Na początek zadam Wam jedno, wydawałoby się bardzo proste pytanie: dlaczego nie rozmawiamy ze zwierzętami? Pewnie większość z Was odpowie: bo nie mówią ludzkim głosem. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że to nie jest prawidłowa odpowiedź, a właściwie najgorsza z możliwych, bo świadczy o tym, jak bardzo my ludzie jesteśmy skupieni na sobie i pragniemy jedynie, aby cały świat dopasował się do nas. Eva Meijer w swojej książce „Języki zwierząt” bardzo szczegółowo odpowiada na postawione wcześniej pytanie i w pewnym sensie oddaje wreszcie głos zwierzętom. Pokazuje, że te mogą być dla nas równoprawnym partnerem do rozmowy, musimy jedynie zacząć słuchać. Tylko tyle i aż tyle...
Bardzo chętnie uczymy się języków obcych. Dlaczego w takim razie nie czujemy potrzeby, by poznać mowę zwierząt, która przecież jest tak bardzo fascynująca, bo nie polega tylko na wydawaniu dźwięków, ale również na posługiwaniu się zapachami, kolorami czy ruchu. Moglibyśmy się przekonać, że istnieje o wiele więcej możliwości wyrażanie siebie i swoich uczuć niż tylko za pomocą ludzkich słów. Eva Meijer podpowiada, że dzięki rozmowie ze zwierzętami dostalibyśmy szansę, by lepiej zrozumieć świat i rządzące nim mechanizmy.
Ta książka uświadamia, jak bardzo nie doceniamy zwierząt i ich inteligencji. Kolejne rozdziały otwierają oczy na wiele ważnych spraw. W pierwszym przyglądamy się eksperymentom, w których próbowano nauczyć zwierzęta mówienia ludzkim głosem, co z jednej strony było oczywiście absurdalne, a z drugiej dzięki temu dowiedzieliśmy się, w jaki sposób się uczą, jak zapamiętują, jak nawiązują emocjonalny kontakt. W drugim omawiane są szerzej języki zwierząt, to jak bardzo są skomplikowane i że pewne cechy pokrywają się z naszym, ludzkim. Okazuje się, że u nich też język jest nośnikiem tożsamości czy kultury. Nie chodzi tylko o okrzyki alarmowe czy wzajemne pozdrawianie. W trzecim omawiane są relacje człowieka ze zwierzęciem udomowionym, dlaczego ta więź jest tak cenna i na czym polegają różnego rodzaju interakcje. W czwartym przedstawiane są nurty filozoficzne w odniesieniu do postrzegani zwierząt, ich zdolności do myślenia czy posiadania inteligencji. W piątym zgłębiamy strukturę języków zwierząt. Okazuje się, że mają również gramatykę. W szóstym zostaje poruszona kwestia moralności oraz związków między zabawą, językiem i komunikacją w świecie zwierzęcym. Wreszcie w siódmym możemy się przyjrzeć językom zwierząt w odniesieniu do polityki. Eva Meijer omawiając dosyć skomplikowane i trudne sprawy, posługuje się wieloma konkretnymi przykładami, nawiązuje do badań, sytuacji z życia wziętych, a to sprawia, że ta publikacja staje się bardzo przystępna i naprawdę łatwa w odbiorze, można ją też traktować, jako jeden wielki zbiór ciekawostek. Choć wygląda dosyć niepozornie, bo liczy sobie jedynie 200 stron, to oferuje naprawdę ogrom wiedzy. Zachęcam, by zgłębiać ją uważnie i powoli. To pozwoli więcej z niej "wyciągnąć" i niczego nie przegapić, choć przyznaję, że sama pochłonęłam ją dosłownie jednym tchem.
Wiedzieliście o tym, że dziko żyjące słonie stworzyły specjalne określenie dla człowieka, które oznacza zagrożenie? Słyszeliście, że delfiny zwracają się do siebie po imieniu, a humbaki śpiewają pieśni miłosne? Być może gdzieś już natknęliście się na informację, że wrony zapamiętują twarze, a konie potrafią odczytywać ludzką mimikę, ruch i gesty. Oczekujemy od zwierząt, że nauczą się naszego języka, bo sami tak naprawdę jesteśmy ignorantami... Często nie wierzymy w ich inteligencję. Pozbawiamy ich prawa do wolności. Próbujemy tresować i rozkazywać... A one wydają się być naprawdę cierpliwe... Pytanie, jak długo jeszcze... Wygląda na to, że paradoksalnie zwierzęta potrafią być bardziej ludzkie niż my sami...