Dzisiaj mam dla Was coś na ochłodę - skandynawski thriller. Powiało chłodem? Żeby było ciekawiej to zdradzę Wam pewien sekret. Znowu czytałam debiut. Zarówno skandynawskie książki jak i filmy są trudne w odbiorze i wymagają skupienia. Czy tym razem było warto? Przekonajcie się.
Akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Akranes – miasto na zachodnim wybrzeżu Islandii to tutaj po ponad dwudziestoletniej nieobecności wraca Elma. Do tej pory pracowała w Wydziale Śledczym w Reykjavíku. Zakończyła kilkuletni związek z Davidem i wróciła do rodzinnego miasteczka. Akranes wydawało się spokojnym miasteczkiem. Policja miała mało pracy przy drobnych wykroczeniach. Aż tu nagle pojawia się trup. Młodzi ludzie niedaleko starej latarni znaleźli zwłoki kobiety. Czyżby w grę wchodził samobójczy skok z latarni? A może ktoś jej pomógł? Po odkryciu tożsamości denatki w Arkanes następuje zmowa milczenia. Niby wszyscy znali Eli ale nie mają o niej nic do powiedzenia. Mąż Eli nic nie wiedział o jej przeszłości, rodzinie. W domu to był temat tabu. Kobieta nienawidziła Arkanes. Nigdy nie chciała wracać do rodzinnego miasta. Jak można znienawidzić całe miasto? Dlaczego się tam znalazła i zginęła? Jedno jest pewne w dzieciństwie przeżyła traumę. Jakaś sprawa z przeszłości jej ciążyła i dlatego stała się wycofana i samotna. Już jako dziecko była inna i odstawała od rówieśników. Wysyłała sygnały ale nikt z dorosłych nie zainterweniował w jej sprawie. Sama musiała się zmierzyć ze swoją rozpaczą. Eli dzieciństwo przypadało w takich czasach gdzie nawet jeżeli ktoś domyślał się, że dziecku dzieje się krzywda to nic z tym nie robił. Czy po tylu latach uda się rozwikłać co wydarzyło się Eli w dzieciństwie?
To człowiek jest największym potworem na świecie.
Autorka na tacy podaje nam winnego, sprawa wydaje się być zakończona ale nagle następuje zwrot o 360 stopni i szczęki opadają. Jak łatwo się pomylić w ocenie drugiego człowieka. Jak szybko można dokleić jemu łatkę takiego czy innego. Pozory mylą.
Jeżeli chodzi o literaturę skandynawską to do lekkich ona nie należy. Nazwy własne, imiona, nazwiska to jest kosmos w tym języku. Dlatego czytając tę książkę nie zniechęcajcie się tym. Owszem trzeba czasu żeby się połapać kto jest kto ale warto. Debiut który zasługuje na uznanie. Autorka porusza ważne kwestie samotność,przemoc, trauma, hejt. Sami przyznajcie, że to trochę za dużo dla dziewięcioletniego dziecka. Niestety traumy z dzieciństwa mają to do siebie, że odbijają się na życiu dorosłych. Jeżeli nadal nie wierzycie, że czytanie tej powieści wywołuje skrajne emocje to czytajcie i sprawdźcie sami.
Polecam!
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Feeria.