Nie wiem, jak można się oprzeć takiej okładce… Ja nie potrafiłam. Niby nie ma w niej nic nadzwyczajnego, jednak obok tego chłopca po prostu nie potrafiłam przejść obojętnie. Często mam tak, że zwracam uwagę na okładki i częściowo właśnie po nich wybieram książki. I tym razem właśnie tak było – to głównie okładka zadecydowała za mnie.
Już sam tytuł tej książki mówi nam wiele. Justin jest bowiem dzieckiem, który w wieku jedenastu lat ma już za sobą dwadzieścia rodzin zastępczych i domów dziecka. To prawda, nie jest łatwym w wychowywaniu dzieckiem. W wieku pięciu lat podpalił swój dom i psa, wcześniej wynosząc do ogrodu dwóch swoich młodszych braci. Żaden dom zastępczy nie może sobie z nim poradzić. Casey i Mike Watsonowie podejmują się wydawałoby się niemożliwego zadania. Oboje przechodzą wcześniej szkolenie dla wychowawców zastępczych, by móc pomagać w przyszłości dzieciom takim jak Justin, którzy po ukończeniu programu będą w stanie funkcjonować w normalnej rodzinie zastępczej. To właśnie do nich trafia Justin, chłopiec niepotrafiący zapanować nad własną agresją, nad atakami furii. I to właśnie oni jako pierwsi poznają prawdziwą tajemnicę z przeszłości chłopca.
„Chłopiec, którego nikt nie kochał” dość długo przeleżał na mojej półce. Na niektóre książki bowiem po prostu musi przyjść odpowiedni czas i tak również miałam z tą powieścią. Właśnie teraz nadeszła jej pora. Jednocześnie po samej historii nie spodziewałam się wiele, nie znałam autorki – po prostu zwróciłam uwagę na okładkę. Muszę przyznać jednak, że książka mnie nie rozczarowała, a nawet miło zaskoczyła.
Historia Justina jest historią prawdziwą, która przydarzyła się autorce naprawdę. Jednocześnie nie jest łatwą historią, a przeszłość chłopca mówi sama za siebie. Matka, której w ogóle nie obchodzą dzieci, a jedyne, co ją interesuje to kolejna działka narkotyków i co chwila nowy chłopak – tak wyglądało wczesne dzieciństwo Justina i jego dwóch młodszych braci. Wiecznie głodni, niedożywieni, niekochani przez matkę, która po incydencie podpalenia domu postanawia oddać najstarszego syna do domu dziecka… Justin zawsze zastanawiał się i zadawał pytanie sobie i innym: dlaczego właśnie on? Dlaczego postanowiła oddać tylko jego? Jak się okazuje, to nie był koniec koszmaru Justina – chłopiec bowiem skrywa okropną przeszłość, której nie można ot tak wykorzenić z jego psychiki.
Mimo że Justin jest jaki jest, agresywny, rzucający wyzwiskami we wszystko i wszystkich, nie potrafiący opanować wściekłości i szału – Justin jest tutaj bez wątpienia postacią pozytywną – ja przynajmniej tak go odebrałam. Bohaterem bardzo pozytywnym, którego bez wątpienia tłumaczy okropne dzieciństwo bez miłości osoby, która przecież powinna go kochać bezgranicznie. I mimo kolejnych wizyt u mamy, które doprowadzają chłopaka do kolejnych wybuchów wściekłości, Justin ma nadzieję na to, że mama go kocha i kiedyś mu to okaże. Okropnie współczułam temu chłopcu, chociaż nie zawsze rozumiałam jego zachowanie. Jednak to co przeżył tłumaczy wszystko. Ta książka wywołała we mnie mnóstwo skrajnych emocji, od współczucia, chęci pomocy, miłości, po ogromną niechęć, głównie do matki Justina, której nie potrafiłam nijak zrozumieć. Nie potrafiłam wytłumaczyć jej zachowania, czułam do niej wręcz odrazę.
Takie książki, jak historia Justina, naprawdę warto jest czytać, chociaż nie są to łatwe książki, niosą za sobą jednak mnóstwo emocji i na pewno pozostaną w pamięci czytelnika na długo. „Chłopiec, którego nikt nie kochał” dodatkowo napisany jest w prostym w odbiorze językiem, narracja pierwszoosobowa sprawia, że czyta się ją szybko i przyjemnie. Polecam serdecznie.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/01/chopiec-ktorego-nikt-nie-kocha.html]