Już po przeczytaniu pierwszego tomu stałam się fanką Cukierni pod Amorem. Dlatego nie mogłam doczekać się tego, kiedy w moje ręce wpadnie kontynuacja i poznam dalsze losy Zajezierskich – tak się bowiem stało, że bardziej zainteresowała mnie przeszłość, niż teraźniejszość i losy rodowego pierścienia, znalezionego podczas wykopalisk archeologicznych w Gutowie. Jak widać, trochę na to przyszło mi poczekać, ale nie żałuję – druga część również warta była tego, aby po nią sięgnąć.
Zainteresowanych, którzy chcieliby wiedzieć, o czym jest „Cukiernia pod Amorem” odsyłam do recenzji części pierwszej. Nie będę bowiem ujawniać dalszych faktów z życia rodziny Zajezierskich, a ogólny zarys fabuły pojawił się w poprzedniej mojej opinii. Powiem tylko jedno: trudno jest nie sięgnąć po część drugą, jeśli przeczytało się pierwszą – losy tego rodu wciągają, mają w sobie coś magicznego, co przyciąga czytelnika.
W drugiej części swojej sagi autorka skupiła się głównie na dalszych wydarzeniach odnośnie rodu Zajezierskich, okrawając do minimum teraźniejszość, czyli rok 1995 – Igi, jej ojca oraz babki będzie więc w tej części mało, ale wcale nie miałam nic przeciwko – muszę przyznać, że przeszłość, począwszy od połowy dziewiętnastego wieku, poprzez pierwszą wojnę światową jest bardziej interesująca. Nie jest to książka, która trzyma może w napięciu, w końcu sagi z tego nie słyną, jednak od „Cukierni pod Amorem”, kiedy już zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać. W „Cieślakach” poznajemy również tytułową rodzinę – a wraz z nią półświatek złodziejaszków z warszawskiego Powiśla – to właśnie te drobne na początku, potem coraz większe kradzieże oraz spryt i przebiegłość podniosły rodzinę Cieślaków z biedy i pozwoliły im żyć na trochę lepszym poziomie niż dotychczas.
Trzeba przyznać, że bohaterów tej książce nie brakuje. Jest to moim zdaniem jednak główny atut tej książki. Tak ciekawych, barwnych, niekiedy intrygujących bohaterów nie spotkałam jeszcze w żadnej książce. Trzeba jednak mieć dość pojemną pamięć, aby spamiętać, kto jest kim. Dla tego, kto ma z tym problem jednak autorka wyszła naprzeciw i na samym końcu zarówno pierwszego, jak i drugiego tomu możemy prześledzić całe drzewo genealogiczne rodziny zarówno Zajezierskich, jak i Cieślaków, ale i cały kilkunastostronicowy przegląd każdego bohatera z osobna. Ja jednak jestem pewna, że będziecie zaglądać tam dość rzadko – mimo ogromnej liczby bohaterów da się to bez problemu ogarnąć i poukładać w głowie, a w razie jakichkolwiek trudności zawsze można zajrzeć, tak jak wspomniałam, na koniec książki.
A jeśli już o bohaterach, a raczej bohaterkach mowa… bezwzględnie na uwagę zasługuje tutaj przede wszystkim Gina Weylen, czyli Grażyna Toroszyn. Zapałałam do niej ogromną sympatią, pewnie za całokształt, chociaż Grażyna była dzieckiem niesfornym, dziewczynką, która praktycznie od urodzenia wiedziała czego chce i do tego celu dążyła, nie obce były jej nawet ucieczki ze szkoły. Dzięki temu stała się kobietą niezależną, oparła się matce i całej rodzinie, aby wyjechać do Warszawy i spełniać swoje marzenia. Chociaż aktorstwo uchodziło w tym czasie za zawód, który wykonują tylko i wyłącznie kobiety upadłe, Gina pokazała, że tak być nie musi. Zdobyła, dzięki ciężkiej pracy, ale przede wszystkim dzięki ogromnemu szczęściu wielką popularność najpierw w kabarecie, potem w teatrze. Do miłości miała podobne podejście – w życiu naprawdę kochała tylko jednego mężczyznę i postanowiła zrobić wszystko, aby z nim być, mimo że do małżeństwa również podchodziła z dystansem. Kobieta, która bez wątpienia zasługuje chyba na największą uwagę w tej powieści, z której można by brać przykład.
„Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie” również doskonale oddaje realia tamtego życia, wraz z początkiem dwudziestego wieku, wybuchem pierwszej wojny światowej i tym, z czym ludzie musieli się wtedy zmagać. Można śledzić losy Zajezierskich i Cieślaków niczym z podręcznika od historii, ale takiego podręcznika, od którego trudno naprawdę się oderwać. W końcu można poznać kulisy życia na emigracji w Stanach Zjednoczonych – wiele bowiem ludzi wtedy decydowało się na taki krok, wiele z nich już do ojczyzny nie wróciło.
Zaczynając czytać pierwszą część „Cukierni” miałam wrażenie, że to zwykłe czytadło dla kobiet, które nic nie wniesie do mojego świata literatury z wyjątkiem mile spędzonego czasu. Ale już po przeczytaniu pierwszego tomu zrozumiałam, że to coś więcej. Że to nie jest zwykła saga, ale zarys całej historii na przestrzeni prawie dwóch wieków, rozwijającej się w tym czasie kultury, sztuki, przemysłu, wojennej rzeczywistości i czasu tuż po nim. Czytając drugi tom tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu, a książka spodobała mi się do tego stopnia, że nie mogę doczekać się trzeciej części. Stałam się wielką fanką „Cukierni pod Amorem” i wierzę w to, że Wy, o ile również sięgniecie po tę sagę, podzielicie mój los.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/02/cukiernia-pod-amorem-cieslakowie.html]