Żyjemy w kraju, gdzie bez wątpienia dominuje katolicyzm. Są to niepodważalne dane, ale zarazem wydają mi się bardzo papierkowe, ponieważ można wykazać wiele luk dotyczących sposobu myślenia. Ile deklarujących się katolików naprawdę praktykuje swoją religię? Ile z nich całkowicie, i refleksyjnie oddaje się tym wierzeniom? Ile z nich wybrało świadomie katolicyzm, a ile poszło za przykładem pokoleń? Myślę, że szczere odpowiedzi zmieniłyby wiele danych. Abstrahując już od samego katolicyzmu, czasami wydaje mi się przerażająca ta zależność, która sprawia, że od dziecka wyznajemy jakąś religię czy system wartości, tylko dlatego bo nasi rodzice są ich wyznawcami. Prawdopodobnie ich rodzice też byli... W mojej własnej utopii chciałabym, żebyśmy sami w pewnym momencie decydowali, czy wierzymy w Boga, w jaki sposób to robimy, czy raczej wolimy oddać się innej religii lub po prostu innej wartości. W tym świecie nie musielibyśmy bać się krytyki, bać się próbowania nowych rozwiązań. Po prostu byśmy wierzyli. Odpowiednio ulokowana w naszej psychice wiara daje szczęście.
Tym razem zdecydowałam się zapoznać z religią, która pochodzi z daleka i charakteryzuje się odmiennością w porównaniu do chrześcijaństwa. Oczywiście mowa tu o buddyzmie. Kultura Dalekiego Wschodu jest mi znana wyłącznie z telewizji i małych wzmianek w szkole. Jest to wiedza bardzo ograniczona i oparta na wielu domysłach. Postanowiłam, że chcę wiedzieć więcej o sposobie funkcjonowaniu tybetańskich mnichów i przynajmniej spróbować zrozumieć, na czym polega ich uduchowienie. Pomogła mi w tym książka "Dalajlama o mistycyzmie". Czy książka pomogła mi poszerzyć wiedzę?
Myślę, że sam pomysł, by ta książka powstała, jest wyjątkowo dobry, ponieważ dla osób zainteresowanych tematyką jest to łatwy dostęp do wiedzy. Zresztą zawsze warto przynajmniej trochę zapoznać się z tak istotnym aspektem życia innych ludzi. W końcu dla niektórych buddyzm jest sposobem życia, który wyznacza ścieżkę ich działań i myśli.
Styl, którym posługuje się pisarz, na każdym kroku wydaje się patetyczny i wielbiący całą ideę. Pewnie dla niektórych czytelników może okazać się to zniechęcającym aspektem, ale dla mnie nie, gdyż lubię czuć, że autor jest oddany swojej pracy i wierzy w to, co pisze z całym oddaniem. Tacy ludzie są dla mnie olbrzymią inspiracją i jeśli nawet niekoniecznie zgadzamy się co do głównego nurtu, to i tak podziwiam za oddanie sprawie. Mimo to nie do końca przekonała mnie ta książka. Ma naprawdę mało stron, ale i tak czytałam ją bardzo długo, a wszystkie przemyślenia sprawiały, że czasami miałam odczucie, że wlecze się to w nieskończoność.
Treść książki jest podzielona na części: wprowadzenie, wybrane cytaty, aspekty ścieżki i słowniczek. Bardzo mi się podoba takie poprowadzenie całości, gdyż dzięki wprowadzeniu byłam gotowa, by bardziej wgłębić się w mądrości Dalajlamy, następnie przejść już do konkretnych aspektów duchowości i rozbudować swoją wiedzę na temat tej religii. Natomiast sam słowniczek pozwalał na lepsze zrozumienie pojęć. Zazwyczaj były tłumaczone bezpośrednio w treści, jednak były to w wielu przypadkach całkowicie nieznane mi słowa, więc też szybko zapominałam ich znaczenie lub mi się mieszały. Perfekcyjne rozwiązanie. Lecz zawsze musi być jakieś ale... W moim przypadku jest to nadal problem braku zrozumienia. Wydaje mi się, że podstawy zrozumiałam, ale mam odczucie chaosu w głowie i przyznam, że mnie to troszkę irytuje.
"Dalajlama o mistycyzmie" nie do końca spełnił moje oczekiwania. Nadal mam wrażenie, że tylu ważnych rzeczy nie wiem albo nie rozumiem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ta ponad setka stron to za mało, żeby rozbudować istotnie wiedzę. Zresztą to i tak tylko teoria. Mimo to czuję niedosyt i brak satysfakcji. Choć zarazem czuję się zainspirowana, by poszukać jeszcze czegoś więcej na temat buddyzmu.