytaniem tej książki, z różnych przyczyn, mam nadzieję, że moja recenzja skutecznie je rozwiała. Nie należy się niczego obawiać, ja jestem szczęśliwa, że Jodi postanowiła spróbować czegoś innego i mam nadzieję, że jeszcze nie raz zrobi nam taką niespodziankę.