"Pogładził dłonią po jeszcze ciepłej skórze człowieka, który przed chwilą skończył swoje życie. Kilkanaście minut temu biło jego serce, w żyłach płynęła gorąca krew, a umysł, nie poddając się nadchodzącej śmierci, działał na wysokich obrotach. Teraz zostało tylko ciało złożone z mięśni, kości, narządów wewnętrznych i skóry. Całe do jego dyspozycji".
Ależ to się mocno zaczęło.
Historię poznajemy z kilku perspektyw. Mamy wątek, w którym główną rolę gra kucharz Filip Molenda. Gwiazda programów kulinarnych w TV, który po godzinach we własnej wędzarni przygotowuje przepyszne wyroby. Wszyscy, którzy ich smakują są wniebowzięci, a sam kucharz dumny ze swojej pracy. W pewnym momencie na jego drodze pojawia się Adam Golbing, producent telewizyjny, który oferuje Filipowi współpracę przy produkcji nowego kulinarnego show oraz pod wpływem jego produktów wędliniarskich – otwarcie sieci sklepów pod nazwą Filip Molenda. Spec od kulinariów waha się i dość długo nie podejmuje współpracy. Boi się, że sieć sklepów to zbyt wiele, a jego produkty nie nadają się do masowej produkcji. Przyczyną tego jest tajemniczy składnik, o którym Molenda nie chce rozmawiać. Równolegle toczy się akcja związana z sąsiadem Filipa – emerytowanym wojskowym Rowickim i jego córką. W ich domu dzieje się coś złego, ale nikt nic z tym nie może zrobić. Owszem, są podejmowane pewne próby, ale zawsze ostatecznie są "zamiatanie pod dywan". Trzeci wątek jest związany z kolejnym sąsiadem Filipa – Maciejem Bąkiem, człowiekiem biznesu – właścicielem siłowni, który pod przykrywką oficjalnej działalności prowadzi również "ciemne interesy".
Trzy wątki, które nam w tej książce zaproponował Autor są różne i dotykają innych tematów. Wciągają i nie pozwalają się oderwać od lektury. Dobrze wykreowane postaci – ich historie, choć różne, tak samo wessały, a mroczne tajemnice powodowały, że czułem się współwinny. Autor bardzo umiejętnie poprzeplatał je, by w efekcie stworzyć z nich spójną opowieść.
SKRAWKI kawałek po kawałeczku, strona po stronie, skrawek po skrawku wciągały mnie– od pierwszej strony wiedziałem, że to będzie dobre, mocny i mroczne. W pewnym momencie, towarzysząc Filipowi w przygotowaniu jego wędlin, poczułem jak miękną mi nogi, w głowie zaczęło mi szumieć, w oczach widziałem mroczki, a oddech przyspieszył – fala niezdrowego podniecenia momentalnie mnie zalała. "Trzymał w dłoniach niemalże ciepłe, niedawno tętniące życiem, cudownie różowe i gładkie kawałki, z których powstaną najlepsze w kraju wyroby wędliniarskie. Ludzie, którzy będą je jeść, nawet nie będą w stanie się zbliżyć w swoich domysłach do tego, skąd wziął się ten magiczny składnik nadający potrawom tak niespotykany i doskonały smak. Nie będą mieli szansy poznać tajemnicy".
Czytając tę książkę, z każdą kolejną stroną czułem jakbym zapadał się coraz głębiej w bagno. Dopadła mnie "potworna mieszanka najgorszych odczuć i obaw". Miotały mną sprzeczne uczucia: obrzydzenie i podziw, ból i szczęście, smutek i radość. Dusiłem się z emocji i strachu. Po zakończonej lekturze długo jeszcze siedziałem w hotelu z ogromnym bólem głowy i poczuciem niemocy. Moje myśli – gęste jak smoła – przewalały się ciężko przez mój mózg. Ogarnęłam nie ciemność, zimno i... głód.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Krzysztofa, ale na pewno nie ostatnie. Jeżeli lubisz mocne, brutalny i "namacalne" opisy to tak - ta książka jest dla ciebie. Porusza wyobraźnię i "wali w beret", a to bardzo dobrze.