Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Przyznacie, że jest to pytanie rozpalające wyobraźnię. Czy to możliwe, że wśród tylu planet tylko na jednej wykształciło się życie? Z drugiej strony, musiało zaistnieć tyle sprzyjających warunków, że nasze istnienie wydaje się wielkim kosmicznym przypadkiem. Temat ten podejmuje duet, ojciec i córka, noszący znane nazwisko Hawking.
Fabuła
Tata Annie, Eric, rozpoczyna pracę w programie lotów kosmicznych, który ma na celu poszukiwanie oznak życia we wszechświecie. Pewnego dnia dziewczynka dostaje wiadomość od obcych. Kontaktuje się ze swoim przyjacielem George'em. Wyruszają w fascynującą wyprawę, kierując się wskazówkami od kosmitów. Z pomocą superinteligentnego komputera Kosmosa i również bardzo mądrego, chociaż nieco irytującego kolegi Emmetta odwiedzą tak niezwykłe miejsca jak Mars, Tytan czy galaktyka Andromedy.
"George i poszukiwanie kosmicznego skarbu" to idealny przykład na możliwość połączenia nauki i zabawy. Jest to porywająca historia. Zabawna, dynamiczna, wciągająca, a do tego skrupulatnie przemyślana i zaplanowana. Każdy wprowadzony wątek ma swoje zadanie, ma w ciekawy sposób zaprezentować jakieś zagadnienie z dziedziny fizyki i astronomii. Poza tekstem zasadniczym książka jest bogata w materiał uzupełniający w postaci zdjęć i wstawek teoretycznych. Pomimo trudnego tematu, autorom doskonale udało się wyjaśnić prezentowane zagadnienia. Czuć, że świetnie rozumieją wszechświat i potrafią zajmująco opowiadać o swojej pasji.
Kujony są fajni ;)
Oczywiście pierwsze miejsce w książce astronomia zajmuje , ale ja dopatrzyłam się w niej jeszcze jednego, ważnego tematu. Autorom udało się odczarować stereotyp kujona. Emmett co prawda się w niego wpisuje, ale pozostała dwójka bohaterów wręcz przeciwnie. Są to dzieciaki z pasją, ale ta pasja nie odsuwa ich od rówieśników. Nauka nie jest nudnym sterczeniem w książkach. Jest niezwykłą bramą, która otwiera wielkie możliwości i gwarantuje wspaniałe przygody.
Ilustracje
Książka mogłaby służyć za przykład, jak powinny być ilustrowane książki dla dzieci w wieku szkolnym. Rysunków jest BARDZO dużo, a mimo to nie rozpraszają. Czarno-białe, subtelne, narysowane miękką, przyjemną dla oka kreską idealnie współgrają z tekstem, tworząc spójną całość.
Dla kogo?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Gdy pomyślę o swoim dzieciństwie, powiedziałabym, że w wieku 9 może 10 lat dałabym radę ją zrozumieć, ale nagle przypomina mi się znajomy trzylatek, który z osiedlowej biblioteki wypożyczył wszystko, co było o rybach. Biedni rodzice musieli czytać mu specjalistyczną literaturę, bo tak zafascynował go temat, że książki dla dzieci nie były wystarczające. Wracając do "George'a...", książka jest długa (ok. 350 stron), ale zastosowano większą czcionkę i odstępy, oraz zadbano o bogate ilustracje. Zagadnienia z dziedziny astronomii opisano prostym językiem. Udało się klarownie wyjaśnić trudne pojęcia. A gdy mały czytelnik będzie potrzebował dodatkowych wyjaśnień? Moi Państwo – uczymy się całe życie ;).
Podsumowanie
Nazwisko Hawking działa jak magnes. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że po zamieszczeniu zapowiedzi książki w social mediach zaczęłam otrzymywać pytania na jej temat. Bardziej przygoda, czy bardziej nauka? Czy dla dziecka w wieku tylu i tylu lat się nada? Czy nie jest za skomplikowana? Mam nadzieję, że udało mi się przybliżyć wam tę pozycję.
Ja jestem nią zachwycona i życzyłabym sobie więcej takich książek, napisanych przez ludzi z pasją, którzy potrafią porzucić naukowy żargon, zejść z ambony do zwykłych zjadaczy chleba i ich zafascynować.