„Cukiernia pod Amorem” zabiera czytelnika w niezwykłą podróż. W podróż do nie tak znowu odległej, aczkolwiek nieznanej nam epoki. Historia ta ma swój początek, a może raczej koniec, zależy czy patrzeć z perspektywy poznawania losów kolejnych bohaterów czy tez może zgodnie z chronologią zdarzeń, w przytulnym i tętniącym życiem zakładzie cukierniczym Hryciów. W tym klimatycznym miejscu już z samego rana gromadzi się tłum klientów, głodnych i niecierpliwie czekających na któreś z tutejszych wyrobów, wśród których prym wiodą wyśmienite jagodzianki. Mury ponad stuletniej kamienicy, w której umiejscowiona jest cukiernia niejedno już widziały i były świadkami zdarzeń, których, choć z pewnością by nas zaintrygowały, nigdy nam nie zdradzą.
W tej kwestii musimy liczyć na autorkę, która kawałek po kawałku, snuje opowieść o mazowieckich rodach zamieszkujących okolice malowniczego miasteczka Gutowo. Pisarka widocznie lubi trzymać czytelników w niepewności, gdyż w pełni nie zaspokaja ciekawości a jedynie dawkuje prawdę, pozostawiając nas z pytaniami bez odpowiedzi. Od czego jednak mamy wyobraźnię? Do czasu sięgnięcia po kolejna część sagi musimy zadowolić się swoimi domysłami, a dopiero po zapoznaniu się z nią będziemy mogli stwierdzić, czy były one słuszne.
Wraz z bohaterami powieści przenosimy się do innej epoki, bardzo realistycznie zobrazowanej przez pisarkę. To, co znajdziemy na kartach powieści, może okazać się dla nas sporym zaskoczeniem. Choć przed lekturą życie XIX-wiecznych mieszkańców Mazowsza może wydawać się nieciekawe i monotonne, są to tylko pozory, a po przeczytaniu „Cukierni pod Amorem” zmienimy pogląd na tę sprawę. Zawsze myślałam, że życie ludzi w czasach, w których rozgrywają się wydarzenia opisane w książce, nie było zbyt skomplikowane ani urozmaicone. W moim wyobrażeniu głównym zajęciem chłopów była praca w polu i gospodarstwie, co może nie odbiegało bardzo od rzeczywistości. Natomiast jeśli chodzi o szlachtę całkowicie się myliłam. Sądziłam, że mieszkańcy dworków wiedli sielskie życie, polegające na przesiadywaniu w ogrodzie i czytaniu wierszy w cieniu jabłoni czy też wieczorami grze na pianinie przed gronem słuchaczy. Od czasu do czasu urozmaiceniem miał być bal czy polowanie. Błąd. Małgorzata Gutowska – Adamczyk uświadomiła mi, że sprawa przedstawia się zupełnie inaczej.
Zarówno kobiety jak i mężczyźni, których losy ukazano na kartach powieści, wielokrotnie zmuszeni byli do podejmowania trudnych decyzji. Ich wybory nie zawsze były trafne, często popełniali błędy, które miały znaczący wpływ na ich późniejsze życie. Czy było szczęśliwe zależało od nich samych. I choć nie wszystko można naprawić, stawali się coraz mądrzejsi i na tyle silni, by móc stawić czoła przeciwnościom losu. Nie wiem, czy potrafiłabym zmierzyć się z rzeczywistością, w której żyją mieszkańcy Gutowa i okolic, opisani na kartach powieści oraz z problemami, które dotykają ich na każdym kroku, nie dając czasu za zaczerpnięcie powietrza przed kolejnym nieszczęściem. W XIX wieku los nie obchodził się z kobietami zbyt łaskawie. Wbrew pozorom, to one były głową rodziny, zarządzały majątkami ziemskimi, nadzorowały niesforną służbę, wychowywały dzieci i zajmowały się bieżącymi sprawami. Niejednokrotnie poświęcały się działalności charytatywnej i wspomagały ubogich. Mimo takiego natłoku obowiązków często nie były doceniane, nawet przez swoich mężów.
