Tematem książki są pierwsze znaki geometryczne, wyryte na skałach w czasach prehistorycznych. Autorka zajmuje się tym tematem zawodowo, jest pracownikiem naukowym. Do treści dołączony jest bardzo bogaty materiał graficzny.
Przypuszczam, że większość ludzi, podobnie jak ja, kojarzy 'pierwsze znaki' z tymi żubrami z jaskini we Francji oraz z otyłymi Wenus. Autorka mówi, że jest o wiele bardziej skomplikowanie, ale że nauka na ten temat dopiero raczkuje. Autorka najpierw przybliża czytelnikom całe datowanie pierwszych śladów ludzkich. Mówi o pochodzeniu człowieka, o jego prehistorii. Bardzo mnie fascynują te geny neandertalczyków, jakie niektórzy z nas posiadają w sobie. Może ktoś z moich dawnych wielbicieli? Ciekawe czym się to objawia? W każdym razie jakoś tak ze szkoły zrozumiałam, że neandertalczyk był przodkiem homo sapiens, a nie że był inną 'rasą'. Teraz okazuje się, że było troszkę inaczej. Temat ten jest w tej książce epizodyczny, a mnie mocno, ale to mocno zaciekawił.
O tym, że do Europy ludzie przenieśli się stosunkowo późno, wiemy. I to w Europie zaczęto badać jaskinie i napisy na nich. Autorka mówi, że jej poprzednicy badali rysunki. Rozmaite kreski i gwiazdki traktowano jako plamki. Ona zajęła się właśnie tymi geometrycznymi znakami. Znalazła ich 32. Szuka analogii i jakiegoś wzoru. Mówi, że w sumie temat jest dopiero 'do zbadania', bo jej zdaniem potrzeba szukać śladów takich wcześniejszych żłobień w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Ale już z tego co jest, wynika, że nie były to przypadkowe znaki. Problemem jest to, że wcześniejsi badacze często nie opisywali tych znaków geometrycznych. Jej hipotezy na temat znaczenia tych znaków są takie, że może to być alfabet, mapy albo oznaczenia widzeń w transie. Ale najbardziej autorka skłania się ku alfabetowi.
O swoich badaniach opowiada z wielkim przejęciem. Jej zdaniem, fakt, ze w niezwiązanych z sobą miejscach odkryto identyczne znaki świadczy o tym, że grupy przemieszczające się przyszły już ze znajomością znaczenia tych znaków, że już około 100 tys. lat temu w Afryce posługiwano się tym. Jej zdaniem tzw. człowiek pierwotny nie był pierwotny, a wprost przeciwnie. Autorka twierdzi, że jeśli jej teoria, że znaki te to alfabet okazałaby się potwierdzona i prawdziwa, to świadczyłoby to o inteligencji naszych przodków.
Na niekorzyść tej książki dla czytelnika przemawia fakt, że autorka opisuje na razie hipotezy i bardzo wstępny etap badań nad tym zagadnieniem. Wiele bardzo ciekawych znalezisk, jakie opisuje autorka, jest nie do wyjaśnienia, bo nie znamy sensu tego. Można zbadać ślady na płytce nazębnej, można szukać informacji o pochówkach, ale nie da się odtworzyć całego znaczenia danego rysunku na skale. Pozostały jedynie szczątki informacji i rozumowanie badaczy. Dlatego książka ta w każdym rozdziale kończy się znakiem zapytania. Nie może być inaczej, jeśli badacz trzyma się prawdy.
Bardzo jednak mnie ten temat zaciekawił. Trzeba będzie pewnie poczekać wiele dziesiątków lat, żeby doczekać się książki na ten temat w stylu 'Gdy słońce było bogiem' Kosidowskiego. Pamiętamy przecież ile dziesięcioleci egiptologom zajęło odcyfrowanie hieroglifów. A przecież tam posiadano o wiele więcej śladów. A co mówić tutaj?