Pamiętam, że w szkole często mówiło się o patriotyzmie. A dokładnie zadawało pytania, czym on dla nas jest, jakbyśmy go zdefiniowali i jakie są jego przejawy. Bez zastanowienia potrafiłam wówczas odpowiedzieć na te pytania – byłam nauczona odpowiedzi na pamięć. Jednak nie przypominam sobie, żeby miały one dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Były to tylko puste słowa wyuczone, by dostać upragnioną ocenę. Teraz gdy to słowo ma wartość i trzeba się odnieść czy pozytywną, czy już w tej chwili przestarzałą, nie znam żadnej odpowiedzi. Wiem, po co mamy podatki, wiem, po co chodzimy na wybory i wiem, czemu mamy mówić dobre słowa o naszych rodakach. Lecz jeśli doszłoby do sytuacji zagrożenia, gdy tak jak kiedyś Polacy musieli wspólnie stanąć do walki o swoją wolność i swój kraj, czy należałabym w pełni do Polaków? Oczywiście to pytanie jest mocno retoryczne, a ja liczę, że nigdy nie będę musiała na nie odpowiadać. Mimo to podświadomie czuję, że większość z nas odpowiedziałaby słowami Marii Peszek – "wystarczająco przerażająco jest żyć".
Piotr wierzy, że w rosyjskich aktach przedwojennych jest w stanie znaleźć pasjonujące informacje, które posłużą mu do napisania książki historycznej. Całą pasją oddaje się ich analizie, a z niechętną pomocą innych naukowców odnajduje szokujące dane, które niekoniecznie zgadzają się z aktami polskimi. Zaczyna go to fascynować na tyle, że w głębia się w ten temat i zadaje podstawowe pytanie – czy Zorza była największą zdrajczynią Polski w naszej historii? Krok po kroku odkrywa, co stało się prawie kilkadziesiąt lat tamu z młodą agentką wywiadu polskiego.
Zwykle nie czytam tego typu książek, więc byłam bardzo podekscytowana, że poznam coś w moim ujęciu nowego i nieznanego. Oczywiście sprawiło to, że miałam też naprawdę duże oczekiwania. Teraz z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że stanowczo zbyt wygórowane, co mocno zaburzyło mi odbiór powieści i teraz mam mieszane uczucia do "Zorzy" jako całości. Ma ona wiele zalet, które niezwykle cenię, ale również wiele wad, których nie jestem w stanie zaakceptować. Dlatego sami widzicie, że stworzyła mi się taka wybuchowa mieszanka.
Na pozytywny początek zacznę od największej zalety, czyli pomysłu. Z mojej perspektywy jest bardzo niesztampowy. Nie miałam okazji czytać o podobnej historii, dlatego jestem wręcz oczarowana nim. To coś tak odmiennego i z tak olbrzymim potencjałem. Trudno mi stwierdzić, czy naprawdę aż tak się wyróżnia na tle innych książek, czy to właśnie mój brak znajomości wpłynął na tę niekonwencjonalność, mimo to na pewno na długo zapadnie mi w pamięci.
Natomiast największym problemem jest dla mnie styl pisania autorki. Jest niezwykle lekki, co niesamowicie gryzie się z fabułą. Jest to powieść o poważnym sprawach, o wielkich miłościach, widmie wojny i złych wspomnieniach. Tymczasem język używany przez pisarkę kojarzy mi się z lekką i przyjemną obyczajówką. Oczekiwałabym po historii większego dopracowania właśnie w stylu, co pozwoliłoby poczuć dawne czasy, o których tu mowa oraz wagę rozwiązania tej zagadki.
Bardzo doceniam, że pani Ania Rosłoniec zdecydowała się na dwutorową historię. Dzięki temu czytelnik poznaje opowieść w czasach współczesnych, gdzie towarzyszy Piotrowi i Julii w dojściu do prawdy, oraz może zobaczyć, jak cała ta sytuacja wyglądała bezpośrednio z perspektywy Zorzy. Ten zabieg wyjątkowo przypadł mi do gustu, gdyż poznajemy Zorzę jeszcze zanim została agentką. Możemy zobaczyć, jak wyglądało jej życie, jaka była i co ją skłoniło do pracy w wywiadzie, a następnie jaką drogę pokonała, że została uznana za jedną z największych zdrajczyń w Polsce. Te dwie różne, ale tak bardzo powiązane historie zgrabnie przeplatają się i dają bardzo panoramiczne spojrzenie na całość. Zarazem przebieg poszukiwań jest porywający i pełen zwrotów akcji. Subiektywnie dla mnie to wszystko szło zbyt szybko i przede wszystkim zbyt łatwo. Ponownie tak jak w przypadku stylu pisarki, tak i przy fabule powinno zostać to o wiele bardziej dopracowane.
Do bohaterów mam dokładnie ten sam zarzut – trochę bardziej rozbudować ich charaktery i wtedy byliby jako literackie postacie idealnie wykreowani. Mimo to nie ukrywam, że polubiłam Zorzę za jej pasję do życia, zaangażowanie i odwagę. Te cechy sprawiły, że zobaczyłam kobietę, która jako agentka była wyrachowana i zimnokrwista, a jako osoba pełna radości, energii i niezachwianych poglądów. Po prostu ją podziwiałam, co dodatkowo sprawiało, że chciałam dowiedzieć się, czemu zdradziła i czy w ogóle to zrobiła. Natomiast Julia, która od jakiego czasu towarzyszy Piotrowi w rozwiązaniu tej zagadki, wywołała we mnie skrajnie negatywne emocje. Miała być pewna siebie, a tymczasem była to tylko mydlana bańka, a sama postać okazała się bardzo miałka. Samemu Piotrowi też brakowało dopracowania w kreowaniu jego charakteru, ale i tak z nieznanych mi powodów zapałałam do niego sympatią.
Tak jak na początku pisałam – "Zorza" wywołała we mnie i pozytywne, i negatywne emocje. Myślę, że wielu osobom, które lubią historię i szybką akcję mogłaby przypaść do gustu. Tym też osobom polecam. Natomiast już takim pasjonatom, którzy uwielbiają mocny klimat minionych lat, może wydać się zbyt współczesna.