Dosyć długo zwlekałam z napisaniem co myślę o tej książce. Dlaczego?Po pierwsze musiałam trochę ochłonąć (tzn. nie ma tam jakiejś takiej akcji szalonej, ale...coś w niej było takiego...), po drugie już tyle opinii o niej czytałam, że musiałam ułożyć w swojej głowie- swoją własną, po trzecie sama nie wiedziałam czy bardziej książkę lubię czy nie lubię....
Może najpierw napiszę o czym książka jest, a potem się do nie ustosunkuję.
Zatem "Cukiernia pod Amorem" jest przede wszystkim pierwszą częścią sagi o Gutowie- miasteczku w województwie kujawsko-pomorskim, wydarzeniach w nim się rozgrywających i historii, która porusza bohaterów powieści i samego jej czytelnika.
Oto bowiem podczas wykopalisk na rynku w Gutowie archeolodzy dokonują niezwykłego odkrycia. Odkrycia, które dotyczy i wzbudza zainteresowanie córki właściciela tytułowej "Cukierni pod Amorem". Iga- owa córka postanawia rozwikłać zagadkę- dawną rodzinną tajemnicę. W trakcie tych prób poznajemy losy kilku pokoleń kobiet (i ich mężczyzn) związanych w większym lub mniejszym stopniu z rodziną Igi.
W trakcie czytania przenosimy się do dziewiętnastowiecznej scenerii- poznając losy przodków Igi, by zaraz potem powrócić do roku 1995 i razem z Igą próbować rozwikłać zagadkę. Tutaj z kolei nie tylko zajmujemy się zagadką- poznajemy też samą Igę i jej najbliższych, jej relacje z nimi i opinie na różne tematy- mamy szanse polubić bohaterkę lub ją znienawidzić.
Ja osobiście Igę polubiłam. Chyba nawet bardziej niż opisywane przez autorkę bohaterki wydarzeń z czasów dziewiętnastowiecznych. Spodobało mi się jej dążenie do odkrycia swoich korzeni, do zrozumienia ich, do wyjaśnienia tego co niewyjaśnione.
Nie spodziewajmy się jednak po książce, że w tej części wszystkiego się dowiemy. Jest wręcz odwrotnie- nie dowiadujemy się wiele, a zakończenie zostawia nas z kolejnymi, nowymi, frapującymi pytaniami. I tutaj właśnie musiałam wziąć poprawkę na swoje czytanie tej książki i na opinie, które się rodziły w mojej głowie podczas niego. Otóż ja chciałam konkretnych odpowiedzi, konkretnych wyjaśnienie. Nie wiem dlaczego uroiłam sobie, że wszystko się na samym końcu wyjaśni- wiedząc przecież iż jest to pierwsza część sagi, a w sagach tak bywa, że się ciągną wątki nieskończenie...
Tutaj czułam się jednak jakbym nie miała pewnej części książki, jakby zabrakło kartek, jakby sobie ktoś ze mnie zażartował. Stąd to moje lekkie (podkreślam lekkie) rozczarowanie książką. Natomiast reszta- cudna....opisy epoki, scenerii dziewiętnastowiecznych dworków i prowincji, opisy życia codziennego i wydarzenia historyczne dotyczące tamtego okresu- rewelacyjne. Przedstawienie ówczesnych kobiet, ich marzeń i namiętności- naprawdę uderzające. Cała historia jak najbardziej ciekawa.
Zatem mogę posłużyć się na koniec cytatem z okładki książki- słowami pani Doroty Wellman (która uwielbiam) " Wstąpiłam do cukierni Pod Amorem. I nie żałuję. Tu współczesność i przeszłość splatają się jak warkocz drożdżowej chałki. Jest w niej wszystko co lubię: słodycz miłości, gorycz zdrady, pokręcone ludzkie losy, tajemnice z przeszłości i pierścień, i mumia, i jagodzianki. Czekam na ciąg dalszy, bo apetyt został niezaspokojony. A ja jestem książkowym łasuchem".
Te słowa dokładnie oddają to co czuję wobec tej książki. Sama nie potrafiłabym ująć tego lepiej.....