Sięgając po kolejne części różnego typu powieści zawsze popadam w pewną wątpliwość. Jaka ta książka będzie? Czy się nie zawiodę? Czy autor/autorka podoła i utrzyma poziom? Czy kolejna część będzie lepsza od poprzedniej? Czy po zapoznaniu się z nią będę miała ochotę sięgnąć po następne? I tym razem, przed lekturą „Błękitnej godziny” Alyson Noel, nie ominęły mnie te standardowe pytania. Jak wypadła? Przeczytacie poniżej, a później może przekonacie się na własnej skórze.
„Błękitna godzina” to kontynuacja powieści „Ever”, w której poznaliśmy tytułową bohaterkę, która po tragicznej śmierci rodziny zaczyna słyszeć myśli ludzi i widzieć dusze umarłych. Ever na swojej drodze spotyka Damena, który okazuje się być Nieśmiertelnym, a do tego przeznaczonym jej od wieków kochankiem.
Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia czego spodziewać się po części drugiej. Wszystkie możliwe wątki rozpoczęte w „Ever” zostały skrupulatnie zakończone i wszyscy powinni „żyć” długo i szczęśliwie. Z tym większym zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną książkę. No i niestety, pierwszych kilkadziesiąt stron delikatnie mnie rozczarowało. Język, którym posługiwali się bohaterowie był bardzo dziecinny, a kolejne sceny mało interesujące i przemawiające do czytelnika. Miałam ochotę położyć książkę na półce i nie czytać dalej. Nie poddałam się jednak i… o dziwo nie żałuję czasu poświęconego na czytanie.
Tym razem Ever musi zmierzyć się z nagłą zmianą zachowania niemal wszystkich bliskich jej osób. Z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę, wszyscy stają przeciwko niej. Ludzie się zmieniają, a Ever ponownie staje się wyrzutkiem i pośmiewiskiem dla otoczenia. Jakby tego było mało, w grupie prześmiewców znajduje się również jej ukochany Damen. Co wywołało tę zmianę? Co będzie się działo dalej? Czym jest tytułowa błękitna godzina? Czy da się odwrócić bieg wydarzeń? I w końcu, co przeczytamy na ostatnich stronicach powieści? Tego i wielu innych rzeczy dowiecie się w trakcie lektury „Błękitnej godziny” Alyson Noel.
Początkowy zawód został mi niemal w pełni wynagrodzony przez nagły zwrot akcji w życiu tytułowej bohaterki. Wraz z nią uczestniczyłam w każdym kolejnym koszmarze, zaczynającym się rano i trwającym niemal całą dobę. Każde kolejne upokorzenie wołało o pomstę i nieraz chciało mi się wrzeszczeć, by dała sobie spokój, by wyjechała z tego miasta jak najszybciej. Dlatego kibicowałam jednej z jej ostatnich decyzji. Liczyłam nawet, że będzie przy niej trwać do końca i kolejna część książki będzie już zupełnie niezwykła. Niestety decyzja została zmieniona, a końcówka ponownie mnie zawiodła, bo autorka wróciła w niej do jakości z początku powieści.
Czy sięgnę po kolejną część? Jeszcze nie wiem. Doskonale domyślam się o czym może ona traktować i nie wiem czy mam ochotę o tym czytać. Ale zobaczymy, może się zdecyduje. Teraz już zdecydowanie mogę stwierdzić, że seria „Nieśmiertelni” skierowana jest przede wszystkim do nastolatek i to one wyciągną z niej największą przyjemność. O tym czy zachwyci ona odbiorcę po dwudziestym roku życia musicie przekonać się już sami :). Ja nie nakazuje czytać, ale i nie odradzam :)