„Fascynująca saga rodziny Winnych z dramatycznymi wydarzeniami XX wieku w tle”.[1]
Takie oto zdanie przeczytałam na okładce książki autorstwa Ałbeny Grabowskiej „Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli”. Bez tego wiedziałabym, że powieść będzie fascynująca. Udało mi się już wcześniej poznać twórczość Ałbeny i nie miałam najmniejszych wątpliwości, że trzymam w rękach utwór, który mnie zauroczy. Ale nawet ja, wielka miłośniczka wcześniejszych powieści Pisarki „Coraz mniej olśnień” i „Lot nisko nad ziemią” nie przypuszczałam, że mam do czynienia z dziełem genialnym, wybitnym, niepowtarzalnym. Dlaczego tak uważam? Postaram się wytłumaczyć ze swojego stwierdzenia, choć zdaję sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, żeby ubrać w słowa te wszystkie emocje, uczucia, refleksje, które mi towarzyszyły podczas czytania.
Ałbena Grabowska coraz częściej gości wśród ludzi zafascynowanych czytelnictwem i literaturą. Mało kto z blogosfery nie kojarzy Jej nazwiska, nawet jeśli do tej pory nie miał okazji przeczytać Jej książek.
Większość wie, że nie ma wykształcenia polonistycznego, tylko medyczne. Jest bowiem lekarzem, specjalistą neurologii i epileptologii. Parę lat temu zaczęła pisać i jak twierdzi, nie wyobraża sobie życia bez pisania. Stworzyła cykl książek z przeznaczeniem dla młodszych czytelników oraz pięć powieści dla dorosłych. Swoją przygodę z literaturą dla tych nieco starszych rozpoczęła od książki non fiction o Bułgarii „Tam, gdzie urodził się Orfeusz.” Ałbena ma bowiem bułgarskie korzenie i chciała nam przybliżyć swoją drugą ojczyznę.
„Stulecie Winnych” jest sagą rodzinną i już sam gatunek tej powieści zachęca do jej przeczytania. Przynajmniej mnie – miłośniczkę „Sagi rodu Forsythe’ów”, „Buddenbrooków” czy z rodzimej literatury „Nocy i dni”. Nie jest to na pewno łatwy gatunek literacki – wymaga bowiem od piszącego umiejscowienia losów paru opisywanych pokoleń rodziny w konkretnym okresie historycznym. Na pewno potrzebna jest rzetelna analiza i poznanie tła historycznego, bo w tej części nie ma miejsca na fikcję. Jakiekolwiek minięcie się z prawdą zostanie na pewno zauważone i wytknięte przez krytykę. Ałbena poradziła sobie z tym doskonale. Mimo że powieść dotyczy okresu ostatnich stu lat z historii Polski (ze szczególnym uwzględnieniem historii podwarszawskiej miejscowości Brwinów), to jej realia historyczne zachowane są perfekcyjnie.
Historia rodziny Winnych rozpoczyna się w przededniu I wojny światowej dramatycznym porodem, w czasie którego na świat przychodzą bliźniaczki Mania i Ania, a ich matka Kasia Winna umiera. Stanisław Winny, mąż Kasi, bardzo boleje nad śmiercią ukochanej żony. Obawia się również, że nie da rady wychować córek, tym bardziej, że Kasia obdarowała go już wcześniej dwoma synami. Ale od czego jest rodzina? Do Stanisława wprowadzają się rodzice, a jego matka Bronisława zajmuje się wychowaniem wnucząt i prowadzeniem domu.
Tymczasem w odległym Sarajewie dochodzi do zabójstwa księcia Ferdynanda i jego żony Zofii, co stanowi pretekst do rozpoczęcia wojny, określanej przez historyków jako I wojna światowa.
Wojna zawitała również do Brwinowa, dotykając boleśnie zarówno naszą rodzinę Winnych, jak i innych mieszkańców. Ale przyniosła również wyzwolenie spod zaborców oraz trudny okres życia w Polsce wolnej po ponad 120 latach ujarzmienia. I w końcu nastał wrzesień 1939 roku i kolejna wojna – w tym momencie kończy się tom pierwszy naszej sagi. Jak potoczyły się losy rodziny Winnych w czasie międzywojnia? Kto przeżył i doczekał ciężkich lat II wojny światowej? Nie będę streszczać Wam tej tak fascynującej opowieści – musicie mi uwierzyć na słowo, że dzieje się tam bardzo dużo i nikt, kto sięgnie po powieść, na pewno nie będzie się nudził.