Natomiast wiem jedno – dawno nie czytałam książki, która tak by mnie oczarowała jak „Cukiernia pod Amorem”. W miarę zagłębiania się w fabułę jej magnetyczne przyciąganie dawało o sobie znać coraz bardziej. W końcu całkowicie i nieodwołalnie zatonęłam w lekturze. Przepadłam wśród opowieści o wielkich, często niespełnionych miłościach, małżeństwach nie z wyboru młodych a rodziców, o życiu zarówno w dworkach szlacheckich jak i klasztorach, o ucieczkach w daleki, być może lepszy świat. Przepadłam wśród opisów dawnych obyczajów, legend, zabobonów i czarów. W świecie tajemnic i niedopowiedzeń, gdzie intryga goni intrygę, a rodowe tragedie przeplatają się z chwilami szczęścia, z przewagą tych pierwszych. Przepadłam wśród historii opowiedzianych przez „Cukiernię pod Amorem”.
Małgorzata Gutowska – Adamczyk jest absolwentką Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej. Autorka kilku powieści, laureatka nagrody „Książka roku 2008” za jedną z nich – „13. Poprzeczną”. Obecnie mieszka wraz z rodziną w Warszawie – Aninie. Największą popularność zyskała napisana przez nią trzytomowa saga „Cukiernia pod Amorem”. Jest to saga obyczajowa, gdzie w tle codziennych zmagań zwyczajnych ludzi z rzeczywistością przewijają się znaczące dla naszego kraju wydarzenia historyczne, wiernie opisane przez autorkę. Akcja powieści nieustannie przenosi się między XIX a XX wiekiem, od jednych wątków do kolejnych, między historiami życia kilku pokoleń bohaterów. Taki zabieg wzbudza zainteresowanie czytelnika i nie pozwala się od książki oderwać. Także styl pisania i piękna polszczyzna są miłą odmianą wśród współczesnej literatury.
Cała gama barwnych postaci wykreowanych przez pisarkę została stworzona ku satysfakcji czytelnika, który nie może narzekać na brak różnorodności czy nijakość bohaterów. Charakterne kobiety i często ulegający im mężczyźni, czarownice hołdujące starym praktykom i postępowe szlachcianki, diablice zniewalające swoją upartością i zaletami ciała czy tez anioły obdarzone nieziemskim głosem, wszystko to znajdziemy na kartach powieści.
Jednak saga Małgorzaty Gutowskiej intryguje nie tylko wciągającą historią, która jest zarazem pięknie oprawiona w słowa. W przypadku tej powieści na uwagę zasługuje także okładka, która przyciąga wzrok i zachęca do zapoznania się z tym, co pragnie nam opowiedzieć „Cukiernia pod Amorem”. Można nawet stwierdzić, że oprawa książki w pełni oddaje jej charakter : zieleń przywodząca na myśl nadzieję, ciszę i uspokajającą atmosferę mazowieckich posiadłości i okolic, klimatyczna cukiernia z rozmaitymi specjałami w oknie wystawowym i nastrój tajemnicy. Co nas czeka za jej drzwiami? Żeby się tego dowiedzieć wystarczy znaleźć trochę czasu i wstąpić do środka. Usiąść przy stoliku pod oknem z jagodzianką w ręku, potem może obejrzeć porozwieszane na ścianach przedwojenne zdjęcia gutowskiego rynku. Poznać właściciela zakładu, Waldemara i jego córkę, Igę, stojącą za lada w pięknej sukni i z peruką na głowie. Pewnie wkrótce się dowiesz, że to z okazji hucznie obchodzonych tutaj Dni Gutowa. A gdy dziewczyna opowie ci historię pierścienia, już Cię nie ma, a przynajmniej duchem. Teraz jesteś w innym świecie i tak szybko nie powrócisz.