Małgorzata Gutowska – Adamczyk ukończyła Wydział Wiedzy o Teatrze na obecnej Akademii Teatralnej w Warszawie, uczyła polskiego i łaciny. Jest autorką wielu powieści dla młodzieży, a także scenarzystką serialu „Tata, a Marcin powiedział…”. Pani Małgorzata zadebiutowała jako pisarka dla dorosłych odważną, trzytomową, powieścią obyczajową pt. „Cukiernia pod Amorem”.
Nazwa każdej z trzech części sagi pochodzi od nazwiska rodziny, której historię poznajemy. Część piersza poświęcona jest Zajezierskim – rodzinie szlacheckiej zamieszkującej ogromną, dostatnią posiadłość. Co łączy wszystkie trzy tomy to dzieje współczesnej rodziny o nazwisku Hryć – właścicieli tytułowej cukierni. Co wspólnego mają Hryciowie z żyjącymi wiek wcześniej Zajezierskimi? Oto zagadka, która dawkowana malutkimi kęskami wyłania się powoli z kartek liczącego ponad 400 stron tomiska.
Krótkie rozdziały przerzucają nas co rusz z roku 1995 do końca wieku XIX. Powoli z chaosu dat, wydarzeń i bezliku postaci wyłania się szkielet powieści. Z kartki na kartkę przeskok staje się coraz mniej bolesny.
Cecylia Hryć – starsza pani, legendarna właścicielka Cukierni pod Amorem ulega wylewowi, traci mowę i powoli przestaje kontaktować się ze światem. Na szczęście prawie w tym samym momencie na gutowskim rynku, czyli dosłownie pare kroków od Cukierni, archeolodzy odkrywają szczątki kobiecego ciała z dziwnym pierścieniem na palcu. Ta wiadomość ocuca Celinę. Powód? Otóż, prawdopodobnie pierścień ten dawno temu został Celinie skradziony, a był on jedynym dowodem na jej szlacheckie korzenie. Syn Celiny oraz jej wnuczka z całych sił pragną żeby babka odzyskała co swoje, tym samym pieczętując należący się rodzinie szacunek. Mało tego, Waldemar i Iga są ostatnią ostoją rodzinnego biznesu, na który ostrzą zęby pozostałe dzieci Celiny.
Tymczasem, a właściwie cały wiek wcześniej, w Zajezierzycach na świat przychodzi dziedzic majątku – Tomasz Zajezierski. Z biegiem lat dorasta, stając się równocześnie ostoją dla matki, łamaczem serc i sprawcą wielu ciąż. Jego jurność jest tak wybujała, że Tomasz doczekuje się dwóćh synów o tym samym imieniu, co więcej obaj chłopcy urodzeni są w tym samym dniu.
Z pozoru dwie nie mające ze sobą nic wspólnego historie, prowadzone równolegle na przestrzeni kilkuset stron zlewają się w jedną harmonijną całość. Co krok przenosimy się z gutowskiej cukierni do dziewiętnastowiecznej sali balowej, do surowego klasztoru kwietanek, lub na wspaniałe polowanie. Autorka z niesłychaną precyzją i dbałością o szczegóły oddaje nastrój tych miejsc tak, że czytelnik wszystkimi zmysłami czuje przeszywające zimno ogromnych komnat, słyszy szelest sztywnych sukien czy rozkoszuje się smakiem niesamowitych potraw podanych przez najlepszych kucharzy.
Język powieści dosłownie powala na kolana. Autorka posiada niezwykłą umiejętność trafnego odzwierciedlania wypowiedzi nie tylko osadzonych w różnych wiekach, ale również potrafi trafnie oddać język różnych warstw społecznych. Pokusiłabym się nawet o tezę, że to przez dialogi jakie ze sobą prowadzą główni bohaterowie poznajemy ich charaktery, upodobania i przyzwyczajenia.
Na podziw zasługuje cała otoczka w jaką autorka osnuła „Cukiernię pod Amorem”. Jest to powieść fikcyjna (jedynie Celina Hryć ma swoją odpowiedniczkę w postaci ciotki autorki), w której każda postać ma swoich przodków i osobną historię. Autorka zaopatrzyła czytelnika w obszerny załącznik, w którym znajdziemy kalendarium streszczające dzieje Gutowa od 2000 r. p. n. e. aż po rok 1995, krótką notkę biograficzną każdego z wielu bohaterów przewijających się w książce, a także drzewa genaologiczne rodzin Gutowskich i Zajezierskich. Dbałość o najdrobniejsze szczegóły sprawia, że książkę czyta się jak autentyczny opis życia w drugiej połowie XIX wieku, a genialny język i poczucie humoru autorki dodają książce lekkości i czynią ją niezwykle porywającą.
„Cukiernia pod Amorem” to dzieło nietuzinkowe, z którego bije ciepło, sentyment i słodycz. Pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk stworzyła od podstaw historię rodziny, z którą każdy czytelnik może się w większym lub mniejszym stopniu identyfikować. Różnorodność temperamentów bohaterów, ich zachowań i charakterów gwarantuje wartką akcję, uśmiech, a niekiedy strach lub współczucie. Wszystkie te emocje, które czytelnik odczuwa podczas lektury, sprawiają, że po kilkudziesięciu kartkach książki już się nie da bezboleśnie odłożyć na potem. Kończąc ją późno w nocy, nie mogłam się oprzeć żeby nie przeczytać jeszcze chociaż kilku stron z drugiego tomu zatytułowanego „Cukiernia pod Amorem – Cieślakowie”.
Jedyne co mnie w powieści roczarowało to to, że pierwszy tom nie zamyka jakiegoś rozdziału, nie rozwiązuje do końca i bezsprzecznie żadnej zagadki. Takie rozwiązanie wydawało mi się logiczne i bardzo liczyłam na zdradzenie choćby jednej tajemnicy. Nie doczekałam się. Cóż, tak czy inaczej czytam już kolejny tom i nie mogę się doczekać wydania ostatniego.
„Cukiernię pod Amorem” polecam wszystkim bez wyjątku. Saga nie ma nic wspólnego z babskimi czytadłami. Co więcej, odnoszę wrażenie, że niejednego mężczyznę mogłaby nauczyć jak obchodzić się z delikatymi i wrażliwymi damami, które mimo, że żyjące w XXI wieku nadal chcą być szanowane, doceniane i kochane, jak ich poprzedniczki dwa wieki temu.