Dlaczego uważam, że powieść jest wybitna? No cóż… składa się na to wiele faktów, z których najważniejszym jest – wg mnie – umiejscowienie fikcji w realiach historycznych. Nie chodzi tu tylko o tło historyczne, o historię Polski ukazaną przez Autorkę w sposób prawdziwy, ciekawy, ale niejako na marginesie. Ałbena nie narzuca nam tej historii w żaden sposób – „Stulecie Winnych” w żadnym wypadku nie jest książką historyczną - a jednak cały czas ją odczuwamy, tak jak w życiu. Nasze życie przecież też nie jest oderwane od historii naszego kraju, jesteśmy jej częścią, niewielką być może, ale w jakimś minimalnym stopniu ją kształtujemy. Podobnie jest z Winnymi – ich losy nierozerwalnie łączą się z historią Polski, chwilami bardzo silnie, nieodwracalnie, ale nie są w powieści przez tło historyczne w żadnym wypadku zdominowane. Ta wspaniała równowaga nadaje opowieści kolorytu, klimatu, autentyczności, ale nie odrywa nas od głównego, podstawowego wątku, jedynie go wzbogaca i urozmaica.
Ale na samym tle historycznym nie kończą się realia. Wśród bohaterów fikcyjnych przewija się bowiem cała plejada postaci rzeczywistych, historycznych, które ożyły na kartach powieści i stanowią jej nieodłączną część. Mamy tu znanego przemysłowca, dobroczyńcę Stanisława Lilpopa, jego córkę i zięcia, czyli Annę i Jarosława Iwaszkiewiczów, dyplomatę okresu międzywojennego, posła RP Tadeusza Wierusz-Kowalskiego, wspaniałą postać Starego Doktora Janusza Korczaka, a także Jadwigę Reutt, przełożoną Żeńskiego Gimnazjum - słynnych Platerek. I co najważniejsze postacie te żyją, czynnie uczestniczą w życiu głównych bohaterów, niejednokrotnie wpływając na ich losy i decyzje.
Jakby tego wszystkiego było mało, Autorka zafundowała nam również częste wizyty w realnych miejscach. Odwiedzamy posiadłości Lilpopa, w tym budowane przez niego dla córki Stawisko, bywamy w pałacu u Wierusz-Kowalskiego, razem z Anią mieszkamy na pensji przy Prywatnej Żeńskiej Szkole im. Cecylii Plater-Zyberkówny.
Wszystkie te aspekty powodują, że chwilami zapominamy, co jest prawdą, a co fikcją. Historia opowiedziana jest tak realistycznie, że momentami zastanawiamy się, czy Pisarka nie snuje nam opowieści o prawdziwych losach rodziny zamieszkującej wskazane tereny – stolarza, strugającego meble dla Wierusz-Kowalskiego, wspaniałej kucharki gotującej w Stawisku, czy w końcu małej dziewczynki, której wujcio Lilpop pożycza książki ze swojej bogatej biblioteki. Przecież taka historia mogła się zdarzyć – ba, czytając „Stulecie Winnych” jesteśmy w stanie uwierzyć, że zdarzyła się naprawdę.
Tę naszą wiarę potęguje także genialna kreacja bohaterów, nie tylko całej rodziny Winnych, ale tych drugoplanowych, epizodycznych, tego „tłumu” przewijającego się przez karty powieści. I nawet osoby pojawiające się w historii tylko na chwilę mają swoje indywidualne cechy i nie sposób ich pomylić z jakąkolwiek inną postacią. Tak jak w życiu trudno znaleźć dwie jednakowe osoby, tak samo w Stuleciu… każdy jest inny, niepowtarzalny. Stanisław – zdolny stolarz, nieco zagubiony mężczyzna, niepotrafiący znaleźć swojego miejsca na ziemi po śmierci żony, ale poszukujący miłości, dobry ojciec, syn i brat, dbający o rodzinę, pomocny, prawy. Ania Winna, córka Kasi i Stanisława, „winna” śmierci swojej matki, inteligentna, mądra, umiejąca dla swojej siostry-bliźniaczki poświęcić wszystko, nawet miłość ukochanego mężczyzny. I w końcu Bronisława, matka Stanisława, babcia bliźniaczek – kobieta niezwykle mądra życiowo, sprawiedliwa, kochająca, zaradna, dobry duch rodziny. Trzy pokolenia i chyba ich najważniejsi przedstawiciele, a jednocześnie osoby, które we mnie wzbudziły największą sympatię. Bo choć żadna z nich nie jest pozbawiona wad, cech negatywnych, prawdziwie ludzkich, to jednak w ostatecznym rozrachunku na pewno należą do osób określanych mianem „dobrych ludzi”.
