Bryce kocha swoje życie. W dzień pracuje sprzedając magiczne artefakty, a noce spędza na imprezach z przyjaciółmi delektując się wszystkim co Księżycowe Miasto ma do zaoferowania. Mieszka w kamienicy razem ze swoją przyjaciółką Daniką, która należy do Watahy Diabłów.
Gdy na wolność planują wypuścić groźnego przestępce, którego Wataha Diabłów złapała jakiś czas temu, Danika jest zdenerwowana, ale nic nie zapowiada zbliżającej się tragedii.
Dopiero gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa, wszystko zaczyna się rozpadać. Oskarżony co prawda ląduje za kratkami, ale zbrodnie się powtarzają. A Bryce jest wplątana w sam środek tego wszystkiego i musi przeprowadzić śledztwo, by dowiedzieć się kto za tym stoi.
,,Dzięki miłości wszystko jest możliwe"
Ta książka jest opisywana przez niektórych jako "Mass dla dorosłych". Faktycznie pokusiła się tutaj o większą ilość alkoholu, wplecenie narkotyków, imprezowania i przeklinania. Ale jeśli chodzi o tą brutalność, to w sumie na razie nie widzę aż takiej wielkiej różnicy. U Amaranthy również działy się okrutne rzeczy, a Celaena jest przecież zabójczynią. Do tego sama Bryce wcale nie jest uosobieniem dorosłej, odpowiedzialnej bohaterki. Chociaż mi to w ogóle nie przeszkadza,. Dziewczyna lubi się zabawić, poimprezować, dobrze wyglądać i w porządku, to jest jej charakter nakreślony przez autorkę. Nawet cieszę się, że nie jest to kolejna Feyra. Poza tym w świetny sposób widać dyskretną przemianę Bryce, która w niej zaszła po tragicznych wydarzeniach, których była świadkiem. Do tego nie okazuje jej na zewnątrz i pozwala ludziom nadal myśleć o niej jako pustej imprezowiczce.
Ogrom szczegółów na początku mnie delikatnie przytłoczył. Nagle zostajemy wrzuceni w zupełnie nowy świat, który rządzi się nieznanymi nam prawami. Ale to normalne i nieuniknione, więc nie zniechęcajcie się. Szybko początkowe zagubienie zastąpił zachwyt. Genialny jest pomysł podziału na Domy, klasy i rasy. Na początku jest też mapka i rozpiska w jakim Domie mieszka dana istota. Jest to świetne urban fantasty.
Nie mogłam się oderwać i gdy otrząsnęłam się po początkowym oszołomieniu ilością informacji, chciałam czytać i czytać. Na pewno każdy zna to uczucie, kiedy książka przesłania cały świat i cokolwiek się robi, myśli wędrują w jej kierunku. Właśnie ja miałam tak z Księżycowym miastem. Potrzebowałam dowiedzieć się, co się dalej stanie z ich śledztwem i jak potoczą się dalsze losy...właściwie to każdego, bo Bryce nie była jedyną bohaterką, która mogła nas zainteresować.
W tej książce aż roiło się od ciekawych i osobliwych bohaterów. Intrygujące było to, że praktycznie każdy był innym stworzeniem. Ale spokojnie, Mass nie poszła na łatwiznę i nie było to jedyne, co ich określa.
Co się rzuca w oczy jeśli chodzi o tą ''inną odsłonę Mass" to w moim odczuciu, zdecydowanie więcej fantastyki. W Dworach co prawda były fae, ale tutaj miałam wrażenie, że fantastyka atakowała ze wszystkich stron. Było mnóstwo różnych stworzeń, co kolejne to ciekawsze. Tutaj gama istot nadprzyrodzonych była naprawdę szeroka i rozległa. Przypuszczam, że nie poznaliśmy jeszcze nawet połowy zamieszkującej Lunathion. Anioły, wampiry, draki, żywiołaki, zmiennokształtni-to tylko kilka nazw istot, które przewijają się przez książkę.
Jak tak sobie porównywałam Dwory, bo o nich mogę powiedzieć najwięcej ze wszystkich książek Mass, to jednak zdecydowanie była to seria młodzieżowa, oparta na romansie z wątkiem fantastycznym. Tutaj rzecz jasna też jest taki wątek, ale nie wysuwa się na pierwsze tło i mam nadzieję, ze tak pozostanie.
Jeśli jesteście w tym gronie osób, które uwielbiają Mass za jej przystojniaków i cudowne postacie męskie (ahhh Rhyss <3 ) to nie martwcie się, tutaj również ich nie zabraknie. Główny bohater zapowiada się naprawdę obiecująco.
Lubię zwracać uwagę na takie małe plusy, które w sumie nie są bardzo istotne, ale cieszą. Tutaj też taki wypatrzyłam. Na tę chwilę nie mam pojęcia czy to będzie miało wpływ na fabułę, ale cieszę, się, że po tym morderstwie są dwa lata przerwy i dopiero po nich zaczyna się właściwa historia. Dobrze, że Mass dała Bryce dojść do siebie, bo gdyby została zwerbowana do śledztwa od razu po nim, a miałaby się dobrze i nie marzyła jedynie o ponownym zakopaniu się w łóżku, to coś byłoby nie tak
Podsumowując: Sarah J. Mass po raz kolejny zdobyła moje serce. Wiem, że o jej książkach chodzą różne opinie, ale do mnie ta literatura jak najbardziej trafia i trudno mi się oderwać, a nawet jak uda mi się to zrobić, to z przestaniem o niej myśleć jest już trudniej. Ta książka już dostarczyła mi mnóstwa emocji, a czuję, że ta część to dopiero początku i w drugiej będzie się dopiero działo. Krótko mówiąc: Jestem zachwycona. Po raz kolejny.