Wymykająca się schematom Walizka powinna znaleźć się na liście lektur obowiązkowych. Jej przekaz jest dziś niezwykle aktualny, bo nie dość, że historia znów zatacza koło, to jeszcze czyni to bezczelnie na kilku płaszczyznach. A my, przekonani o swojej nieomylności, wciąż wierzymy, że nasze intencje nas rozgrzeszają, bo przecież ZŁO to inni. Dajemy się więc nieustannie wciągać w kolejne „plemienne wojenki” za zdeformowane idee i „mojsze” racje…
Zresztą przekonajcie się sami.
NIE JESTEŚ SAM, MIASTO TO TWOJA RODZINA
Andrzej Szczypiorski napisał: „Głęboko zranione wspólnoty gotowe są uznać za autorytety najbardziej obłąkanych spośród siebie.” Nie inaczej dzieje się – i to aż dwukrotnie – w ponurym mieście, które bez najmniejszej wątpliwości można traktować jako „stolicę” antyutopii. Otoczone wysokim murem miało być schronieniem dla zdrowych, którzy przetrwali epidemię. „Miało”, ponieważ z azylu zmieniło się w pułapkę: do miasta nie można wejść ani z niego wyjść. Co gorsza, rządzi w nim Naczelnik, nie znoszący kompromisów, pragnący tylko władzy i całkowitego podporządkowania. Bezwzględny tyran. Każdy kto ośmiela się nie słuchać, kto się sprzeciwia, kto myśli inaczej niż ON i jego cienie – musi zginąć. Bo przecież to ON zaprowadził ład i porządek, przecież to ON dba o bezpieczeństwo obywateli. Należy mu się więc posłuszeństwo i bałwochwalczy szacunek….
Dla tych, którzy boją się o życie, swoje i bliskich, jest tylko jedna droga ucieczki. Muszą udać się do Cleophee, która jako jedna z niewielu osób ma pozwolenie na mieszkanie w posiadłości poza miastem i może przekraczać swobodnie jego granicę. Niestety, tajemnicza kobieta za pomoc żąda bardzo wysokiej zapłaty. Z tego powodu, początkowo nie darzymy jej sympatią. Nie rozumiemy, dlaczego jest tak próżna, że zamiast bezinteresownie wyprowadzać uciemiężonych ludzi z miasta odbiera nieszczęśnikom, to co najcenniejsze. Zwłaszcza, że w naszym odczuciu niczego nie ryzykuje. Naczelnik ani jego cienie nie wiedzą przecież, że jest wiedźmą, ani, że jej magiczna walizka jest „pojemniejsza” niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Z czasem przekonujemy się jednak, że chociaż nie jest postacią kryształową, to jej dystans jest uzasadniony i nie ją powinniśmy stawiać na równi z podłym Naczelnikiem i jego „wyznawcami”.
Nasz sposób postrzegania sytuacji zmienia się, tuż po tym, gdy z pomocą Przewoźniczki do miasta przedostają się członkowie ruchu oporu. Chcemy by DOBRO wygrało, trzymamy więc kciuki (źli na wiedźmę, że i od nich zażądała opłaty), żeby ich zamach na dyktatora zakończył się powodzeniem! Gdy spełnia się nasze życzenie, nie możemy niestety odetchnąć z ulgą. Dzieje się bowiem coś, co przeinacza sens opowieści i uświadamia nam jak bardzo byliśmy w błędzie, bo daliśmy się porwać zmanipulowanej narracji. Narracji o wolności którą, co gorsza, narzuciliśmy tej opowieści sami.
Walizka to nie bajka, w której dobro triumfuje – po obaleniu rządów tyrana, wszystko wcale nie wraca do normy. Rzeź i ofiary niczego nie zmieniły: zło nie zostało unicestwione wraz z tymi, którzy w naszym mniemaniu byli jego źródłem – okazało się, że sami również jesteśmy jego nosicielami. Bo zło w ludzkim świecie ma się bardzo dobrze bez względu na to czy przywdzieje mundur żołnierza cienia, złotego brzasku albo jak się później okaże garnitur dyrektora korporacji…
WIZUALNA UCZTA
Wizualnie, za sprawą wszechobecnej magii, komiks to małe dzieło sztuki. Pomysł na wiedźmę, która jest elegancką wampirzycą-arystokratką nie staruszką z miotłą, okazał się w pełni trafiony. Zwłaszcza, że doskonale wtapia się ona w stylizowane na lata dwudzieste (chociaż technologicznie bardziej zaawansowane) realia. Kolejne obrazy pozwalają nam wyczuć, że ta intrygująca postać istnieje jakby poza rytmem zdarzeń, chociaż paradoksalnie, zmuszona do wyjścia ze strefy komfortu, znajduje się w ich centrum. Podobnie sprawa ma się z wypełnioną tajemniczymi głosami przeszłości posiadłością, która trwa jakby w osobnym nurcie czasu. Poza tym istota „walizkowej” magii jest dla czytelnika zamierzenie nieuchwytna (przez co bardziej intrygująca), zawieszona pomiędzy stronami głównej osi konfliktu: spowitego mrokiem, surowego miasta opętanego dyktatora a pozornym ciepłem i swojskością świata zewnętrznego.
W Walizce nic nie jest przypadkowe, ani barwy, ani dokładnie przemyślana kompozycja. Dopełnieniem całości, jest znajdujące się na końcu archiwum, które tłumaczy nam co zaszło w przeszłości i rzuca nieco światła na postać Przewodniczki. Trzeba przyznać, że to pomysł genialny w swej prostocie.
BARDZO NA TAK
Komiks, świetnie sprawdziłaby się we współczesnej szkole. W prosty sposób, zgrabnie obnażając stereotypy, pokazuje bowiem jakie mechanizmy nieprzerwanie napędzają naszą rzeczywistość i nie pozwalają wytyczyć wyraźniej granicy między dobrem a złem. Mocną stroną tej historii jest także jej fantastyczna otoczka. Bo obok terroru dystopii, kryje się tutaj, zanurzona w mroku, baśń. Sceny nasycone osobliwą magią łagodzą pesymistyczny przekaz, dając nadzieję, że ten nasz chocholi taniec da się przerwać, że są na świecie moce, które jeśli zechcą wyrwą nas z transu.
Walizka nie pudruje rzeczywistości, dlatego jej przekaz nas uwiera. Myślę, że to dobrze, bo prawdy tego kalibru nie powinny być łatwe do przełknięcia. Powinny mierzić, zachodzić za skórę i wzbudzać niepokój. Powodować, że czujniej przyglądamy się otaczającej nas rzeczywistości, zwłaszcza, gdy ktoś próbuje oślepić nasze sumienie.