„Stulecie Winnych” to opowieść o zwykłych, prostych ludziach, którzy często borykają się z dylematami, problemami, wyborami. Nie zawsze postępują zgodnie z ogólnie panującymi normami moralnymi, ale przecież czasy są bardzo ciężkie i wyjątkowe i
„Nie ma winnych, synku, kiedy jest wojna…” [2]
Takim stwierdzeniem da się bardzo wiele wytłumaczyć i rozgrzeszyć różne decyzje oraz wybory. A nazwisko wybrane przez Pisarkę nie jest przypadkowe – Winni są winni wielu czynów. Czy można je usprawiedliwić? To będziecie już musieli sami ocenić czytając książkę.
Kolejnym wielkim atutem powieści jest jej wielowątkowość. Nawet nie pokuszę się o wymienianie wszystkich wątków, bo zajęłoby to sporo czasu i miejsca. Powiem tylko, że mimo tak dużej ich ilości, Ałbena potrafiła zachować spójność fabuły. W powieści nic nie dzieje się przypadkowo czy bezcelowo, każde działanie, zdarzenie, decyzja jest dokładnie przemyślana od początku do końca. Zapanowanie nad tak obszerną fabułą powieści wymaga również od czytającego wielkiej uwagi i skupienia. Nie można pozwolić sobie na „bujanie w obłokach” czy myślenie o niebieskich migdałach – straciłoby się wtedy za dużo z akcji. I nie znaczy to wcale, że akcja powieści cały czas jest bardzo wartka i każda kartka zapoznaje nas z nowym wydarzeniem. W życiu aż tak często zwroty nie występują, a Stulecie Winnych ma z życiem tak dużo wspólnego, że również tu są dni, miesiące zwyczajne, by za chwilę zdarzyło się coś zmieniającego życie bohaterów o 180 stopni. Podziwiam Autorkę za tę wielką umiejętność poprowadzenia akcji w sposób interesujący i niezwykły, gdy opisuje zwykłe życie zwykłych, prostych ludzi. Należałoby tu jeszcze dodać zwykłym językiem, bowiem Ałbena nie sili się na jakieś górnolotne opisy – trafia do czytelnika za pomocą prostego, codziennego języka. I to języka bardzo związanego z czasami, kiedy wszystko to się dzieje. Dialogi są tak autentyczne, że nie wyczuwamy tu ani odrobiny sztuczności – odnosimy wrażenie, że stoimy obok i słuchamy rozmów babci Broni z wnuczkami, czy wujcia Lilpopa z Anią.
Jeszcze jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Pierwszy tom sagi kończy się, podobnie jak i zaczyna, porodem. Ałbena Grabowska ujęła losy swoich bohaterów w pewną klamrę – tak jakby chciała nam wszystkim przypomnieć, że historia lubi się powtarzać i kolejne pokolenie Winnych będzie musiało przeżyć ciężkie czasy wojenne. Narodziny dziecka zawsze stanowią pewien przełom w życiu rodziny, niosą radość i nadzieję. Czy tak będzie również w tym wypadku? O tym dowiemy się już w kolejnym tomie sagi. Ja wprost nie mogę się na niego doczekać, szczególnie że przed bohaterami pięć lat potwornej wojny. Co przyniesie przyszłość?
Jest to bezsprzecznie jedna z najlepszych (jeśli nie najlepsza) książek, jakie przeczytałam w tym roku. Tej powieści nie jestem w stanie nic zarzucić. Jest po prostu fenomenalna. To powieść, za sprawą której Ałbena Grabowska zagościła na stałe w historii literatury polskiej. POLECAM – POLECAM – POLECAM !!!
---------
1/Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli", Zwierciadło 2014, okładka
2/tamże, str.77