Moje drugie podejście do „Chaty” zakończyło się sukcesem. Tak naprawdę nie pamiętam dlaczego wcześniej przerwałam czytanie. Postanowiłam jednak, że dokończę czytanie. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia co o niej myśleć. Spotkałam się z wieloma opiniami na jej temat ale nie koniecznie potrafię wyrobić sobie swoją. Postaram się jednak wykrzesać kilka słów na temat tej powieści.
Już we wstępie, autor książki William Paul Young zaznacza, że historia, którą pisze jest oparta na faktach a on sam jest tylko pośrednikiem. Tak naprawdę to przygoda jego przyjaciela, którą mu opowiedział. Historia zaczyna się dosyć nietypowo a tytułowa „Chata” odegra w niej ogromną rolę.
W niewyjaśnionych okolicznościach ginie córka Macka. Ich pobyt na wakacjach kończy się tragicznie. Wszyscy znajomi i rodzina zaangażowali się w odnalezienie małej Missy. Ostatnie ślady obecności dziecka znajdują się w chacie. Stale rozpamiętujący zaginięcie i śmierć córki, Mack wyrusza do tego miejsca aby ostatecznie rozprawić się z nękającymi go wspomnieniami i poczuciem winy. W tym domu czeka na niego niespodzianka. Spotyka w nim samego Boga. „Mac nie miał pojęcia, co robić. W jego głowie kłębiły się myśli. Czy jedna z tych osób była Bogiem? A jeśli to tylko halucynacje anioły, a Bóg zjawi się później?” Sytuacja wydaje się być co najmniej dziwna. Wiele absurdalnych momentów, np. pieczenie ciasta z Jezusem lub rozmowa z Bogiem pod postacią kobiety, przyprawiają Macka o zawrót głowy. Tak naprawdę nasuwa się pytanie. Dlaczego Mack zjawia się w chacie i pojawia się tam Bóg? Rozmowa ze Stworzycielem okazuje się być niezwykle interesująca. Mack uświadamia sobie wiele rzeczy. „-Dała Mackowi chwilę czasu na przemyślenie jej słów- Ty natomiast zostałeś stworzony do tego, żeby być kochanym a więc to nie miłość ciebie ogranicza tylko jej brak”. Lektura ta spotkała się również z przychylnymi recenzjami i opiniami. Wielu czytelników twierdzi, że zmieniła ona ich życie. Na czym polega jej fenomen? Na to pytanie powinien odpowiedzieć sobie każdy, kto ją przeczytał. Moim zdaniem jest bardzo ciekawa. Niewątpliwie należy zwrócić uwagę na brak schematów i standardów w sposobie przedstawienia Boga. Książkę czyta się miło i przyjemnie, nie da się przy tym wyzbyć refleksji na temat Boga, życia i człowieka. Cała historia przedstawiona przez Macka wydaje się być nierealna i nieprawdopodobna. Sama nie jestem w stanie tego powiedzieć. Bez wątpienia główny bohater odmienił swoje życie, dzięki właśnie tej przygodzie. „- Właśnie dlatego tutaj jesteś, Mack. Chcę uleczyć twoją ranę. I zasypać przepaść między nami”. Nie da się nie zauważyć, że powieść ta udziela odpowiedzi na fundamentalne pytania religii. W moim przypadku wiele spraw się rozjaśniło. Książkę każdy odbierze inaczej. Dla każdego czytelnika to inna lekcja i doświadczenie. „- Nie zapomnij również o swoim cierpieniu, że otacza cię piękno, cud Stworzenia, sztuka, muzyka, kultura, śmierć i miłość, nadzieje i celebracje, przemiana, pojednanie i przebaczenie”. Powieść ta jest niezwykle inteligentna, pełna cudownych wskazówek i drogowskazów. To również opowieść o relacjach Boga i człowieka.