'Ze Świętej Góry' wydała oficyna Noir sur Blanc 18 stycznia 2017 roku. Co ciekawe, polskiego tłumaczenia i polskiego wydania książki, tego oto, które mam przed sobą, dokonano 20 lat po wydaniu anglojęzycznym! A co ważniejsze, książka ta po 20 latach jest jeszcze bardziej aktualna.
Jest to zapis podróży autora po krajach Bliskiego Wschodu, gdzie zachowały się ślady chrześcijaństwa bizantyjskiego: Turcji, Syrii, Libanie, Izraelu i Egipcie, jakie odbył jesienią i zimą 1994 roku.
Nie jest łatwo napisać mądrą, inspirującą, a przy tym ciekawą relację z podróży po miejscach świętych ale zarazem zrujnowanych. Ale autorowi się udało. Książka jest obszerna, ale niesamowicie ciekawa. W zasadzie spodobało mi się w niej wszystko. Jestem też zachwycona sposobem wplatania rozmów, subtelnym wprowadzaniem informacji o danym miejscu itd.
Cała podróż tego szkockiego badacza kultury, a przy tym korespondenta prasowego była oparta na planie, żeby przemierzyć te miejsca śladami podróży opisanej jakieś 1400 lat wcześniej przez mnicha Jana Moschosa, który żył w latach 550-619 i był świętym prawosławnym, bizantyńskim mnichem i hagiografem, autorem 'Łąki duchowej'. Wraz z uczniem Sofroniuszem w ciągu 10 lat (568-578) odwiedził klasztory Palestyny, Egiptu, przebywał na Synaju, gościł w klasztorach Syrii, Azji Mniejszej, na wyspach Morza Egejskiego, Cyprze, Samos i innych. To mówi Wikipedia. Wiadomo, że schizma wschodnia odbyła się dopiero w 1054, a w czasach, gdy żył Jan Moschos potężne i prężne było Bizancjum. Niby to się wie, ale w praktyce chrześcijanie zachodni, tacy jak ja, zapominają, że Bliski Wchód był kiedyś chrześcijański, że islam nastał dopiero w VII wieku. Gdy słyszy się o chrześcijanach z Syrii nieraz obiło mi się o uszy zdanie 'po co oni tam jechali'. Okazuje się, że jesteśmy ignorantami, bo 'Oni tam byli'. O ilości rozmaitych obrządków chrześcijańskich przekonaliśmy się patrząc na pogrzeb Jana Pawła II, gdy to do Rzymu zawitali rozmaicie patriarchowie. Ale i tak nic o tamtejszym chrześcijaństwie przeciętny człowiek Zachodu, taki jak ja, nie wie. Jeszcze o soborach i sporach teologicznych to można poczytać tu i ówdzie, ale o wym jak wygląda ich liturgia, o monasterach, o ich historii to nic. Kiedyś miałam głód wiedzy na temat liturgii tamtejszych obrządków chrześcijańskich. Okazuje się, że informacji w literaturze nie ma. Może gdzieś w uniwersytetach.
Autor, jak wyczytałam w książce 'Ze Świętej Góry', kształcił się w zakresie kultury bizantyjskiej podczas studiów w Cambridge i Oxfordzie. Pisze też o dokładnej kwerendzie w bibliotece uniwersyteckiej przed podróżą. Wiedział o tym dużo, ale swoją relację nie oparł nie na tym co już wiedział, ale na tym, co widział na miejscu i co wynikło z rozmów z ludźmi.
Książka rozpoczyna się niczym w 'Imieniu róży' Eco od opisu średniowiecznej biblioteki klasztornej na Świętej Górze Athos w Grecji 29 czerwca 1994 roku, gdzie znajdował się oryginalny manuskrypt 'Łąki duchowej' Moschosa. Wraz z tłumaczeniem tego średniowiecznego opisu podróży po Bizancjum z przełomu VI i VII wieku, na chwilę przed powstaniem religii muzułmańskiej, William Dalrymple przejechał Turcję, Syrię, Liban, Izrael i Egipt śladami tego mnicha. Podróż zakończył końcem grudnia 1994 roku. Książka składa się z 6 rozdziałów, poświęconych kolejnym etapom podróży. Zwiedza ruiny monasterów, rozmawia z zakonnikami i z miejscowymi chrześcijanami. Poznaje ich sytuację, wówczas bardzo zróżnicowaną w poszczególnych tych krajach, uczestniczy w życiu klasztorów, dzięki czemu poznaje ich świat, ich problemy, światopogląd i liturgię. Obserwuje kontakty pomiędzy zwykłymi chrześcianami i zwykłymi muzułmanami.
Wiele wniosków i spostrzeżeń mnie zdumiało, tak jak i autora.
Po pierwsze, po 20 latach od powstania książki sprawdziły się przypuszczenia autora, że chrześcijaństwo w tamtym rejonie kompletnie zniknie. Gdy był tam w 1994 roku, chrześcijanie syryjscy mieli najlżej, ale w rozmowach z ludźmi przekonał się, że bali się obalenia dyktatury Assada i dojścia do głosu ekstremistów.
