I
Do pisania książek przez tzw. osoby popularne mam stosunek mocno niejednoznaczny. W gruncie rzeczy można powiedzieć tak: skoro im chce się pisać, ktoś chce to wydać, a ktoś inny kupić no to właściwie czemu nie?
Z drugiej strony nie można mieć złudzeń, co do motywacji wydawców, czyli „przeniesienia” popularności telewizyjnej autora na sprzedaż książki. Jej treść i walory estetyczne (boję się użyć słowa „literackie”, bo to w tym kontekście jednak nadużycie) stają się tutaj wtórne. Plan pierwszy zajmują wyniki biznesowe.
II
Diabeł jednak tkwi w szczegółach, a każdy przypadek jest inny. Zagrożenia widzę dwa.
Pierwsze z nich. Mam wrażenie, że część z tych znanych ludzi-autorów książek zaczyna myśleć o sobie „pisarz”. Czym narażają siebie na śmieszność. Ale to w końcu ich sprawa.
Drugie zagrożenie jest gorsze – poprzez masową produkcję (to najwłaściwsze słowo) książek autorstwa ludzi znanych z TV łatwo zrobić komuś krzywdę.
Jak? Już tłumaczę. Załóżmy, że ktoś, komu życie tak się ułożyło, że został aktorem, napisał książkę. Kawałek solidnej i dobrze skomponowanej prozy. Wydawca mu tę powieść wydał. I co się dzieje? Krytyka, blogerzy, fora natychmiast wrzucają takiego autora do worka: „książka celebryty”, czyli szajs. Obnażając tym samym powierzchowność swojej krytycznej refleksji.
III
I dziś o takiej książce. Nie pisałem o niej wcześniej (choć ręka świerzbiła) ze względu na UKŁAD. Ale czas minął. Już mogę.
IV
Gdyby branżowe pisma i portale internetowe prowadziłby ranking najbardziej niedocenianych książek – „Klara” Izy Kuny miałby szansę zająć w nim wysoką pozycję. Przez „poważnych” krytyków debiut gwiazdy „Lejdis” pozostał niezauważony. Gusta blogerów i internatów okazały się zbyt – delikatnie mówiąc – konserwatywne, by docenić walory „Klary” (przykład: recenzenci z sieci jako deprecjonujący „Klarę” podawali fakt, że bohaterowie książki klną i piją za dużo alkoholu).
V
Co prawda, to prawda – Iza Kuna w swojej książce w słowach nie przebiera. Autorka daje czytelnikowi bezkompromisowy portret sfrustrowanej singielki z wielkiego miasta. Pokazuje, jak pod szkłem mikroskopu jej popaprane relacje z matką, kochankiem i przyjaciółmi. Wszyscy siebie, mniej lub bardziej świadomie, ranią, a potem wybaczają, wspólnie piją, i łykają antydepresanty.
„Klara” to proza bezkompromisowa. Ostra. Niepoprawna. Kontrowersyjna. Waląca czytelnika z mocą piąchą między oczy.
VI
Największa siła tej książki to język. Iza Kuna posiada dar niedostępny zbyt wielu pisarzom. Jaki?Umiejętność pisania o rzeczach tragicznych śmiesznie. Właściwie czytając powierzchownie „Klarę” można dojść do wniosku, że to zbiór satyrycznych scenek. Kiedy jednak się głębiej zastanowimy, nad tym, co właśnie przeczytaliśmy, to konkluzje – zapewniam – wcale wesołe nie będą.
VII
Teraz ostrzeżenie dla czytelników – nie traktujcie „Klary” jako powieści na jeden wieczór. Warto pamiętać, że książka Izy Kuny jest oparta na jej blogu. I najlepiej czytać ją tak, jak się czyta ulubionego blogera: dwa trzy razy w tygodniu po jednym rozdziale/wpisie.
Jeśli chcecie przeczytać „Klarę” za jednym posiedzeniem – lektura może zmęczyć, a Wy nie wyłapiecie wszystkich smaczków tej prozy.