Emil i Brighton to bracia bliźniacy, którzy urodzili się w odstępstwie zaledwie siedmiu minut. Chłopaków poznajemy tuż przed ich osiemnastymi urodzinami, w trakcie których są świadkami efektownej akcji Iskier przeciwko istocie zwanej widmem. Niebezpiecznej istocie, której magia nie narodziła się naturalnie, a została skradziona. Chłopcy od zawsze podziwiali bohaterskie Iskry. Marzyli, że któregoś dnia objawi się u nich moc i zostaną bohaterami. Teraz jednak już prawie dorosły Emil, chciałby tylko spokoju, nie pragnie walczyć, nie chce narażać swojego życia. Kocha feniksy, wie o nich więcej niż ktokolwiek inny, pracuje w sklepiku w muzeum i chce dostać szansę, aby oprowadzać zwiedzających. Jego brat ma inne marzenia. Nadal pragnie stać się kimś wyjątkowym, kogo podziwiać i wielbić będą tłumy. Brighton prowadzi kanał na You Tube, nagrywa dla swoich fanów filmiki z akcji z udziałem Iskier i inne, mniej lub bardziej interesujące. Ta pasja go pochłania, jednak jego prawdziwym marzeniem jest być bohaterem i walczyć w szeregach Iskier. Nadal liczy na objawienie się u niego mocy. Kiedy podczas bójki magiczna moc nieoczekiwanie ujawnia się u Emila, wszystko się zmienia. Chłopak zostaje wrzucony w samo serce konfliktu między dwoma frontami i dołącza do grupy bohaterskich Iskier. Staje się tym, kim Brighton zawsze chciał być. Czy braterska więź przetrwa trudną próbę? A może moce Emila podzielą braci na zawsze?
Każdy marzyciel chętnie postawi na coś, co jest nieprawdopodobne, lecz nie niemożliwe.
Adam Silvera z niesamowitą wprawą połączył ze sobą dwa światy, magiczny, z niesamowitymi istotami nie z tej ziemi i ten, który dobrze znamy. Emil i Brighton są zwykłymi nastolatkami, mającymi takie same problemy co współcześni nastolatkowie. Jednak dorastali i żyją obecnie w zupełnie innym świecie niż my, w świecie, w którym wszechobecna jest magia, istoty posiadające nadprzyrodzoną moc, te złe i te dobre, które starają się, aby te pierwsze nie zagrażały życiu zwykłych ludzi. Mimo, że zostajemy od razu wrzuceni w sam środek wydarzeń, nie jest trudno odnaleźć się w tym, co się dzieje. Stopniowo jesteśmy wprowadzani w zasady, na jakich działa ten nowy świat. Nie jest tak odległy, jak mogłoby nam się wydawać. Szczególnie Brighton bardzo przypomina typowych młodych ludzi, jakich spotkać możemy i w naszych czasach. Interesują go media społecznościowe, co chwilę odświeża swój kanał i sprawdza ilość lajków i subskrypcji. Nic zaskakującego, jeśli chodzi o zwykły świat. Chociaż jest jedna rzecz, która mnie zaskoczyła i do tego pozytywnie. Nie spodziewałam się wątku LGBT w tej powieści, chociaż znając już trochę twórczość autora, powinnam. Jednak wątek ten nie odgrywa w tej opowieści pierwszych skrzypiec, wplata się w tło i nie przeszkadza właściwej fabule. System magiczny, który stworzył w swojej powieści autor, jest nie tylko innowacyjny, ale też idealnie współgra z normalnym życiem, które toczy się tuż obok. Wprawdzie na początku się gubiłam, bo moc istot objawiała się w różny sposób i nie od razu wiedziałam, kto jest kim i dlaczego właściwie tam jest. Ale dość szybko ogarnęłam temat. Dodatkowo, dla wszystkich, którzy początkowo mają trudności z odnalezieniem się w nowym świecie, autor zostawił słowniczek, który, muszę przyznać, sporo ułatwia.
