Dobre maniery to nie tylko serwetki ułożone pod linijkę czy spokojne siedzenie i słuchanie jak starszy mówi. To, przede wszystkim, umiejętność zachowania się w danej sytuacji. Coś co pomaga nam się zorganizować, sprawnie załatwić wiele spraw i, paradoksalnie, być bardziej swobodnym w relacjach z innymi ludźmi. Warto zadbać, aby od najmłodszych lat nimi nasiąkać. Pytanie tylko, czy da się nauczyć dzieci dobrych manier w duchu rodzicielstwa bliskości, bez tresury. Jennifer L. Scott podpowiada jak to zrobić.
W książce „Jak nauczyć dzieci dobrych manier” autorka zwraca się bezpośrednio do młodego czytelnika. Bardzo mi się to podoba, bo dzięki temu może on się poczuć wyjątkowo, jak na kursie zorganizowanym specjalnie dla niego. Co prawda nie widzimy prowadzącej, ale w sposobie napisania książki, jest coś takiego, że mamy poczucie, iż w każdej chwili możemy jej przerwać i zadać pytanie. Sięgając po tę publikację warto mieć na uwadze, że dobrze zaangażować dziecko w jej czytanie – czy to samodzielne, czy wspólne – bo to jemu Jennifer L. Scott chce opowiedzieć o dobrych manierach.
Zerknijmy na zawartość książki. Tematy jakie zostały poruszone to: komunikacje, zachowanie przy stole, sprzątanie, empatia, higiena i zdrowie. Rady, które są udzielna można uznać za podstawy – utrzymuj kontakt wzrokowy podczas rozmowy, podziękuj osobie, która przygotowała posiłek, pamiętaj o zjedzeniu śniadania itp. Niby nic trudnego, ale czasami zapominamy o takich drobiazgach. Kluczem do sukcesu jest rutyna. I właśnie najfajniejszym elementem tej publikacji są porady i ćwiczenia, jak ją osiągnąć. Gra typu „kim jestem?” w czasie której nie można odwracać wzroku, losowanie tematów i prowadzenie krótkich rozmówek przy stole oraz innego tego typu propozycje to genialne pomysły na naukę dobrych manier w przyjaznym środowisku, a do tego wspólna zabawa, która scala rodzinę. W książce znajdziemy też kilka zadań manualnych np. pomysły na przygotowanie ozdoby na stół, pierścienia na serwetki, a także proste przepisy.
Jedyna rzecz, którą bym zmieniła to tytuł. Nie wiem jak wam, ale mi określenie „dobre maniery” kojarzy się z dawną szkołą dla dziewcząt, gdzie trzeba było prosto siedzieć bo nauczyciel bił linijka. No może trochę mnie poniosło, ale ma ono w sobie coś sztywnego, a ta publikacja jest bardzo przyjazna i zachęca do zabawy. Na jej stronach pada takie określenie jak Specjalista od Dobrych Manier. Być może warto by było pokombinować coś w tę stronę, żeby od początku dziecko poczuło, że staje się kimś lepszym, wyjątkowym. Jakoś dać znać, że to nie kolejny wykład o przykładnym siedzeniu przy stole i regularnym sprzątaniu pokoju (no ok, może i jego elementy się znajdą), ale sympatyczna rozprawa o mocy dobrych manier.
Przyznam się Wam, że sięgałam po „Jak nauczyć dzieci dobrych manier” z obawą. Jestem z tych rodziców, którzy uważają, że maluchy powinny mieć swobodę, mają prawo się pobrudzić czy porozrzucać swoje zabawki. Książka okazała się tym, czego po niej oczekiwałam, czyli drogowskazem w kierunku grzecznego zachowania – przez które rozumiem wiedzę, jak się zachować, a nie poddaństwo względem opiekunów. Zgadzam się z autorką książki, że rutyna pomaga w utrwalaniu dobrych nawyków i jestem jej wdzięczna za podpowiedzi, jak w ciekawy sposób nad nią pracować.