Tuż przed przeprowadzką, Rachel zostawiła list miłosny do Henry'ego w jego ulubionej książce, która znajdowała się w księgarni należącej do rodziców chłopaka. Rachel czekała na odpowiedź, ale na próżno. Trzy lata później po smutnych wydarzeniach, w wyniku których zmarł brat Rachel, dziewczyna wraca do miasta i do księgarni, gdzie zaczyna pracować razem z Henrym. Czy los da nim drugą szansę?
Po książkę sięgnęłam na ramach akcji #czytamyniedoceniane. W tym wydarzeniu poleca się innym książki, które Twoim zdaniem są wartościowe, ale o których jest za cicho. I co do tej powieści się zgodzę – o „Słowach w ciemnym błękicie” powinno być trochę głośniej. Ale tylko trochę.
Narracja w książce prowadzona jest powolnie. Akcja nie pędzi, nic jej nie goni. Nie dzieje się dużo. Ale teraz Was czymś zaskoczę – nie przeszkadzało mi to. Powiem więcej – podobało mi się, bo czytało się przyjemnie. Bez ochów czy achów, ale naprawdę przyjemnie. Na tyle przyjemnie, że przeczytałam książkę w weekend i zapomniałam o niej szybciej wspomnieć!
Fabuła nie jest jednak bez skazy. Jest przewidywalna i to bardzo. Trochę to wina gatunku, w końcu to książka młodzieżowa, w której głównym wątkiem jest miłość, więc nawet bez otwierania można się domyślić, jak to wszystko się potoczy. Ale tylko ten główny wątek nie ma tajemnic, bo te poboczne potrafiły mnie lekko zaskoczyć. Szczególnie wydarzenia dotyczące siostry Henry'ego. Tam dosłownie otworzyłam usta ze zdziwienia.
„Słowa w ciemnym błękicie” jest dość smutną książką . Porusza temat śmierci i to tej przedwczesnej i nieoczekiwanej. W związku z tym mówi też o żałobie, radzeniu sobie z smutkiem, ze stratą. Ale mimo tego całego smutku zawartego w sobie książka nie wpędza do depresji. Powieść daje nadzieję. Pokazuje, że nawet po najciemniejszych dniach nadchodzą te pełne słońca. Autorka robi to w bardzo mądry sposób. W powieści nie brakowało cytatów wartych zapamiętania, które musiałam je sobie zapisać. To naprawdę dużo znaczy, bo nigdy tego nie robię! Autorka porusza też te trudne tematy w dość nieszablonowy sposób, bo w powieści nie brakuje humoru. I to takiego dobrego! Pełnego sarkazmu i ironii. To lubię!
Nie polubiłam za to Rachel. Nie do końca potrafiłam zrozumieć jej zachowanie. Zrozumiałam to, że nie pogodziła się do końca ze śmiercią brata, ale żeby kłamać na ten temat? Nie kupuję tego. Irytowało mnie też zachowanie Henry'ego w końcówce i to, jak na swój sposób potraktował Rachel. Odebrałam to tak, że była ona jego planem B.Główni bohaterowie mnie nie do siebie nie przekonali, ale za to ci drugoplanowi już tak. Ich polubiłam od pierwszego momentu!
„Słowa w ciemnym błękicie” są książką wartą uwagi. Nie są kolejną głupią młodzieżówką, o której od razu się zapomni. Jednak przez zachowania bohaterów, przewidywalność i dość powolną akcję nie każdemu mogą się spodobać. Niemniej polecam zainteresowanym.