Pierwszą rzeczą, która zwraca uwagę na ten tytuł, jest okładka. Przepiękna! Jest jeszcze ładniejsza na żywo niż na zdjęciach. W moim odczuciu zawartość książki nie odbiega znacząco poziomem od jej obwoluty. Świat przedstawiony jest bogaty w detale, obrazowy, interesujący i intrygujący. Jednak jest też nieco niedopracowany i momentami ciut chaotyczny. Przymykam na to oko, nie tylko dlatego, że to pierwsze kroki autora w fantastyce i wiem, że w kolejnych tomach/powieściach będzie znacznie lepiej. Dlatego również, że bawiłam się przy tej pozycji wyśmienicie. Książka jest lekka, idealna do tego, aby przy niej odpocząć. Czyta się ją rewelacyjnie, można powiedzieć, że praktycznie czyta się sama. Akcja nie zwalnia ani na moment, chociaż początek, objaśniający zasady, na jakich to wszystko działa, czyta się trochę wolniej, ze względu na to, że wymaga skupienia. Ale to i tak jest szybko, a dalej akcja gna na złamanie karku. Stworzenia magiczne, z jakimi mamy do czynienia na kartach książki to między innymi feniksy (które uwielbia i podziwia Emil), bazyliszki, hydry i zmiennokształtni. Są też ludzie, niby zwyczajni, a jednak nie, bo obdarzeni mocą nieba i gwiazd. Nazywa się ich niebiańskimi. Iskry, o których już wspominałam, to bardzo ważna grupa niebiańskich. Są strażnikami, którzy ścigają i unicestwiają niebezpieczne widma. Zakończenie zwala z nóg. To jeden wielki cliffhanger 🙀. Autor zrobił w finale coś takiego, że szczęka poleciała mi w dół. Pozostaje mi teraz z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego tomu.
Nie każdemu zależy na prostych plecach i wyrzeźbionych mięśniach. Niektórzy z nas chowają chude ciała w luźnych koszulkach i garbią się, czekając na dzień, w którym będą mogli zapaść się w sobie i całkiem zniknąć.
Jeśli chodzi o bohaterów, w moim odczuciu, zostali dobrze wykreowani. Niczego im nie brakuje. Źli są złymi, dobrzy dobrymi, a Brighton irytuje. Irytuje do tego stopnia, że ma się ochotę rzucać książką za każdym razem, kiedy chłopak się wypowiada. A robi to dość często, bo rozdziały, prowadzone w narracji pierwszoosobowej, zostały podzielone pomiędzy Emila a Brightona. Przynajmniej na początku, a właściwie w przeważającej ilości. Trochę później, kiedy Emil dołącza do Iskier, pojawiają się nowi bohaterowie i część narracji zostaje oddana nowym twarzom. Jednak nadal większość uwagi czytelnika skupiona jest na chłopakach. I dobrze, bo to oni są głównymi postaciami w książce i dzięki temu możemy ich dobrze poznać. Cieszy mnie nawet fakt, że Brighton został przedstawiony jako skupiony na sobie, sfochowany młodzieniec, bo dzięki temu zyskał na wiarygodności. Jednak, chociaż całość niezmiernie mi się podobała, mam jedno ale, jeśli chodzi o bohaterów. Jak na prawie dorosłych ludzi, zachowują się zbyt dziecinnie. Gdybym nie wiedziała, ile mają lat, dałabym im może piętnaście/szesnaście lat. I nie chodzi tylko o naszych głównych bohaterów. Rozwój postaci trochę leży w tej powieści i mam nadzieję, że to się zmieni z biegiem czasu, bo fantastyka w wydaniu Adama Silvery ma w sobie ogromny potencjał.
Uważam, że „Syn nieskończoności” to całkiem udane urban fantasy. Lekkie, niewymagające, bardzo przyjemne w czytaniu. I chociaż świat przedstawiony i bohaterowie wymagają dopracowania, pędząca akcja i jej nieoczekiwane zwroty nadrabiają te braki z nawiązką. Jest to oryginalna, bardzo wciągająca powieść, z ciekawym systemem magicznym i z dużym potencjałem na intrygujący rozwój fabuły. Mnie się podobało i serdecznie Wam tę książkę polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Syn nieskończoności” Adam Silvera – maitiri_books (wordpress.com)