Nie wiem na ile są prowadzone statystyki w Turcji czy w Izraelu na temat liczebności chrześcijan kiedyś i teraz.W każdym razie obserwacje autora były słuszne, jak się zdaje, bo życie je potwierdziło.
Podróż opisana w książce 'Ze Świętej Góry' pokazała, iż w tym regionie istniały ślady chrześcijaństwa biznantyjskiego, a nawet ostatni mnisi. Szczególnie dramatyczne były wizyty w monasterach Turcji, gdzie nieliczni mnisi opierali się prześladowaniom. W wielu miejscach regionu chrześcijanie znikali, gdyż wyjeżdżali stamtąd. W Libanie ich postawa była skrajnie odmienna.
Inne wnioski to takie, iż istnieje wiele wyznań chrześcijańskich, bardzo się od siebie różniących, które jakimś cudem uchowały się przez te ponad tysiąc lat. Bezcenne zabytki są niszczone, o ile nie dbają o nie władze. Dobrym przykładem była historia uchronienia mozaik przez islamskiego dowódcę, przed konfliktem historyka. Smutne bardzo były opisy niszczenia pozostałości chrześcijańskich w Izraelu, tak przecież 'cywilizowanym'.
Książa Williama Dalrymple sięga istoty sprawy. Autor pokazał, że islam wynikł z chrześcijaństwa biznatyjskiego, a nie tak jak się teraz myśli na Zachodzie, że stał w opozycji do chrześcijaństwa.
Po pierwsze, autor pokazuje w tej książce, że chrześcijaństwo biznantyjskie nie było tak skodyfikowane jak chrześcijaństwo, jakie znamy teraz, że było uduchowione. Ślady Ojców Pustyni, samotnych siedzib mnichów, słupników itd. znajdował autor wszędzie w trakcie swojej podróży. A ich sposób życia i patrzenia na świat, ta nieznana już chrześcijaństwu zachodniemu asceza wciąż jest obecna.
Zaznaczyłam sobie taki fragment ze strony 363. Jest to rozmowa, jakiej był świadkiem autor w Ławrze Świętego Saby w Izraelu:
'-Więc jesteś pisarzem? - zapytał brat Teofian, kiedy po wieczornym nabożeństwie przyniósł mi na tacy kolację. - Sam przestałem już czytać książki.
- Naprawdę?
- W liturgii jest napisane wszystko, czego potrzebuję. Kiedy raz przeczyta się słowo Boże, wszystko inne wydaje się nudne.
- Powiadają, że książki są jak pożywienie - zauważył brat Ewidokimos, zastępca archimandryty. - Karmią mózg.
- Ale ojcze - powiedział Teofian cicho - mnisi powinni jeść jak najmniej'.
Z drugiej strony istnieje wiele pięknych śladów po sztuce biznatyjskiej, które świadczą o tym, że stosunek do nauki, do literatury i do sztuki był różnie pojmowany. Autor zna się na tym, więc opowiada o wpływach bizantyjskich, o różnicach i zmianach w pojmowaniu sztuki, o tendencji do uduchowienia sztuki i o zmianach w tematyce mozaik bizantyjskich, w których pokazywanie piękna świata walczyło z tendencją do ascezy.
To ciekawy temat, napomknięty tylko przez autora, który wspomina, iż islamski zakaz pokazywania postaci miał źródło w takimż samym biznatyjsim prądzie filozoficznym.
Autor w jakimś klasztorze widzi starożytną liturgię chrześcijańską, w której mnisi biją pokłony Bogu i w formie modlą się tak jak to wygląda w islamie.
Te wszystkie spotykane wyznania: koptowie, monofizyci itd.różnią się przecież często stosunkiem do boskości Chrystusa. Autor przypomina w którymś momencie, iż w VII wieku teolodzy chrześcijańscy na Wschodzie widzieli w islamie odłam chrześcijaństwa. To jest temat dla specjalistów, ale dla autora obserwującego tamtejszą liturgię, tamtejsze życie chrześcijan jest widoczne, iż chrześcijaństwo wschodnie nie było rak odmienne kulturowo od islamu jak jest to widoczne teraz w chrześcijaństwie zachodnim.
Co łączy tamtejszych ludzi? Życie. Autor szuka w poszczególnych krajach sanktuariów wspólnych chrześcijanom i muzułmanom. I takie są, na przykład miejsce kultu świętego Jerzego.
Autor rozróżnia też wyznanie od pojęcia 'Arab', jako mieszkańca Bliskiego Wschodu. W książce 'Ze Świętej Góry' próbuje pokazać, iż Bliski Wschód nie jest monokulturowy. Jego historia to historia wielu imperiów, które upadały jedno po drugim, to wielokulturowość i nachodzenie na siebie. Autor pokazał, że zwykli ludzie potrafili żyć obok siebie, że fundamentalizm nie jest cechą wszystkich.
Podsumowując, daję książce 10 gwiazdek. To z pewnością książka, którą należy przeczytać. Ja będę ją jeszcze przeżywać jeszcze jakiś czas....