"Czerwone Oleandry", to bardzo mocny thriller, który od samego początku wciągnął mnie w wir swojej historii. Nie mogłam oderwać się od czytania i nie zasnęłam, dopóki nie poznałam zakończenia. Na końcu książki pozostał mały żal, że to tak szybko się skończyło.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Grety Drawskiej i już wiem, że nie ostatnie. Po "Czerwonych Oleandrach" koniecznie muszę poznać jej inne dzieła. Jeżeli tak jak ja, jesteście fanami thrillerów psychologicznych, to nie możecie przegapić tego tytułu.
Swoją drogą, czy wiedzieliście, że Oleandry są jednymi z najbardziej trującymi kwiatami na świecie? Substancje, które znajdziecie na ich liściach i kwiatach, są śmiercionośne. Zjedzenie małego listka może skutkować zgonem. Także jeżeli macie małe dzieci i te kwiaty u siebie w domu, to radzę pozbyć się ich, dla bezpieczeństwa waszych pociech.
Wracając do książki, koniecznie musicie ją poznać.
Mamy trzech głównych bohaterów: Weronikę, Tosię i Łukasza.
Weronika miała wszystko, co tylko kobieta sobie może wymarzyć: super męża, zdrową córkę i ciekawą pracę, która dawała jej satysfakcję. Jednak jak to w życiu bywa, nic nie może przecież wiecznie trwać. Jej szczęście, gdzieś zniknęło. Zaczęła się nierówna walka z czasem. Zaginęła jej córka. Czy odnajdzie się żywa? Kto ją widział? Czy Weronika będzie mogła liczyć na pomoc uczciwych ludzi? Martwiłam się o jej zdrowie psychiczne. Nie wiedziałam, komu ona może zaufać. Zastanawiałam się, czy ja jej mogę zaufać.
Tosia, a właściwiej Antonina to młoda bohaterka. Ma prawie piętnaście lat. Uwielbia rysować. Chodzi na lekcje rysunku do Zjebka. O tym kim jest Zjebek, dowiecie się, czytając "Czerwone Oleandry". Dziewczyna nie lubi swojego ojca. Mieszka w wiejskim domu kupionym przez swojego tatę. Zamieszkała tam ze swoją mamą. Nie jest zadowolona z tej przeprowadzki. Chciałaby wrócić do Poznania i ponownie tam zamieszkać. Nie jest ze wsi, jest z miasta. W pełni ją rozumiem. Też tak czuję. Też bym była wkurzona na swoich rodziców, gdyby postawili mnie przed takim faktem. Czy czuje się kochaną przez swoich rodziców? Warto zwrócić uwagę na tę bohaterkę.
Łukasz, jest perfidnym draniem. Zdradza swoją żonę i jeszcze cieszy się z faktu, że ona tego nie zauważa. Kim jest tajemnicza "prawniczka"? Miałam swój typ, ale oczywiście nie powiem wam, czy trafiłam. Łukasz nie używa słowa "porażka". Według niego wszystko musi być idealnie zrobione. Szkoda, że nie jest perfekcyjny względem własnej rodziny. Nie przypadł mi do gustu ten bohater. Nie podobało mi się jego postępowanie. Zasługiwał na solidną karę. Czy karma do niego powróci? Powiem tylko, że będzie się działo. Szczęki wam opadną.
Autorka sprytnie myliła tropy. Już myślałam, że znam odpowiedzi na dręczące mnie pytania, a tu dostawałam pstryczka w nosek. Genialne rozwiązanie.
W skrócie znajdziecie tutaj: zdradę, morderstwo i zaginięcie. Kto zginie, a kto przeżyje? Kto okaże się mordercą? Czy zaginiona dziewczyna wróci cała i zdrowa?
Fabuła jest zabójcza, wartka akcja sprawia, że tej powieści nie da się odłożyć na półkę, a każdy z bohaterów zmierza się ze swoimi demonami. Z oddali wielkimi krokami zmierza morderca. Czy go wytypujecie, nim sam się ujawni?
Takie mocne psychologiczne thrillery nie tak łatwo wychodzą z głowy. Myślę, że za jakiś czas ponownie po nią sięgnę.
Okładka książki jest bardzo tajemnicza, mroczna i przyciągająca. Podoba mi się, że autorka w podziękowaniach pamięta o swoich czytelnikach. To dla mnie dużo znaczy.
Z całego serca polecam "Czerwone Oleandry" Grety Drawskiej. Nie zawiedziecie się, czytając tę książkę.